Nazywam się Oktawia i mam dwadzieścia dziewięć lat. Mój mąż jest o sześć lat starszy ode mnie, ale mimo tego udało nam się stworzyć udany związek, w którym jesteśmy już od od pięciu lat. Mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu, które dostałam po mojej babci, ale oczywiście zrobiliśmy w nim gruntowny remont. Niedawno kupiliśmy samochód i ogólnie do wszystkiego doszliśmy sami. Dzięki temu, że oboje z mężem dobrze zarabiamy, w końcu zdecydowaliśmy się na dziecko. Uznaliśmy, że jesteśmy już gotowi bo mamy na to dobre warunki, a poza tym nie jestem już najmłodsza, więc odwlekanie tego w nieskończoność bezpowrotnie mogłoby zmniejszyć moje szanse. Zaszłam w ciążę bardzo szybko, ale nikomu postanowiliśmy o tym nie mówić aż do czwartego miesiąca.
Potem zaczęliśmy powiadamiać moich bliskich i zaczęliśmy od moich rodziców, którzy bardzo się ucieszyli z tej wieści. Potem powiedzieliśmy rodzicom męża, których reakcja będzie dla nas już na zawsze niezapomniana. W odpowiedzi na wiadomość o ciąży, moja teściowa powiedziała:
– Jak to się stało, że jesteś w ciąży? My mieliśmy inne plany! Zbieraliśmy na domek letniskowy, a teraz będziemy musieli kupować dziecku prezenty i pewnie Wam pomazać finansowo!
Miała prawdziwy napad złości. Krzyczała na mnie i nazywała egoistką, a to tylko dlatego, że przez całe życie marzyła o domku letniskowym.
Rzecz w tym, że nie chciała ona zwykłego, skromnego domku, a ogromnego, dwupiętrowego domu z sauną oraz wszystkimi udogodnieniami, aby można było tam mieszkać przez cały rok. To wymaga oczywiście dużego nakładu pieniędzy, których nawet jeszcze nie mają. Rodzice męża zbierają na niego pieniądze od ponad dwudziestu lat, ale nadal nie udało mu się uzbierać niezbędnej sumy. Trzy lata temu teściowa postanowiła nieco zmienić podejście do tej sprawy i zaangażować do realizacji tego celu całą rodzinę. Zaprosiła mojego męża, mnie oraz jego młodszego do brata do siebie, aby ogłosić nam tę wspaniałą wiadomość. Argumentowała to tym, że ten domek pozostanie nam w spadku, więc jesteśmy zobowiązani do pomocy przy jego budowie. Nie podobało mi się to zupełnie, ale milczałam. Mój mąż mnie uspokajał i zapewniał, że nie weźmie pieniędzy, które zaoszczędziliśmy na naszą przyszłość przez te wszystkie lata. Od tamtej rozmowy z teściową minęły kolejne trzy lata.
Mój mąż co miesiąc wysyła rodzicom tysiąc złotych i aby móc to robić znalazł dorywczą pracę. Wydaje mi się, że przez tyle lat można było spokojnie zaoszczędzić pieniądze na wymarzony domek letniskowy, ale teściowa po prostu nie potrafiła tego zrobić. Co będzie dalej, nawet nie wiem. Najważniejsze jest dla mnie teraz to, że noszę pod sercem dziecko i obecnie potrzebuję niczego więcej.