„Od czego to wszystko się zaczęło?”- pomyślał Olaf stojąc w skrzypiącym tramwaju – “jak to się mogło stać?”.
Wszystko zaczęło się 12 lat temu. Ciotka, czyli siostra matki, niespodziewanie przygarnęła szczeniaka – niezgrabną, futrzaną rudą kulkę z plamką w kształcie serca na głowie.
Skąd przyniosła tego wszystko gryzącego i wszędzie sikającego głuptaska – nikt nigdy się nie dowiedział. Piesek został nazwany więc “Głuptas” i z tym imieniem wkroczył do dorosłego, psiego życia. Olaf często odwiedzał ciotkę i co jakiś czas zabierał psa do siebie, gdy ta wyjeżdżała w delegacje. Wszystko wydawało się być w porządku, aż pewnego dnia zadzwoniła do niegosąsiadka ciotki.
– Olaf, może byś przyszedł do ciotki, bo ona już trzy dni nie wychodziła z Głuptasem, nie odbiera też telefonów.
– Jasne! – odparł Olaf – Będę tam wieczorem.
Olaf kupił gotowe dania, chleb, kiełbasę i ziemniaki, a następnie poszedł do ciotki. Nie widział jej przez miesiąc, ponieważ był na wakacjach. Kiedy ją zobaczył, wystraszył się. Wyglądała jak mumia i ledwo chodziła po mieszkaniu, a nawet z trudem mówiła. Chłopak wezwał karetkę pogotowia, wyprowadził Głuptasa, posprzątał mieszkanie i umył naczynia, a na koniec zrobiłł pranie.
Lekarz, który przybył po 40 minutach, niezadowolony zbadał Walerię i powiedział:
– Czemu marnujesz nasz czas?
– Bo ona przecież tak źle się czuje.
– W czym możemy jej teraz pomóc? Przecież to już koniec. Sąsiadka już mi zawracała głowę, a teraz Ty chłopaku. Wyślij ją do hospicjum i nie dzwoń już po mnie więcej, bo i tak nie przyjadę. Nie jest przecież chora od wczoraj, na co tyle wszyscy czekaliście? Teraz z każdym dniem będzie tylko gorzej.
Olaf zacisnął zęby i zamknął drzwi za lekarzami.
Teraz rano i wieczorem odwiedzał ciotkę, wyprowadzał psa i przynosił jej jedzenie. Ciotce nawet trochę się poprawiło – zaczęła gotować, sprzątać, czesała też Głuptasa. Olaf starał się nie myśleć o przyszłości, po prostu żył dniem dzisiejszy. Pewnego dnia przyszedł do ciotki po pracy, a ona zaczęła:
– Usiądź ze mną kochany i potrzymaj mnie za rękę, chcę się pożegnać.
– Nie spiesz się z tymi pożegnaniami, jeszcze pożyjesz – mówiąc to chłopak pocieszał bardziej siebie, niż ciotkę.
– Daj mi słowo, że nie zostawisz Głuptasa samego, bo inaczej nie wiem, co będzie, a on jest dla mnie bardzo ważny…
– Oczywiście, że nie zostawię.
Po tych słów żyła jeszcze zaledwie dwadzieścia minut – po prostu nagle zamknęła oczy i życie z niej uszło. Głuptas zaczął nagle wyć, a to wycie było tak dziwne i żałosne, jakby płacz dziecka.
Na pogrzebie i stypie były tylko dwie przyjaciółki ciotki i sąsiadka. Pochowano ją u boku jej rodziców. Olaf zabrał Głuptasa do siebie, nie mógł przecież nie uszanować ostatniej woli ciotki.
Ciotka zostawiła mu w testamencie wszystko, co miała – dwa mieszkania (jedno swoje, a drugie po zmarłym mężu), drogi samochód, wszystkie prawa do wydawania jej książek, firmę wydawniczą oraz oszczędności. Krewni pluli ogniem i nazywali go przebiegłą mendą i chcieli pozywać go do sądu, jednak ich złość była próżna.
Dzięki pieniądzom ciotki Olaf zrobił kurs prawa jazdy, a potem uzyskał ten dokument, dzięki czemu już nigdy więcej nie musiał korzystać ze środków transportu publicznego.
