Mój brat nie zaprasza nas już do siebie, ponieważ obawia się, że nasze dzieci pomażą mu ściany

Mam brata, który jest o dwa lata ode mnie młodszy. Nie mamy szczególnie dobrych relacji, a to przez to, iż podobno mu zazdroszczę, chociaż to oczywiście bzdura wyssana z palca, a początek tego nieporozumienia miał miejsce już chwilę temu. 

Cały ten “konflikt” zaczął się od tego, że brat wraz ze swoją żoną robili remont mieszkania, który wiele ich kosztował i faktycznie, wszystko wyglądało jak z jakiegoś katalogu wnętrzarskiego. Brat jednak od razu zaznaczył, że nie życzy sobie, aby przychodzić do niego z dziećmi, ponieważ uważa, że moje dzieci mogą pomazać jego świeżo wymalowane drogą farbą ściany kredkami, flamastrami albo nawet… czekoladą! Uważam, że może to wynikać z tego, iż sam nie ma dzieci i dlatego wydaje mu się, że “dzieci = kłopoty”, jednak nie da mu się niczego wytłumaczyć i przekonać do zmiany zdania. Nie miałam więc wyboru i chociaż nie jestem zadowolona z takiego traktowania moich dzieci i skoro wraz z mężem uważają, że miałyby coś u nich zniszczyć, to dobrze, nie będę do nich z nimi przychodzić. 

Mimo tego normalnie ze sobą rozmawialiśmy i nawet co jakiś czas wychodziliśmy na spacer do parku czy wszyscy szliśmy do restauracji. W takich miejscach moje dzieci nie stanowiły ani dla mojego brata, ani dla jego żony żadnego problemu. 

Kiedy całe mieszkanie było już po gruntownym remoncie, zaprosili nas do siebie. Bez wahania powiedziałam, że dziękuję, ale nie przyjdziemy. Dlaczego? A dlatego, że moje dzieci zostały potraktowane z góry, jak jakieś szkodniki mimo, że są grzeczne i nigdy nie zniszczyły niczego ani w naszym mieszkaniu, ani u brata jeszcze przed tym jego całym remontem. 

Nasz ojciec poszedł do nich na parapetówkę razem ze swoją nową partnerką. Tutaj chcę tylko zaznaczyć, że ojciec zawsze umywał ręce od pomocy któremukolwiek z nas. Gdy oboje braliśmy śluby stwierdził, że jesteśmy już dorośli i sami sobie musimy radzić. To, co najważniejsze od niego otrzymaliśmy, a na resztę sami musimy sobie zapracować. Dlatego też już nigdy potem ani ja, ani brat nie prosiliśmy go o pomoc, czy to finansową, czy to przy wnukach. 

Jakiś czas potem tak się stało, że wzięłam z mężem rozwód i tak naprawdę zostałam sama z trójką dzieci. Wcześniej mój brat od czasu do czasu mi pomagał, ale bardzo niechętnie, jednak jeśli miałam coś naprawdę pilnego, to on czy jego żona opiekowali się moimi pociechami. 

Pewnego razu, krótko po urodzeniu jego synka, zadzwonił do mnie w środku nocy spanikowany. Powiedział, że jego Sylwia wyszła w środku nocy i zostawiła tylko po sobie kartkę, w której prosi, aby jej nie szukać, że odchodzi, bo nie nadaje się na matkę i chce być znowu wolna. Chyba chciał ode mnie jakiejś rady, ale co mogłam mu powiedzieć? Sama nie byłam w lepszej sytuacji, więc tylko powiedziałam, że da na pewno sobie radę.

Niestety, jakiś czas potem brat zadecydował za mnie, że świetnym pomysłem będzie zamieszkać razem. Mieliśmy się zmieścić wszyscy w jednym dwupokojowym miejszkaniu – ja z moją trójką i on ze swoim synkiem. To niesamowite, bo kiedy życie mu się układało, to nie potrzebował ani mnie, ani swoich siostrzeńców, a teraz nagle zapragnął mojej obecności. 

Przykro mi, że Mikołaj przechodzi przez to samo, co ja i nasza zmarła mama, jednak jak mogę mu pomóc? Jeśli będę potrafiła, to oczywiście mu pomogę, ale nie chcę z nim mieszkać mimo, że na odmowę reaguje obrażaniem się.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Mój brat nie zaprasza nas już do siebie, ponieważ obawia się, że nasze dzieci pomażą mu ściany