Mam przyjaciółkę z liceum. Kiedy miałyśmy po dwadzieścia dwa lata, ogłosiła, że postanowiła wyjść za mąż za pewnego faceta. Tym szczęśliwcem okazał się trzydziestopięcioletni mężczyzna, który zdążył już w życiu wiele osiągnąć i przyciągał młode damy. Sąsiedzi i przyjaciele dość podejrzliwie podchodzili do tego małżeństwa, bo wszyscy uważali, że to raczej wykalkulowany romans. Ja jednak wiedziałam, że mojej przyjaciółce naprawdę bardziej podobały się cechy charakteru jej męża niż jego portfel. Moja przyjaciółka Natalia zawsze mówiła, że zakochała się w nim z powodu jego niezawodności.
Zawsze zapewniał jej wszystko, chronił przed wszystkimi i robił wszystko, co chciała. Ale później jej się to znudziło. Teraz jesteśmy po trzydziestce, a jej mąż niedawno skończył czterdzieści trzy lata. Choć wygląda dość młodo, bo chodzi na zajęcia sportowe i dba o siebie, to na pewno nie jest tak pociągający jak osiem lat temu. Nadal nie mają dzieci. Nie wiem dokładnie, które z nich ich nie chce, ale myślę, że to jest problem w ich związku. Gdyby mieli dziecko, to moja przyjaciółka nawet nie myślałaby o rozwodzie.
Natalia jest teraz dobrze prosperującą młodą kobietą i widać, że chce widzieć wokół siebie pięknych i młodych ludzi, bo jej życie dopiero się zaczyna. Szczerze mówiąc, widzę tylko jedno wyjście: rozwód. Moja koleżanka ma dość bycia z tyle starszym mężczyzną i zdaje sobie sprawę, że stać ją na więcej, a dla jej męża z kolei lepiej by było, gdyby znalazł sobie kobietę w swoim wieku, żeby mieli więcej zrozumienia. Dopóki nie mają dzieci, lepiej jest się teraz rozwieść i niech każde z nich zacznie żyć swoim życiem, o ile tylko może sobie na to pozwolić. Może to i lepiej, że przez tyle lat nie mieli dziecka.