Dziewczynka, która pocieszała zmarłych w ich ostatniej drodze.

Od zawsze chciałam być patologiem i pokierowałam swoją edukację tak, że zostałam lekarzem medycyny sądowej. Zostałam wychowana przez agnostyków, ale chodzę do kościoła i modlę się za spokój duszy. Moi rodzice nalegali, żebym studiowała kryminalistykę, ale nie znali nikogo, kto pomógłby mi później w znalezieniu pracy. Po studiach trafiłam do prowincjonalnego miasteczka, gdzie nikt mnie nie znał. Zostałam przydzielona do najbrudniejszej roboty, podczas gdy moi koledzy jeździli na miejsca zbrodni albo siedzieli w czystym biurze, dokumentując pobicie lub składając zeznania przed sądem. Zajmowałam się zbieraniem, kawałek po kawałku, okaleczonych zwłok, a najgorsze nie było to, że prawie nie opuszczałam kostnicy, ale to, że Klaudia była szefową tego miejsca. Była zwykłą emerytowaną pielęgniarką, ale miała znajomości gdzie trzeba. Przechadzała się z wysoko uniesioną głową i krzyczała na wszystkich dookoła.

Klaudia nazywała mnie paskudnym słowem, które obrażało moją wiarę. Nic nie mogłam na to poradzić, ale też nie milczałam. Szefowa wiecznie na mnie narzekała, ale ja dobrze wykonywałam swoją pracę i byłam tam potrzebna. Kostnica miała swoje zasady, a raczej to arogancja Klaudii wymuszała na nas pewne zachowania. Szefowa miała córkę, nastolatkę o imieniu Laura. Dziewczynka była opóźniona umysłowo, a jej matka niewiele dla niej robiła. Wbrew wszelkim regułom, to dziecko praktycznie wychowało się w kostnicy, ponieważ Klaudia często zabierała ją ze sobą do pracy. Dziewczyna nikomu nie przeszkadzała, zazwyczaj siedziała z boku i rysowała, często o niej zapominano, nawet wówczas, gdy była obecna przy otwieraniu kolejnych zwłok.

Zazwyczaj Klaudia ubierała córkę w biały kombinezon, aby osoby postronne nie nabrały podejrzeń wobec jej obecności. Z nikim nie znalazłam wspólnego języka, ale w jakiś sposób udało mi się zaprzyjaźnić z Laurą. Nie była zaniedbywana przez matkę, ale być może gdyby wychowywała się w innej rodzinie, mogłaby zdobyć jakiś zawód. Jedyne co można jej zarzucić to, że była mocno apatyczna, odpowiadała z przerwami i długo się zastanawiała nad każdym słowem. Ale jej odpowiedzi były sensowne i składne. Była cicha i wycofana – to było pokrewieństwo między nami, dobrze się czułyśmy we wspólnym milczeniu. Osobiście uważałam za nienormalne, że dziecko spędza tyle czasu wokół trupów. Chciałam przekonać Laurę, żeby odwieść matkę od zabierania jej do pracy. Dziewczyna nie rozumiała jednak, dlaczego obecność zmarłych jest dla niej niepożądana. Pewnego dnia zapytałam ją:
– Lauro, dlaczego długo stoisz w pobliżu trupów, a nawet przy niektórych zachowuje się tak, jakbyś rozmawiała sama ze sobą?
– Bo mnie o to proszą.
– Czy oni z tobą rozmawiają?
– Nie, po prostu potrzebują kogoś, kto będzie przy nich, gdy będą płakać.
– To wszystko?
– Nie, czasem krzyczą, zwłaszcza gdy ciemność ich dopada. Coś bardzo czarnego, głodnego, zimnego.