Firma po ciotce najpierw rozkwitła, a potem prawie zbankrutowała. Następnie ponownie zaczęła odnosić sukcesy. Głuptas towarzyszył Olafowi praktycznie cały czas – był wręcz jak szczęśliwy talizman, który przypominał mu o wspaniałej cioci.
Alinę poznał zupełnie przypadkiem w kawiarni. Tydzień po ich pierwszej randce zamieszkali razem. Dobrze się dogadywali, dlatego Olaf postanowił się jej oświadczyć. Kiedy upewnił się, że samolotem można latać z psem, kupił bilety na Kanary i zarezerwowałem drogi hotel. Wcześniej wybrał dziewczynie piękny pierścionek. Chciał, aby wspominała ten dzień do końca życia. Kiedy pokazał jej bilety podskoczyła ze szczęścia i była niesamowicie radosna. Życie zapowiadało się takie szczęśliwe, zapowiadało…
Pewnego dnia wrócił z pracy do domu, a Głuptas nie wyszedł mu na spotkanie.
– Gdzie Głuptas, Alina?
Alina tylko przewróciła oczami.
– A co, tak martwisz się o starego psa? Ma już reumatyzm i zaćmę, po co go torturować długim życiem?
– Nie ma reumatyzmu i zaćmy, jest bardzo zdrowy. Gdzie on jest?
– Po co mamy go zabierać na Kanary, będzie nam tylko przeszkadzał. Nie chcę go mieć w pokoju!
– Gdzie Głuptas?
– Uśpiłam go w klinice, do której go zawiozłeś, gdy przeciął sobie czymś łapę.
Nic nie odpowiadając Olaf popędził do kliniki weterynaryjnej. Niestety na miejscu dowiedział się, że pies został uśpiony, a jego zwłoki poddano kremacji.
Z wściekłością wrzucał rzeczy Aliny do walizek, a następnie wnosił je do samochodu, wyrwał bilety i paszport z jej rąk, a potem porwał i spuścił w toalecie. Nie słuchał tego, co mówiła, bo już nie zamierzał jej słuchać. Postanowił, że odwiezie ją do jej rodziców. Podczas jazdy drżały mu ręce, a przed oczami wszystko mu się mieniło.
– Sam jesteś jak wściekły pies – płakała w samochodzie Alina – zniszczył wszystko z powodu starego psa, wariat, pozwę Cię do sądu!
Nie odpowiadał i przejechał pasy – prawie potrącił starszą panią, zahamował w ostatniej chwili. Zupełnie tracą równowagę wyrzucił Alinę z samochodu, zaparkował go gdzieś na poboczu i wszedł do tramwaju.
Jeździł tak po mieście całe trzy dni. W kolejnym tramwaju usiadłem obok jakiejś kobiety i patrzył ponuro przed siebie.
Rano czwartego dnia, stał na przystanku i usłyszał płacz – jakaś kobieta ocierała łzy.
– Co się stało? – zapytał nagle Olaf – mogę jakoś pomóc?
– Nie wiem, kto może mi pomóc i czy w ogóle. Umiera u mnie pies, taki stary piesek, ale nie mogę patrzeć na to, co się dzieje – nie śpi i nie je. Jakaś dziewczyna przywiozła go do weterynarza, kiedy ja tam kupowałam karmę dla bezdomnych kotów – miała go już dość i chciała się go pozbyć, a on poszedł z nią tak ufnie. TWzięłam go do siebie, on ma taką rudą sierść i plamkę w kształcie serduszka na głowie.
Serce Olafa wręcz wyrwało mu się z piersi na te słowa. Spojrzał na kobietę i powiedział:
– Mogę Ci pomóc. Mam na imię Olaf, A Ty?
– Waleria.
Pobiegli do jej domu trzymając się za ręce, jakby znali się od dawna. Dzwoniła do pracy w drodze, że się się mocno spóźni. Na miejscu mężczyzna w końcu przytulił się do Głuptasa, a Waleria się śmiała…
Alina następnego dnia czekała na Olafa przed biurem.
– Może się pogodzimy? Kocham Cię.
– Ale wiesz, ludzie mówią “Jeśli kochasz mnie, kochasz też mojego psa”, więc sama rozumiesz…
Olaf odwrócił się i zaczął dzwonić:
– Cześć, Waleria. Pamiętasz mnie? Jestem tym facetem od tego psa. Spotkajmy się…