Moja koleżanka Klaudia ma ostatnio ciężką sytuację związaną z opieką nad dzieckiem. Mąż ją zostawił i nie poczuwa się do odpowiedzialności, by zostać z synkiem choć jeden dzień, a jej mama zachorowała i nie może zostać z Pawełkiem na dłużej niż kilka godzin, ale też nie codziennie. Niestety syn Klaudii często choruje i przedszkole nie zawsze jest rozwiązaniem, więc samotna mama musi brać wolne lub iść na zwolnienie lekarskie, by zająć się dzieckiem.
Nasz szef nie jest zadowolony z jej częstych nieobecności i powoli wzrasta między nimi napięcie. Ostatnio Klaudia, nie chcąc nadużywać cierpliwości szefa, zamiast pójść na kolejny dzień zwolnienia, zabrała Pawełka ze sobą do pracy. Nie znałam wcześniej tego chłopca, okazało się, że jest bardzo wesoły i żywiołowy. Doskonale odnalazł się w nowej sytuacji i nie miał zamiaru siedzieć w miejscu. Wcale się nie krępował i biegał po biurze, zagadując pracowników na różne tematy.
Klaudia prosiła go, by usiadł przy biurku i coś porysował, zamiast przeszkadzać innym w pracy, ale chłopiec miał swój własny plan na ten dzień i cały czas zadawał nam przeróżne pytania. Moim zdaniem to było miłe urozmaicenie dnia pracy, innym też to jakoś wybitnie nie przeszkadzało, ale oczywiście znalazł się wyjątek. Pracuje z nami taka Kaśka – młoda dziewczyna, która nie budzi sympatii przy bliższym poznaniu. Katarzyna zaczęła głośno wyrażać swoje niezadowolenie: „Klaudia, po co go tu przyprowadziłaś? Zaraz nas wszystkich pozaraża! Ciekawe kto mi później odda za leki”. Chłopiec rzeczywiście miał lekki katar, ale jako matka, doskonale rozumiałam Klaudię, dlatego stanęłam w jej obronie:
„Kasia, jak będziesz miała swoje dzieci, to zrozumiesz. Opieka nad takim dzieckiem to ciężka praca i seria wyrzeczeń, ale jeśli chciałabyś pomóc, to zawsze możesz opłacić dla niego opiekunkę, wtedy Klaudia z chęcią zostawi syna w domu w takiej sytuacji”. Oczywiście młodsza koleżanka była oburzona, że śmiałam zabrać głos w tej sprawie. Po chwili okazało się, że poszła się poskarżyć szefowi, który wysłał do Klaudii maila z zaproszeniem na rozmowę następnego dnia. Ze spotkania wyniknęło, że albo Klaudia będzie zostawiać dziecko w domu, albo pożegna się z pracą. Rozumiem, że praca to nie miejsce dla dzieci, ale to była wyjątkowa sytuacja! Czy według Was Kaśka postąpiła słusznie?