Martwi próbują przed tym uciekać, krzyczą, wołają o pomoc, ale to na nic.
– Dlaczego tego chcesz?
– Żal mi ich, po prostu stoję i słucham. Kiedy sobie popłaczą, to nie jest im aż tak trudno.
– I nie pytają o nic więcej?
– Nie, chociaż czasami tak. Chłopiec, którego przywieziono tu we wtorek, poprosił mnie, abym zapaliła za niego świeczkę w kościele i szepnęła Bogu jego imię, aby mógł iść do światła. Bo był zagubiony, nikt po niego nie przyszedł.
– Ten chłopak wziął tabletki, żeby przestraszyć matkę, ale nie został uratowany. Nie mów o tym nikomu, bo uznają cię za wariata i zamkną w szpitalu.
– Wiem, zmarli mnie przed tym ostrzegali.
– Przed czym jeszcze cię ostrzegali?
– Moja mama nie chodzi do kościoła, więc gdy się zgubię, nie będzie miał kto zapalić dla mnie świeczki, by uświęcić drogę, która prowadzi do Boga.
– Co sprawia, że myślisz, że się zgubisz?
– Nie wszyscy zmarli opłakują swój los, są tacy, którzy mogą pociągnąć cię w dół razem z nimi.

Długo myślałam o tej rozmowie i chciałam coś z tym zrobić, ale miałam za dużo pracy. Miałam nadzieję, że ona to wszystko zmyśla, ale jeden incydent przekonał mnie, że jest inaczej. Pewnego dnia do kostnicy wpadł prokurator i zagroził, że nas wszystkich zamknie, a zwłaszcza mojego kolegę, który poszedł na miejsce zbrodni. Za błędne ustalenie śmierci ofiary. Mężczyzna był nieprzytomny, a gdy odzyskał świadomość powiedział pielęgniarce, kto go próbował zabić. Mordercę złapano niemal natychmiast, ale ofiara zmarła kilka minut później, bo trafiła do kostnicy, a nie do szpitala.

Byłam bardzo zaskoczona – człowiek z wypływającym mózgiem nie mógł się ożywić, a tym bardziej mówić. Ale prokurator był nieugięty, zmarły zmartwychwstał i podał nazwisko mordercy. Sprawca został złapany z narzędziem zbrodni i to był bezpośredni dowód. Kiedy bliżej zbadaliśmy sprawę, okazało się, że pielęgniarką, której nieboszczyk podał imię mordercy, była Laura, a jej informacje potraktowano poważnie, bo miała na sobie biały fartuch. Bez tej informacji nikt nie pomyślałby, że biznesmena zabił jego były kierowca, o którym wszyscy zapomnieli. Po tej historii matka przestała zabierać Laurę do kostnicy, a ja wkrótce przeniosłam się do stolicy, nigdy nie mając okazji pożegnać się z dziewczyną.

Pół roku później spotkałam na konferencji mojego dawnego kolegę z pracy. Powiedział mi, że Klaudia znowu zaczęła zabierać Laurę do swojej pracy. Wymieniliśmy się nowymi numerami i obiecaliśmy, że będziemy do siebie dzwonić.

Miesiąc później śniła mi się Laura, gdzieś w oddali, w ciemności próbowała do mnie krzyczeć. Jedyne, co udało mi się wyłowić, to słowo „światło”. Obudziłam się z bardzo złym przeczuciem i zadzwoniłam do dawnej koleżanki, która przekazała mi straszną wiadomość. Laura przez przypadek została zamknięta na noc w gabinecie zabiegowym. Dozorca i dyżurny strażnik byli pijani, nic nie słyszeli, a jej matka była tej nocy na imprezie, więc po prostu zapomnieli o dziewczynie. Rano Laurę znaleziono obok zwłok powieszonego mężczyzny. Mocno ściskał jej dłoń w swojej, a ona już nie oddychała. Przyczyną śmierci było zatrzymanie akcji serca. Od tego czasu czasem chodzę do kościoła, by zapalić świeczkę i opowiedzieć Bogu o dziewczynce, która pocieszała zmarłych, słuchając ich ostatniego krzyku.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Dziewczynka, która pocieszała zmarłych w ich ostatniej drodze.