Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy moje dziecko byłam bardzo zaskoczona i natychmiast chciałam pokazać je mężowi. Od razu poprosiłam męża o to, żeby się niczym nie martwił

Kiedy zaszłam w ciążę po raz drugi, mój mąż przejął wszystkie moje obowiązki. Przyrządzał nam posiłki, odprowadzał córkę do szkoły, robił porządki w domu, regularnie sprzątał, a nawet odrabiał z naszą Anastazją lekcje. Ogólnie rzecz biorąc robił wszystko, aby nie stresować mnie z jakiegokolwiek powodu. Nie wyobrażałam sobie nawet, że on potrafi być tak opiekuńczy. Kiedy zaczęły odchodzić mi wody i miałam silne skurcze, mąż zawiózł mnie do szpitala naszym samochodem, nie czekając na karetkę pogotowia. Wszystko zaczęło się o północy, a o 7 rano byłam już po porodzie. Przez całą noc mąż czekał pod salą, nie mogąc się doczekać, aż zobaczy swojego pierworodnego.

Jednak uczucie radości zmieszało się z szokiem… Widząc dziecko nie od razu uwierzyłam, że jest ono moje. Pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy to rude włosy u mojego nowonarodzonego syna. Ja jestem szatynką, mój mąż z kolei ma bardzo ciemne włosy, a tutaj nagle syn jest rudy! Nie mogłam zrozumieć, po kim miałby mieć taki kolor włosów.

Rankiem w szpitalu była już cała nasza rodzina. Jeszcze nie można było mnie odwiedzać, więc rodzina stała pod oknem sali, w której leżałam. W tłumie od razu zauważyłam płonące ze szczęścia oczy męża. Naprawdę chciałam pokazać mu synka, ale nie wiedziałam, jak zareaguje.

Byłam zrozpaczona i zaczęłam nagle płakać. Pielęgniarka próbowała mnie uspokoić i mówiła mi, że jakieś głupie myśli nie mają prawa zepsuć najszczęśliwszego dnia w moim życiu. Zgodziłam się z nią, uspokoiłam i natychmiast mimowolnie zaczęłam się śmiać, nie wiedząc, czy to ze szczęścia, czy z poczucia beznadziei.
Mroczne myśli jednak mnie nie opuściły. Pomyślałam, że mąż może nie uznać syna i wymagać testu na ojcostwo, ale ja przecież wiedziałam, że go nie zdradziłam. Po tym wszystkim wiedziałam jednak, że nie będę traktować go tak, jak dotychczas.

Wreszcie nadszedł jednak czas na to, aby mąż poznał syna. Kiedy wchodził do sali od razu go uprzedziłam:
– Kochanie, najważniejsze – nie martw się niczym!

Natychmiast zmienił wyraz twarzy i podszedł do syna. Nie zdążył do niego jeszcze dobrze podejść, a już krzyknął:
– On jest rudy! – Mężczyzna spojrzał na syna i był jeszcze bardziej radosny – Cała Babcia Tosia!
Powiedział, że zmartwił się moimi słowami, ponieważ myślał, że coś niedobrego stało z dzieckiem. Oczyma wyobraźni widział już syna bez rączki czy nóżki. Później dowiedziałam się, że jego babcia ze strony jego ojca również była ruda. Niestety nie zdążyłam jej poznać, bo nie żyła już od kilkunastu lat.
W każde urodziny syna (a tak nawiasem mówiąc ma już 17 lat) ze śmiechem wspominamy tę historię.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy moje dziecko byłam bardzo zaskoczona i natychmiast chciałam pokazać je mężowi. Od razu poprosiłam męża o to, żeby się niczym nie martwił