Kiedyś byłam świadkiem rozmowy właścicielki naszego sklepu z chudą dziewczynką, która ubrana była w znoszone ubrania.

Kiedyś byłam świadkiem rozmowy właścicielki naszego sklepu z chudą dziewczynką, która ubrana była w znoszone ubrania. Stała i patrzyła na słoik dżemu truskawkowego. Nagle zwróciła się do niej właścicielka sklepu:

– Hej, Sylwuś, jak się masz?

– Dziękuję, proszę Pani, nie jest źle.…

– A mama wróciła już do pracy?

– Niestety nie, ciągle głównie leży, bo źle się czuje… 

– Chciałaś kupić dżem?

– Tylko na niego patrzę. Mama uwielbia taki dżem, ale nie mamy pieniędzy na takie pyszności, stać nas ledwo na chleb. 

– Hmm, widzę, że masz piękną bransoletkę. Sama ją zrobiłaś? Sprzedaj mi ją, to dam Ci dżem.

Na nadgarstku dziewczynki wisiała kolorowa bransoletka upleciona z jakiś żyłek. 

– Tak, mogę ją sprzedać, ale chyba nie będzie na Panią pasować, będzie za mała.

– Ale ja kupię ją nie dla siebie, a dla mojej córki. To co, zgadzasz się?

– Ale za taką bransoletkę chyba nie kupię tego dżemu? Wydaje mi się, że wciąż mi będzie brakowało na niego pieniędzy? 

– Dam Ci za nią dokładnie tyle, ile kosztuje słoik tego dżemu. W końcu poświęciłaś sporo czasu na wykonanie tego cuda!

– Tak, spędziłam nad nią trzy wieczory…

– No, czyli miałam rację. Dasz mi bransoletkę, a Ty będziesz miała dżem, a raczej Twoja mama!

– Dziękuję, jest Pani bardzo miła!

Szczęśliwa dziewczynka wzięła słoik z dżemem, a potem zdjęła z dłoni bransoletkę i wręczyła ją właścicielce sklepu.  

– Wszystkiego dobrego, proszę Pani!

– Do zobaczenia, Sylwio!

Mąż właścicielki sklepu siedział w głębi i uśmiechał się, przysłuchując się temu dialogowi. Kiedy zauważył moją zdziwioną minę, powiedział: 

– Przychodzą do nas takie dzieci z biednych rodzin, których nie stać nawet na głupi dżem, więc Joanna zawsze stara się im jakoś pomóc, kupując od tych dzieci bransoletki, kulki, czy inne niezbyt cenne rzeczy. Kiedyś nawet poprosiła jakiegoś chłopca o to, żeby sprzedał jej procę, a w zamian dała mu kilogram dobrego mięsa na obiad…

Wyszłam ze sklepu zszokowana życzliwością właścicielki, bo wydawała mi się bardzo surową kobietą, a tutaj proszę, pokazała swoją ludzką twarz!

Joanna był dobrze znana w naszej okolicy, a swój sklep prowadziła tutaj już od lat. Wykonywała swoją pracę sumiennie i jak najlepiej, dlatego klienci z chęcią do niej wracali. 

Niepostrzeżenie minęło dwanaście lat. Joanna niestety w tym czasie zmarła. Na  pogrzebie pojawiło się dużo ludzi, a wśród nich stało trzech poruczników i jedna policjantka, którzy na początku stali osobno, a potem razem podeszli do męża zmarłej, uścisnęli go i złożyli kondolencje.

To były te same dzieciaki, którym kiedyś pomogła Joanna. Kobietę pochowano z kilkoma dziecięcymi rzeczami, między innymi tą kolorową bransoletką, którą kiedyś kupiła od dziewczynki o imieniu Sylwia. Kobieta wiedziała, że te dzieciaki kiedyś będą dorosłymi, dlatego tworzyła iluzję wymiany handlowej, co miało im pomóc w późniejszym życiu…

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Kiedyś byłam świadkiem rozmowy właścicielki naszego sklepu z chudą dziewczynką, która ubrana była w znoszone ubrania.