Kilka dni po zamówieniu dostarczono do mnie drewno opałowe. Sąsiad praktycznie od razu poprosił mnie o trochę drewna, bo nie zdążył jeszcze zamówić, a pogoda bardzo w tym roku zaskoczyła. Zacząłem jednak zauważać, że drewna stopniowo ubywa – rano stos był już duży, a kiedy wróciłem z pracy, to była już mniejsza. Trwało to aż do zimy i dopóki nie zauważyłem, że drewno znika za sprawą mojego sąsiada.
Zaczęliśmy rozmawiać, ale skończyło się to awanturą. Starałem się mu wytłumaczyć, że nie można czegoś takiego robić, bo ja w końcu za to drewno zapłaciłem, nie mam go za darmo, przez co także nie mam zamiaru go rozdawać za darmo. Wściekłem się tym bardziej, że potem brał go już bez pozwolenia.
Na to sąsiad powiedział, że przecież najpierw zapytał, a poza tym część drewna leżała już na jego działce, bo na mojej się nie zmieściło tym samym sugerując, że powinienem zapłacić im jakoś za tę pomoc.
Byłem zszokowany taką bezczelnością i rozumieniem “wzajemnej pomocy”. W rezultacie nie doszliśmy do żadnego porozumienia. Na tydzień wyjechałem z domu, a kiedy wróciłem to zauwżyłem, że pod bramą stała kupa śniegu zmieszana z drewnem opałowym. Sąsiedzi nie szczędzili wysiłku i czasu, aby zrobić mi na złość! Zaparkowałem na poboczu i poszedłem do nich aby dlaczego to zrobili.
Dowiedziałem się, że żona sąsiada potrzebowała tego kawałka ziemi, na którym leżały resztki mojego drewna, bo chce tam budować szklarnię. W ogóle jakoś się bzdurnie tłumaczyli i tylko straciłem czas. Potem do wieczora robiłem z tym porządek, aby móc wjechać na swoją posesje.