Chrząszcz leżał na plecach i nie poruszał się. Chłopiec delikatnie dotknął go łopatką do piasku.
– Dziadku, Ty też umrzesz?
Spojrzał na starca siedzącego obok niego.
Milczał przez chwilę, ale pomyślał, że ktoś powinien wyjaśnić to wnukowi, więc odpowiedział:
– Umrę, Igorku, ponieważ pewnego dnia wszyscy umrzemy. Poczekam, aż dorośniesz i umrę.
– A będziesz do mnie przychodził? – chłopiec spojrzał na niego wyczekująco.
– Jak mam przychodzić, skoro mnie pochowają? – roześmiał się dziadek.
– Jak to pochowają? – zdziwił się Igorek.
Starzec znów się chwilę zastanawiał – wnuk miał zaledwie pięć lat.
– Patrz!
Dziadek wziął chrząszcza i łopatkę, zgarnął piasek i położył tam ciało owada, po czym złożył ręce w modlitewnym geście i zrobił poważną minę:
– Tak zakończyła się droga naszego ukochanego chrząszcza! Jego lot został przerwany… Ale nie trzeba się denerwować czy płakać – nasz przyjaciel prowadził bardzo dobre życie. Przeleciał ponad sto kilometrów, pozostawiając ślad nie tylko na tej ziemi, ale w każdym sercu! Pożegnajmy się i podziękujmy za to, że był z nami! Zawsze będziemy Cię pamiętać, nasz drogi przyjacielu!
Dziadek zgarnął garść piasku i zasypał dziurę. Z góry, na powstały kopiec, wbił małą gałązkę:
– To wszystko!
Wnuk patrzył z zainteresowaniem, biorąc wszystko za zabawę, a nie poważne zilustrowanie mu poruszanego tematu.
– A potem?
– A potem też tak będzie, zawsze tak będzie – skinął smutno głową starzec.
– Chrząszcz będzie tam cały czas? – w oczach chłopca zabłysnęły łzy.
– Nie. Położy się tutaj trochę i pójdzie do nieba – Oboje, najpierw dziadek, a potem Igor, spojrzeli w niebo.
– Po co mu niebo? – zapytał chłopiec.
– Aby usiąść na chmurze i śmiać się z nas wszystkich.
– Dlaczego miałby gdzieś iść? Żyłby sobie i śmiałby się na ziemi razem ze wszystkimi – Igorek nagle wyobraził sobie, że jego dziadka kiedyś także może już nie być.
– Tak po prostu jest. Trzeba ustąpić miejsca innym. Ziemia nie jest taka duża, żeby wszystkich pomieścić… To niebo jest pełne miejsca – odpowiedział w zamyśleniu starzec.
Igor przytulił dziadka i zaczął płakać.
– Co Ci jest? – starzec delikatnie poklepał po plecach wnuka
– Żal mi Ciebie! – szlochał chłopiec – Nagle wyobraziłem sobie, jak leżysz jak ten chrząszcz ze złożonymi łapkami!
Dziadek się zaśmiał.
– Żeby nie było Ci mnie ciągle żal, trzeba powiedzieć dobre słowa na pożegnanie. Kiedy znajdują się właściwe słowa, łatwiej jest odpuścić, pogodzić się z sytuacją i spokojniej jest na duszy…
– Naprawdę? – Igor spojrzał na dziadka przez łzy – a skąd to wiesz?
– Wiem, wnuczku. Sam nieraz musiałem kogoś pochować.
– Ale nie pójdziesz wkrótce do nieba? – ciągnął temat Igorek.
– Obiecałem Ci, że odejdę, kiedy dorośniesz! – uśmiechnął się starzec.
– Dobra! – zgodził się z nim wnuk i mocno przytulił się do dziadka.
***
– Tato, chodź, zobacz! – córka gestem ręki zaprosiła ojca do pokoju Igora.
Nad wezgłowiem łóżka, na którym spał chłopiec, na ścianie wisiała kartka papieru. Krzywymi, nierównymi, drukowanymi literami było napisane:
– NIGDY NIE DOROSNĘ
– Co to jest? – spytała szeptem córka.
Dziadek westchnął ostrożnie, aby nie obudzić wnuka. Jego oczy natychmiast się zwilżyły.
– Mój nekrolog. Potem przykleisz go do grobu.
Starzec podszedł do łóżeczka, ostrożnie poprawił zwinięty koc i ledwo słyszalnie powiedział:
– Dziękuję wnuczku za właściwe słowa. Najbardziej poprawne.
I mrugając oczami dodał:
– Ty musisz rosnąć! Na dużego i silnego chłopca, ku radości nas wszystkich. A my będziemy żyć tak długo, jak się da. Obiecuję Ci…