Muszę to powiedzieć – niesamowicie zazdroszczę mojemu młodszemu o cztery lata bratu. Nie chodzi o to, że dostaję białej gorączki z tej zazdrości, nie, ale po prostu chciałbym żyć tak, jak on, a nie martwić się, że zabraknie mi na ratę kredytu.
Mój brat Dawid wyjechał na stypendium zagraniczne do Ameryki. Tam poznał pewną amerykankę, w której zakochał się po uszy. Oświadczył się jej, szybko wzięli ślub, a potem postanowił, że zostanie tam już na stałe. Obecnie brat posługuje się językiem angielskim jak rodowity amerykanin, dzięki czemu dostał bardzo dobrze płatną pracę w ogromnej korporacji.
Michał w Ameryce żyje już ponad dekadę i nie brakuje mu niczego. Razem z rodziną mieszka na przedmieściach wielkiego miasta w luksusowym, dużym domu, którego wnętrze jest funkcjonalne i urządzone zgodnie z gustem małżonków. W dodatku mają cudowny ogród z basenem, dzięki czemu mogą relaksować się każdego dnia po pracy bez wyjeżdżania gdziekolwiek. Mimo tego conajmniej dwa razy do roku wyjeżdżają na urlop i to zwykle do ciepłych, egzotycznych krajów.
Ja niestety nie miałem tyle szczęścia. Zostałem na wsi i poślubiłem prostą, wiejską dziewczynę o imieniu Aneta. Aneta pochodzi z ubogiej rodziny, która nie dorobiła się nigdy nawet własnego domu, dlatego po ślubie wprowadziliśmy się do moich rodziców. Mamy 5-letniego synka, który niestety często choruje, co zupełnie nie pomaga nam przy naszych problemach finansowych. Czasami już sam sobie nie radzę z emocjami i bywa, że w sposób niekontrolowany wybucham złością. Dlaczego nie miałem tyle szczęścia co Michał?
Kilka tygodni temu Michał ze swoją rodziną przyjechali do kraju. Przy którejś rozmowie, podczas której opowiadałem bratu, jak żyję, ten nagle zaproponował, abym przeniósł się z żoną i synem do Stanów Zjednoczonych. Obiecał, że pomoże mi we wszystkim na początku, więc nie muszę się niczym martwić. Z chęcią od razu bym się zgodził, gdyby nie jedna kwestia – moja żona, która absolutnie nie wyobrażała sobie życia poza Polską. Ciągle mówi, że przecież za kilka lat zarówno moi, jak i jej rodzice będą potrzebować opieki, a wtedy kto się nimi zajmie? Myśli tylko o starszym pokoleniu, a nie o naszym synku, który miałby na pewno lepszą przyszłość za granicą. Przecież u nas jest coraz gorzej, co go tutaj niby czeka? Wyjechałbym sam z synem, ale żona grozi mi rozwodem, a ja chcę po prostu żyć spokojnie i godnie.