Czy miejsce, w którym mieszkamy wpływa na jakość życia?

– Zwyczajnie nie wiem o co chodzi… – westchnął Tomek. – Od niedawna wraz z żoną żyjemy jak starzy ludzie. Mogłoby się wydawać, że powinniśmy być zadowoleni i szczęśliwi, mamy nowe mieszkanie i udało nam się wcześniej spłacić kredyt. Jednak w głębi serca nie czuję szczęścia, a po całym dniu nie mam ochoty się nigdzie ruszać. Czyżby to starość? Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu nasze życie wyglądało zupełnie inaczej.

Tomek, razem z żoną Hanią i córką Darią, mieszka w mieszkaniu, które zakupili od dewelopera kilka lat temu. Małżeństwo wybrało najlepszą możliwą lokalizację i metraż w sam raz dla zaspokojenia ich potrzeb bytowych. W okolicy znajdują się liczne sklepy, park, przychodnia, przedszkole i szkoła, a sąsiedzi są przyjaźni i chętni do pomocy. Wszystko było idealne, poza ceną. Z uwagi na wysoki koszt zakupu i wykończenia mieszkania od podstaw, małżonkowie byli zmuszeni zaciągnąć kredyt hipoteczny. Uratowały ich trochę zgromadzone oszczędności i pomoc ze strony rodziny. Hania bardzo przyłożyła się do wyboru mebli i dodatków do mieszkania, zaplanowała wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Z kolei Tomek wziął na siebie odpowiedzialność za sprawy związane z wykończeniem mieszkania, takie jak dobór kolorów ścian, paneli, czy płytek. Oboje włożyli całe swoje serce, by mieszkanie stało się wygodnym gniazdem dla rodziny, w którym płynęła dobra energia.

Po przeprowadzce wszystko układało się wspaniale, nie mieli na co narzekać. Jednak coraz częściej Tomek wspominał ostatnie lata z melancholią. Pamiętał jak zaraz po ślubie wynajmowali z Hanią niewielką kawalerkę na obrzeżach miasta i, mimo iż nie zarabiali jeszcze zbyt wiele, niemal co weekend pozwalali sobie na drobne przyjemności: wycieczki poza miasto, spotkania ze znajomymi, wyjścia do kina i teatru, czy kolacje poza domem. Było bardzo przyjemnie! Po pewnym czasie urodziła im się córka, ale nawet z dzieckiem na rękach udawało im się żyć pełnią szczęścia i nie zrezygnowali z większości zwykłych aktywności.

Tomek nie ma pojęcia co się stało, że ich życie odmieniło się o 180 stopni. Przecież nie są znowu tacy starzy, mają dopiero po 35 lat, a Daria jest już w podstawówce i nie wymaga aż tyle poświęcenia i czasu co na początku. Zarabiają spore pieniądze, nie mają już kredytu na głowie, więc mają większe możliwości niż jeszcze kilka lat temu, a mimo to przesypiają pół weekendu, a na tygodniu spędzają czas na kanapie. Trudno im się zebrać na zwykły spacer do parku, który jest oddalony 10 minut od mieszkania, a co dopiero na wyjazd za miasto lub za granicę. Nie mają nawet siły o tym myśleć. Hania również ma podobne przemyślenia co mąż.
– Wiesz, to bardzo dziwne. Nie przemęczam się w pracy, wracając do domu czuję się zrelaksowana, planuję co moglibyśmy zrobić, a kiedy tylko przekraczam próg mieszkania, ogarnia mnie niemoc. Jak mam iść na spacer, kiedy brakuje mi sił i marzę tylko o tym, żeby się położyć? Ledwie zdążę zrobić obiad, a już czuję, że powinnam iść spać.

Tomek czuje to samo – w pracy ma mnóstwo energii i często jest w świetnym nastroju, planuje wycieczki weekendowe z rodziną albo wieczorne wspólne spędzanie czasu, a kiedy wraca do domu opuszcza go dobry humor i traci energię.
Małżonkowie nie mają problemów zdrowotnych, a ich praca nie jest ciężka. Oboje pracują w biurze, nie mają na głowie zbyt dużej odpowiedzialności. Nie mają pojęcia co jest przyczyną wiecznego wieczornego zmęczenia i braku chęci na aktywne spędzanie czasu. Podejrzewali, że to życie w mieście wysysa z nich energię, ale wcześniej też mieszkali w mieście i czerpali z życia pełnymi garściami. Teraz wydaje im się, że może to nowe mieszkanie jest winne? Może lokalizacja jest niesprzyjająca?

A jak Wy czujecie się w swoim domu? Może spotkaliście się z takim problemem?

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Czy miejsce, w którym mieszkamy wpływa na jakość życia?