„Stara i głupia!” – tak powiedziała do siebie smutna kobieta w średnim wieku. Miała na sobie złotą sukienkę z guzikami i z falbankami. I w tej eleganckiej sukience szła przez rynek miejski w deszczu i drżała z zimna.
Sukienka była cała mokra, a obszycie zachlapane błotem. Błotniste mokre liście przyklejały się do lakierowanych butów, liście też były złote, powoli robiły się brudnobrązowe – tak samo jak jej sukienka. Kobieta miała mokre włosy, które zwisały smętnie i zasłaniały twarz. W deszczu nie było widać łez – deszcz to jednak przydatna rzecz, gdy się płacze.
Ta kobieta poszła dziś na swoją pierwszą randkę, spotkała się z mężczyzną poznanym w Internecie. To właśnie na tę okazję kupiła drogą sukienkę. Odkryła, że nie ma się w co ubrać! Ale przecież przez 45 lat nie miała się w co ubrać, więc poszła na zakupy. Kupiła złotą sukienkę z falbanami, koronkami i guzikami. „Złota jak suknia księżniczki” – tak powiedziała jej miła ekspedientka w butiku.
W rzeczywistości jest to dość chodliwy strój. Powiedział jej to mężczyzna, którego spotkała w kawiarni. Nie mówił zbyt wiele, spojrzał na nią oceniającym wzrokiem, zamówił dwie kawy, a potem wymownie zerkał na zegarek i na drzwi. Od niechcenia odpowiadał na pytania typu: „jaki piękny dzień, prawda?”. Nie podobała mu się ta pani, na zdjęciu wyglądała lepiej, jakoś młodziej i szczuplej.
A ona miała tyle nadziei, pierwszy raz w życiu była na prawdziwej randce. To znaczy, w młodości bywała na randkach, ale to było dawno temu i nigdy na poważnie, a teraz na prawdę chciała kogoś poznać. I za wszystkie swoje pieniądze kupiła sukienkę i buty, i nawet wydała małą fortunę w salonie kosmetycznym – wydała niemal wszystkie swoje oszczędności. Bo jest stara i głupia! Tak właśnie o sobie myślała i tak pewnie musiał ją ocenić ten mężczyzna. Tylko głupiec założyłby taką sukienkę i wyszedł z mężczyzną. Sama już nie wie, na co liczyła…
Przez rynek miejski chciała dojść do metra, a po drodze deszcz niszczył jej sukienkę – złotą kreację, która brązowiała jak liście. Skończyło się lato i skończyła się młodość. Skończyły się pieniądze i nadzieja. Do pogrążonej w smutku kobiety podszedł mężczyzna z brodą i powiedział: „Jesteś całkowicie przemoczona! Twoja piękna sukienka zaraz się zniszczy, a ma taki niesamowity kolor! Nie mam parasola, więc pozwól mi trzymać nad tobą szkicownik, który będzie stanowił ochronę przed deszczem”. I szli razem w deszczu. Kobieta nie miała energii, by się sprzeciwić i po cichu zgodziła się iść ze szkicownikiem nad głową, co oczywiście było mało pomocne i mało wygodne dla dżentelmena, któremu plątały się nogi. Jakoś dotarli do metra, a potem weszli do kawiarni, żeby się ogrzać i odpocząć. Trudno nosić szkicownik nad czyjąś głową!
Kiedy siedzieli nad kawą i ciastkiem, mężczyzna namalował „Jesienny płacz” – damę we łzach i sukience. Sprzedał go niemal natychmiast za duże pieniądze i poszli znowu na rynek, by zrobić następny szkic. A potem mężczyzna zaprosił kobietę na kolację, tam zakochali się w sobie. Bo każdy w końcu spotyka swoją drugą połówkę.
W końcu spotkamy na swej drodze kogoś, kto będzie gotowy chronić nas przed deszczem i nosić nad naszą głową szkicownik, a potem namaluje nasz portret. Suknia jest ta sama, kobieta jest ta sama, ale sytuacja zupełnie odmienna!. Kiedy ktoś nas potrzebuje, jesteśmy szczęśliwi. Zatem sukienka powinna być zdecydowanie kupiona. I buty. I do fryzjera też warto iść! I należy mieć nadzieję na spotkanie, nawet jeśli będzie to jesień, bo jesień często bywa złota – bardzo piękna i pełna możliwości.