Moja koleżanka Roksana wybiera się na urlop. Możliwość takiego odpoczynku jest cudowna, ale całą wspaniałą atmosferę zepsuł fakt, że ktoś musi się zaopiekować zwierzętami domowymi, a Roksana w tej sprawie nie ufała swojemu mężowi. Kilka lat temu zostawiła z nim rybki, a po przyjeździe znalazła je martwe – umarły z głodu. Obecnie Roksana ma małe rybki w małym akwarium, więc postanowiłam je zabrać do siebie, aby uniknąć tragedii, która ponownie mogłaby mieć miejsce.nAzyl trzeba było zapewnić także mopsowi i tutaj także nie miałam nic przeciwko. Mieszkam sama, więc zabranie psa do siebie na jakiś czas to żaden problem.
Akwarium zabrałam z wyprzedzeniem, a psa postanowiono przywieźć do mnie praktycznie w ostatniej chwili.
W dniu wyjazdu Roksana dała mi szczegółowe instrukcje dotyczące sposobu żywienia zwierząt, ale nie tylko ich. Okazało się, że zostałam wyznaczona do dbania o odpowiednie odżywianie jej męża, 45-letniego Konrada. Nie zamierzałem karmić dorosłego mężczyzny, tym bardziej męża koleżanki.
Swoją propozycję Roksana sformułowała bardzo ciekawie:
– Przecież i tak zabierasz pojemniki z jedzeniem do pracy, prawda? no to zrób dwie porcje, a nie jedną jak zwykle. Konrad sam sobie nie przygotuje obiadu do pracy, więc będzie głodny przez cały dzień, a wieczorem raczej nie będzie gotować. Zostawiłam mu pierogi i jajka w lodówce, żeby miał cokolwiek do zrobienia sobie na szybko.
Taka bezczelność ze strony Roksany mnie oszołomiła, jednak nie chciałam psuć jej nastroju przed podróża, nie chciałam także sobie robić problemu, bo znając moją koleżankę wybuchłaby karczemna awantura, gdybym jej od razu i wprost odmówiła. W ciszy wysłuchałam, co ma mi do powiedzenia i myślałam sobie, co zrobię. Miałam także nadzieję, że kiedy skończy monolog to zostawi mi pieniądze na karmę dla zwierząt i produkty spożywcze na obiady, których nie zamierzałam i tak gotować Konradowi.
Gotowanie więcej niż jednej porcji nie jest dla mnie trudne, ale wieść się szybko rozniesie i potem pojawią się plotki typu ”Roksana ledwo co wyjechała na wakacje, a Oliwia już karmi jej męża”. Na pewno by tak było. Sama nie jestem plotkarą, więc tym bardziej nie chcę być jednym z obiektów plotek i łapać nienawistne spojrzenia sąsiadów.
Nawet kilkudziesięciu złotych nie zostawiła mi ani na karmę dla zwierząt, ani na produkty spożywcze. Po tym jak zakończyła wypowiadać swoistą “instrukcję” tego, jak i kogo mam karmić, po prostu się odwróciła i wyszła. Takie podejście zaskoczyło mnie nie mniej niż prośba o nakarmienie jej męża.
Nie chodzi o to, że nie stać mnie na dodatkową porcję dla jej męża czy na karmę dla zwierząt, oczywiście mogę to zrobić, ale Roksana musi zrozumieć, że to nie leży w mojej gestii i nie jest moim obowiązkiem, więc nie muszę na to wydawać pieniędzy.
Postanowiłam nie psuć sobie nerwów. Rybki i mops byli u mnie, a Konrad musiał jakoś sam sobie poradzić z wyżywieniem.
Co do męża Roksana miała rację – do pracy chodził bez obiadu. Może nie chciało mu się gotować, a może czekał na to, aż w końcu ugotuję mu jedzenie i z nim do niego przyjadę.
Moja koleżanka z urlopu wraca za kilka dni i boję się nawet pomyśleć, jaką awanturę mi urządzi.