Czy życie w wieku 70-80 lat może być spokojne, jeśli dzieci nie potrafią być wciąż samodzielne?

Kilka dni temu poznałam pewną starszą kobietę, która ma 83 lata. Jest bardzo miłą osob i przyjemnie mi się z nią rozmawiało. To dobroduszna staruszka, która ma naprawdę dobre dzieci. W przeciwieństwie do wielu starszych kobiet nie potępia nikogo ani nie ocenia, ale potrafi postawić się na czyimś miejscu i zrozumieć czyjeś zachowanie.

Jej mąż, dzieci, wnuki oraz nawet prawnuki najwyraźniej znalazły swoje miejsce w życiu i się nim realizować. Kiedy tym razem ją jednak zobaczyłam, to zauważyłam, że jest w złym humorze. Okazało się, że jej syn jest już kilka dni w alkoholowym ciągu.

Z jednej strony jej syn jest już sześćdziesięcioletnim mężczyzną i sam powinien być w stanie poradzić sobie ze swoim życiem, a z drugiej strony serce matki jest niespokojne, gdy cokolwiek złego dzieje się z jej dzieckiem.

Spojrzałam na nią i pomyślałam: czy po urodzeniu dzieci skazujemy się na na zajmowanie się nimi już do końca życia? Nawet tego nie zauważamy, ale zwykle tak się właśnie dzieje.

Oczywiście są różni ludzie. Niektórzy traktują wszystko z lekkością i pozytywnym nastawieniem. Wydaje mi się, że nie patrzą za bardzo w głąb siebie, nie rozmyślają za dużo i nie szukają ukrytego znaczenia i po prostu z łatwością idą przez życie.

Niektóre kobiety tak bardzo martwią się o swoje dorosłe dzieci, że są gotowe oddać im całą emeryturę i głodować przez miesiąc. Jest mało prawdopodobne, aby matka była szczęśliwa, jeśli jej dziecku będzie ciężko w życiu. Myśląc o tym już zawsze będę mieć w pamięci pewną kobietę. Miała 75 lat i wychowała w swoim życiu dwóch synów. Starszy z nich mieszkał w tym samym mieście co ona, a młodszy wyjechał z miasta rodzinnego bardzo daleko jeszcze wiele lat temu. Oboje z nich mieli żony i dzieci. Pewnego dnia żona drugiego z mężczyzn złożyła pozew o rozwód i rościła sobie prawa do jego mieszkania. Wtedy miał 45 lat. Kobieta szalenie się martwiła o swojego syna. Obwiniała za wszystko synową i współczuła swojemu dziecku. Sprzedała swoje mieszkanie i kupiła mieszkanie jednoosobowe w małej mieścinie, w której mieszkał mężczyzna. Sama podjęła taką decyzję.

„Będę mu gotować obiadki, bo jak on beze mnie inaczej przeżyje?”- powiedziała kobieta.
Mówiła to z taką pewnością w głosie, że nie miałam odwagi się z nią kłócić w tym temacie.
Najstarszy syn próbował przekonać matkę do tego, aby została w ich rodzinnym mieście. Tłumaczył, że skoro żona bez zastanowienia złożyła wniosek o rozwód, to na pewno miała ku temu powody. Być może brat jest sam winny, tego że stracił rodzinę i mieszkanie. Teraz  wynajmował mieszkanie i dalej mógł to robić, może nie trzeba było wcale się do niego wtrącać. Niestety, kobieta pozostała nieugięta.

Myślę, że starszym ludziom ciężej jest zobaczyć prawdę i uwierzyć w to, że ich dziecko zachowało się źle. Dlatego zdecydowałam, że zawsze będę wysłuchiwać obu stron. Zgadzacie się ze mną?

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Czy życie w wieku 70-80 lat może być spokojne, jeśli dzieci nie potrafią być wciąż samodzielne?