Uważam, że życie jest trochę podobne do rollercoastera. Jest w nim wiele różnych zwrotów akcji, emocjonujących momentów. Ludzie, którzy nas otaczają, także się zmieniają i zwykle jest tak, że kiedy jesteś w pełni sił i młodzieńczej energii, to jesteś potrzebny innym, a wraz z wiekiem coraz mniej osób nas potrzebuje i się nami interesuje.
Bardzo długo nie chciałem przechodzić na emeryturę, bo kojarzyło mi się to ze starością, a ja jeszcze chciałem czuć się młody! Koledzy i koleżanki w moim wieku mieli odmienny do tego stosunek i większość z nich była zadowolona, ponieważ uważali, że teraz będą mogli odpocząć. Ja za to obawiałem się samotności, chociaż miałam nadzieję, że dzieci mnie nie porzucą.
Córka ze swoim mężem mieszkali w oddalonym o ponad 200 km mieście i tak naprawdę widywaliśmy się tylko w święta i urodziny. Syn za to mieszka dom obok, jednak rzadko mnie do siebie zaprasza, ja natomiast nie chciałem być tym, który się narzuca. Przez to, że czuję się bardzo samotny, zacząłem jednak znajdować różne wymówki, aby go odwiedzić i zobaczyć przy okazji wnuki. A to przyszedłem do niej z warzywami z działki, a to kupiłem nowe ubranka dla wnuków albo zabawki, albo wymyślałem jeszcze inny powód. Syn nie był z tego wcale zadowolony i wyraźnie pokazywał, że ani on, ani jego żona nie chcą moich tak częstych wizyt Jakiś czas później miały miejsce urodziny wnuka, na które mnie nie zaprosili.
Na początku pomyślałem z nadzieją, że może po prostu zapomnieli do do mnie zadzwonić, jednak jak się potem okazało, zrobili to specjalnie. Nie zapraszali mnie już ani na święta, ani inne, rodzinne okazje. Syn stwierdził, że ważne dla niego dni chce świętować już tylko ze swoimi przyjaciółmi i ogólnie osobami w swoim wieku, a nie z osobami starszymi, które wciąż tylko narzekają na to, co je boli. Bardzo mnie tym uraził, ponieważ poczułem się jak ciężar dla własnych dzieci, który tylko wszystkim przeszkadza.
Gdy to ja byłem w podobnym wieku co oni, po prostu nie wyobrażałem sobie, aby nie zaprosić swojej rodziny. Razem się bawiliśmy i spędzaliśmy czas przy świątecznym stole – nikomu nie przeszkadzało, że obecna była zarówno młodzież, jak i osoby starsze. Nikt nikogo nie traktował z wyższością, a z wzajemnym zrozumieniem. Kiedy o tym myślę, jeszcze bardziej tęsknię za tym, co było. Gdy na świecie była jeszcze żona, dzieci częściej nas odwiedzały. Teraz zostałem sam. Zastanawiałem się nad tym myśląc, że być może gdzieś w tym wszystkim jest moja wina – może faktycznie stałem się bardziej nieznośny?
Sąsiad z klatki obok niestety przeżywa to samo, co ja obecnie, ale on chociaż niedawno poznał kobietę w swoim wieku i zamierzają we dwoje przeżywać starość. Doradził, żebym też znalazł sobie partnerkę, dzięki czemu na pewno nie będę tak cierpiał przez samotność.
Nie wiem, być może mówi dobrze, ale póki co ja radość odnajduję tylko we wspomnieniach… Nie wiem, jak mam porozmawiać z dziećmi, aby wytłumaczyć im, że chcę mieć z nimi kontakt, żeby nie odrzucali mnie od siebie, bo mnie tym ranią. Nie chcę być sam, nie zasłużyłem na to i to jeszcze na starość…