Marysia stała przed matką jakby sparaliżowana, a Joanna mierzyła ją wzrokiem:
– Moja droga, nie rozumiem skąd te wzrosty wagi, przecież jemy praktycznie same warzywa.
– Mamuś, to przez to, że rosnę i dużo ćwiczę – próbowała się tłumaczyć córka.
– Ale ja tu widzę tłuszcz na brzuchu, pewnie coś podjadasz za moimi plecami. No chyba, że waga się zepsuła. Stań prosto, proszę.
Ważenie było najmniej lubianą czynnością Marysi, zawsze miały łzy w oczach, kiedy stawała na wadze w nadziei, że nie przybył ani jeden gram. Matka wysłała ją do prywatnej szkoły baletowej i każda zmiana wagi na plus, wywoływała w niej furię. Marzeniem Joanny od wczesnego dzieciństwa było zostać primabaleriną, ale jej rodzice nie mieli pieniędzy ani ochoty, by zajmować się córką, a kiedy była dorosła, było już za późno by realizować ten plan. Zapragnęła więc mieć córkę, która podbije świat baletu. Z powodu chorych ambicji swojej mamy, Marysia nie miała koleżanek, ponieważ nie miała czasu, by budować przyjaźnie, nie chodziła na przyjęcia urodzinowe, a przez to na przerwach w szkole nikt nie chciał z nią rozmawiać. Po lekcjach codziennie chodziła na balet.
Marysia nienawidziła tego zajęcia ani nauczycielki baletu, która wciąż krzyczała i kazała powtarzać figury bez końca. A niekończące się rozciąganie przyprawiało ją o mdłości na samą myśl. Koleżanki baletnice też nie nadawały się do rozwijania jakichkolwiek relacji, wciąż tylko rywalizowały o względy nauczycielki i marzyły o wielkiej karierze. Wybawieniem dla dziewczynki okazała się jej babcia, matka zmarłego ojca, która pewnego dnia przyszła po nią po szkole. Starsza kobieta była zaskoczona widokiem wnuczki, pamiętała ją jako lekko pulchniejszą dziewczynkę, a zobaczyła praktycznie szkielet powleczony skórą. Wnuczka przyznała, że jest głodna, ale musi iść na lekcje baletu. Od tamtej chwili babcia częściej odbierała ją ze szkoły i przynosiła zawsze coś ciepłego do zjedzenia przed baletem.
Wszystko mogło skończyć się inaczej, ale jedna z nauczycielek w szkole dziewczynki poinformowała jej matkę, że Marysia codziennie wychodzi z jakąś obcą kobietą. Joanna zadzwoniła do córki, by wyjaśnić sytuację, ale ona bała się odebrać. Babcia obiecała, że stanie po jej stronie i załagodzi gniew mamy, dopiero wtedy dziewczynka porozmawiała z Joanną. Po tym telefonie matka Marysi przyjechała i skonfrontowała się z teściową:
– Asiu, przestań męczyć własne dziecko. To się może skończyć problemami ze zdrowiem. Ona musi normalnie jeść i mieć dzieciństwo, a nie ciągle gonić ze szkoły na długie lekcje baletu. Nie możesz dzieckiem spełniać własnych ambicji, przecież ona nawet tego nie lubi.
Joanna spojrzała pytająco na córkę, a ona lekko skinęła głową i zalała się łzami.
– Dziecko, dlaczego mi nie powiedziałaś? Byłam pewna, że to lubisz. Ani razu się nie poskarżyłaś.
– Jak miała się skarżyć, nie miała nawet na to siły i bała się sprzeciwić.
Po rozmowie z teściową Joanna zmieniła nastawienie do córki i ich życie się zmieniło. Marysia teraz odżywia się jak dziecko w jej wieku i ma szczęśliwe dzieciństwo.