Mieszkamy na wsi. Oczywiście to nie to samo co życie w mieście, ale mamy dostęp do „cywilizacji”: szkołę, przedszkole i kilka sklepów. Nie ma tylko bloków, bo wszystkie domy we wsi są domami jednorodzinnymi.
Według lokalnych standardów nasza rodzina jest uważana za zamożną – zbudowaliśmy samodzielnie duży dom, poza tym ogrzewanie mamy na gaz. Ale nie w tym rzecz – historia, którą chciałam przedstawić jest o czymś innym.
Mój mąż ma brata, który jest o kilka lat od niego młodszy. Pił, prowadził beztroski tryb życia i niekoniecznie interesowała go praca, ale mimo to wziął ślub. Krótko po tym jego żona zrozumiała, kogo ma za męża, cierpiała żyjąc z nim, ale mimo tego na początku próbowała robić wszystko, aby było lepiej. Niestety, okazało się, że z tym człowiekiem żyć się po prostu nie da, a trójkę ich dzieci kobieta musi wychowywać sama, bo ich ojciec zaczął jeszcze bardziej pić. Skutkiem było to, że zapił się w wieku 25 lat.
Pozostała po nim młoda wdowa z trójka dzieci, która nie dostawała żadnej pomocy od swojej rodziny, ponieważ jej ojciec również był pijakiem, który w alkoholowym amoku potrafił nawet podpalić ich rodzinny dom. Rodzice jej męża z kolei już nie żyją, więc z tej strony też nie mogła liczyć na pomocną dłoń, a tak się złożyło, że nie miała teraz gdzie mieszkać z dziećmi.
Razem z mężem chcieliśmy jej pomóc i zaproponowaliśmy jej wprowadzkę z dziećmi do nas. Na naszej działce stał stary, mniejszy dom, w którym do jeszcze niedawna mieszkaliśmy i był on z podstawowymi, ale dobrymi warunkami – w środku była toaleta, piec opalany na węgiel do ogrzewania w zimie i podpięta kanalizacja.
Mąż odgrodził nawet tę niewielką działkę, aby nowi lokatorzy mogli założyć tam ogród. Już zresztą zdecydowałam, że ten dom i część działki przepiszę siostrzeńcom, aby przynajmniej mieli coś w przyszłości swojego. Wiosną zamierzaliśmy dobudować toaletę do domu.
Dziewczynie nie spodobał się ten pomysł. Powiedziała, że zgadza się z nami mieszkać, ale tylko w nowym domu, w którym obecnie mieszkamy, a który ma wszystkie wygody. Sami nie mieszkaliśmy w nowym budynku od razu i nie żyliśmy w nim przez rok, bo inwestowaliśmy w niego wszystkie siły i pieniądze, aby wyglądał tak jak teraz. Ona śmie nam teraz stawiać ultimatum i „łaskawie” zgadza się na przeprowadzkę, ale tylko na swoich warunkach! Szkoda, że się tak zachowuje.
Próbowaliśmy pomóc, ale ta młoda „dama” wcale nie chciała współpracować – nie zamierza rąbać drewna, nie chce podgrzewać wody na piecu, sprzątać też nie chce. Najlepiej, żeby jej dać wszystkie sprzęty elektroniczne, które pomogą jej w pracy, żeby się czasem nie zmęczyła. Wcześniej mieszkała w starym domu bez udogodnień i ze starą lodówką, a teraz nawet zmywarki jej brakuje.
Dziewczyna ma 22 lata, jest młoda i zdrowa, mogłaby więc poszukać pracy i pomyśleć, jak wyciągnąć siebie oraz dzieci z trudnej sytuacji, ale ona czeka, aż dostanie wszystko za darmo.
Nie chcę jej widzieć w moim domu, bo wiem, że jak się wprowadzą, to już nigdy się ich nie pozbędę – to będą wieczni goście, których trzeba będzie utrzymywać, karmić i o nich dbać, zarówno o dzieci, jak i o nią!
A dziewczyna jest sprytna i chcąc się zemścić zaczęła mówić o nas we wsi, że wyrzuciliśmy ją na ulicę z trójką dzieci, więc zamieszkała w tej „starej ruinie” po nas, bo nie miała innego wyjścia.
Daliśmy jej dom nadający się do zamieszkania oraz ziemię, ale jej i tak jest źle.
Całe życie mieszkała w starym, długo nieremontowanym domu i miała toaletę na zewnątrz, a teraz domaga się, aby stworzyć jej lepsze warunki.
Ta sytuacja najbardziej zdenerwowała mojego męża. Chciał pomóc dzieciom brata, ale okazał się złym krewnym, żałującym kawałka chleba wdowie i trzem sierotom.
Chcieli pomóc, a nazwano ich chciwymi i złymi. Jestem tą sytuacją mocno zniesmaczona!
