Mam bardzo dobrego przyjaciela, kolegę ze szkolnych lat, którego w podstawówce i liceum zupełnie nie zauważałem, ale wraz z rozpoczęciem ostatniej klasy, kiedy zdaliśmy sobie sprawę, że część kolegów niebawem wyjedzie na studia, wszyscy staliśmy się sobie bardziej bliscy i zgrani. Wtedy zacząłem zwracać uwagę na Michała. Jak się okazało, mieliśmy podobne zainteresowania – oboje uprawialiśmy sport. Ja grałem w piłkę nożną, on uprawiał boks. Zawsze znajdowaliśmy wspólne tematy do rozmów i świetnie się bawiliśmy poza szkołą.
Pewnego dnia, gdy szliśmy na spacer po lekcjach, byłem świadkiem, jak Michał, zauważywszy bezpańskiego psa ze skaleczoną łapą, otworzył plecak i wyciągnął obrożę i smycz włożone między podręczniki szkolne. Kiedy zapytałem, co robi, odpowiedział po prostu: „Pomagam mu”.
Od tego czasu przyjrzałem się bliżej jego poczynaniom ze zwierzętami. Okazało się, że już od kilku lat pomaga bezdomnym zwierzętom. Nie tylko je dokarmia, ale także zabiera na jakiś czas do domu, jeśli potrzebują pomocy medycznej. Jego ojciec nie jest z tego powodu zadowolony, ale już przywykł, że od czasu do czasu mieszka z nimi kot lub pies. Następnie Michał szuka zwierzętom nowych właścicieli przez Internet, a jeśli mu się nie uda, to zabiera je do schroniska. Robi to za darmo, bezinteresownie.
Od tamtego czasu zmieniłem swój stosunek do bezdomnych zwierząt, ponieważ zrozumiałem, że nie ponoszą one winy za sytuację, w jakiej się znalazły. Nie mogę przyprowadzać zwierząt do domu, bo z temperamentem mojej matki łatwo sam stałbym się bezdomny, ale pomagam Michałowi, kiedy je przygarnia. I szukam im nowych właścicieli. Jednocześnie podziwiam i jestem dumny z tego, że mam tak wspaniałego przyjaciela. Ale na pierwszy rzut oka nie powiedziałabym, że jest aż tak wrażliwy i uczynny. Chodzi do szkoły jak wszyscy inni, uczęszcza do klubu sportowego, można ocenić, że jest zwykłym nastolatkiem, ale jego serce jest bardzo wielkie i życzliwe.