Mam na imię Olaf i chcę przedstawić Wam moją historię.
Moja żona Ewelina miała ciotkę, którą traktowała prawie jak matkę. Ciotka ta miała na imię Felicja i przed śmiercią obiecała, że przepisze jej swoje przestronne, trzypokojowe mieszkanie.
Nie bardzo rozumieliśmy, dlaczego Felicja wybrała Ewelinę na spadkobiercę swojego majątku, ponieważ miała ona dużo wnuków i swoich dzieci. W związku z tym, że my już jakiś czas temu kupiliśmy mieszkanie na kredyt hipoteczny, a wiele jej wnuków miały problemy mieszkaniowe, sprawiło to, że mieli do Eweliny sporo pretensji. Mimo tego Felicja postąpiła tak, jak chciała i twierdząc, że przepisując je na Ewelinę trafi w dobre ręcę, przepisała je na nie. Zastrzegła tylko, że nie chce, abyśmy sprzedali to mieszkanie, a drugim warunkiem było to, że nic tam nie miało się zmienić.
– Kiedy umrę, możecie się tutaj wprowadzić. Tylko niczego tutaj nie zmieniajcie! Niech wszystko będzie tak, jak było za mojego życia!
Ciotka Felicja była bardzo surową kobietą i wszyscy w rodzinie się jej bali: dzieci, wnuki oraz prawnuki. Oczywiście jej decyzja co do mieszkania naprawdę wszystkich zszokowała, a co niektórych nawet oburzyła. Mimo tego nikt nie odważył się jej głośno sprzeciwić.
Od tej decyzji żyła jeszcze dwa lata, a potem zmarła.
Krótko po pogrzebie wprowadziliśmy się do jej mieszkania. Od tego czasu minęło już pięć lat, a my wciąż nie możemy zrobić remontu, mimo, że nieraz już próbowaliśmy.
Z mieszkania ciotki Eweliny mamy znacznie bliżej do pracy i w sumie jest naprawdę bardzo funkcjonalne. Miałem jednak nadzieję, że kiedy się tam wprowadzimy, zrobimy ekstra remont i urządzimy je po swojemu.
Niestety, w ogóle się nam to nie udaje i gdy tylko pomyślimy o tym, że moglibyśmy to zrobić, to w naszym życiu dzieją się same złe rzeczy. Na tyle przykre i złe, że skutecznie odwracają naszą uwagę od chęci wykonania remontu.
Najpierw ukradli nam pieniądze. Potem mieszkanie, które kupiliśmy dzięki kredytowi hipotecznemu, zostało zalane przez sąsiadów. Następnie żona trafiła do szpitala, a jakiś czas temu ja straciłem pracę. Jak mogliśmy myśleć w takich chwilach o remoncie? Gdy tylko udało nam się rozwiązać jakiś problem, to zaraz pojawiał się następny, albo od razu kilka.
Minął jakiś czas i udało mi się znaleźć nową pracę, przez co wydawało nam się, że kwestię z remontem zalanego mieszkania mamy rozwiązaną, bo żona z kolei dostała premię w pracy. Ogólnie na nowo się nam zaczęło układać.
Pewnego wieczoru siedzieliśmy w kuchni z Eweliną i jedliśmy kolację, a Ewelina powiedziała:
– Zacznijmy remont! Jedźmy do sklepu budowlanego w ten weekend, kupimy wszystkie potrzebne nam materiały i weźmy się za robotę!
Zgodziłem się. Niestety, już tego samego wieczora Ewelina upadła w łazience i złamała rękę. Kiedy Ewelinie założono gips i wróciliśmy do domu, powiedziała mi:
– Wszystko już rozumiem! To wszystko ciotka robi zza światów, bo nie chce, żebyśmy zmieniali cokolwiek w jej mieszkaniu!
Byłem w szoku. Tak, kiedyś to mieszkanie było w doskonałym stanie, ale to już dawno się zmieniło. Okna były już w fatalnym stanie i zimne powietrze dostawało się do środka, meble były stare i powoli się rozpadały. Klepki parkietowe także się już zapadały i były pościerane.
W dodatku każdy mebel w salonie zawalony jest starymi kryształami, które pamiętają jeszcze czasy komunizmu. Raz już nie wytrzymaliśmy i podjęliśmy próbę usunięcia starego dywanu i brzydkich kryształów ze schowka, ale wtedy od razu dopadła nas czarna seria i najpierw popsuła się nam pralka, potem telewizor, następnie ja zgubiłem klucze, a Ewelina dokumenty. Gdy tylko przynieśliśmy przedmioty na swoje dawne miejsce, wszystko się uspokoiło.
Próbowaliśmy potem znowu zacząć remont, ale złamałem przy tym nogę, spadając z drabiny, przez co cztery miesiące miałem nogę unieruchomioną w gipsie. Po tym z żoną uznaliśmy, że nie będziemy już próbowali zmieniać mieszkania. Odmalowaliśmy tylko ściany i to było wszystko.
Mieszkamy w lokum po ciotce, a nasze zakupione mieszkanie wynajmujemy.
Nie wiemy jednak, co dalej, ponieważ boimy się sprzedać jej trzypokojowe mieszkanie – nie wiemy, jak zareaguje i co na nas ześe, a po tych wszystkich poprzednich wypadkach chcemy już kusić losu.
Taka jest nasza sytuacja i nie wiemy, jak ją zmienić, ale też boimy się ryzykować…