Mam zaledwie 53 lata, więc nie uważam się za starą babcię, której czas już szykować się do grobu… Ogólnie jestem dość szczęśliwą osobą, ponieważ mam syna, który już dawno jest po ślubie, 6-letniego wnuka oraz wnuczkę. Tak się złożyło, że mój syn dość wcześnie stał się niezależny finansowo, więc nie brał ode mnie pieniędzy. Chciałam mu jednak jakoś pomóc – jeśli nie finansowo, to w jakiś inny sposób. Zdecydowałam więc, że mogę to zrobić biorąc wnuka do siebie na wakacje, a na wnuczkę będę wysyłała co miesiąc większą kwotę pieniędzy, aby miała wszystko, czego tylko sobie zażyczy. Wraz z początkiem lata nie jadę nad morze z mężem, aby odpocząć, ale jedziemy na wieś, na której mieszka moja siostra wraz z moim tatą w rodzinnym domu. Cieszę się, że mój mąż dobrze mnie rozumie i zawsze wspiera. Kiedy przyjeżdżam na wieś, staram się pomagać we wszystkim jak to tylko możliwe, ponieważ rozumiem, że jestem im potrzebna. Zresztą, lubię te wiejskie zajęcia. Dorastałam tutaj i czuję się tu bardzo komfortowo, chociaż mieszkanie moje i męża jest także dla mnie wyjątkowym miejscem.
Szczerze mówiąc, moi rówieśnicy którzy zostali na wsi bardzo mnie rozczarowali. Wszyscy mówią, że jesteśmy już starymi ludźmi i że nadszedł czas, aby przejść na emeryturę, a potem czekać tylko na starość. Krótko mówiąc: nadaję z nimi na zupełnie innych falach. Nie rozumiem takich ludzi. Tak, czasami coś może boleć i co z tego? Teraz w każdym wieku mogą się zdarzyć różne mniejsze bądź większe dolegliwości. Dlaczego nikt nie zwraca uwagi na to, że zwiększył się nasz bagaż doświadczeń, że teraz sytuacja na świecie jest nieco lepsza niż kiedyś? Szukają samych minusów, ale po co to robią – nie rozumiem. Mimo tego odwiedziłam moją przyjaciółkę z dzieciństwa, która mieszkała obok. Widziałam, że ma bardzo zaniedbany ogród i chciałam jej pomóc, ponieważ domyśliłam się, że pewnie nie jest jej lekko i nie wyrabia się z obowiązkami.
– Nie będziesz mi pomagać! – odpowiedziała.
Siostra powiedziała mi, że moja przyjaciółka bardzo się zmieniła w ostatnich latach. Kiedyś była miła, szczera, ciągle się uśmiechała, a teraz? Ciągle narzeka na swoje życie i kocha plotkować o swojej synowej i synu, a czasami przeciwko nim spiskować. Sama czyni zło swoim bliskim! Nawet na swoją wnuczkę potrafi krzyczeć. Ostatnio krzyczała na nią, ponieważ te zerwała pomidora z krzaczka – dała jej nawet za to klapsa. Moja siostra myślała, że te krzyki były spowodowane tym, że dziecko zaczęło jeść nieumtye warzywa – ale nie, dziewczynka po prostu zerwała pomidora bez pytania. Było wiele takich sytuacji, kiedy ta kobieta żałowała nawet jabłek, przez co jej własny syn już nawet do niej nie przyjeżdża. Wydaje mi się, że kiedy zaoferowałam jej pomoc pomyślała, że może chcę ją okraść albo otrzymać w zamian jakieś pieniądze. Wiedzie jej się dobrze, bo sprzedaje warzywa i owoce na targu, ma także dobrą emeryturę, ale mimo tego narzeka każdemu mieszkańcowi wsi, że wszystko jest drogie, a syn w ogóle nie chce pomagać jej finansowo.
Po co ona tak żyje? Jaki jest sens jej oszczędzania? Nie sądzę, żeby cieszyła się samotnością. Mam nadzieję, że nadal kocha swojego syna i po prostu nie wie, jak to okazać. Dzieci są naszą kontynuacją. Ile szczęścia nam dały, chociaż zdarzały się różne rzeczy, ale to nic – wszyscy często jesteśmy kapryśni. Po prostu zachęcam każdego, kto ma ponad 40 lat do tego, aby nigdy nie nazywali siebie starcami! Kiedy człowiek jest młody, ma się dobrze, ale tak naprawdę “jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. szczęśliwym jest proste! Kochaj swoją rodzinę i siebie!
A Wy uważacie siebie za starych?