Mój tata coraz gorzej sobie radził, więc zdecydowałem, by się do nas wprowadził, ale moja żona miała na ten temat własne zdanie

Przez dwa lata moje małżeństwo z Justyną było bardzo udane, praktycznie się nie kłóciliśmy, a jeśli już doszło do nieporozumień, potrafiliśmy się dogadać. Niestety wszystko się zmieniło, gdy zaproponowałem, by mój tata zamieszkał z nami. Wtedy Justyna zaczęła histeryzować i nie chciała się na to zgodzić. Niestety stan zdrowia mojego taty z dnia na dzień się pogarszał, a ja nie mogłem sobie pozwolić na to, by jeździć codziennie ponad 50 kilometrów w jedną stronę, żeby się nim zająć po pracy. Czułbym się znacznie spokojniejszy, gdybym miał go przy sobie. Nie chciałem kłócić się z żoną, próbowałem przedstawić jej racjonalne argumenty na to, że tata nie da sobie beze mnie rady i nie ma innego wyjścia niż wspólne zamieszkanie.

Mamy duży dom, więc tata miałby własny kąt i nie wydaje mi się, żeby to wpłynęło znacząco na jakość naszego życia. Gdy udało mi się przekonać Justynę, mój tata był szczęśliwy i w ramach wdzięczności obiecał, że wszystkie pieniądze ze sprzedaży jego mieszkania przekaże nam. Moja żona wydawała się tym zachwycona, ale po kilku tygodniach zaczęła narzekać. Nie podobało jej się, że tata siedzi przed telewizorem, gdy ona wraca z pracy, ponieważ rzekomo jej przeszkadzał, a do mnie miała pretensje, że poświęcam za dużo czasu ojcu, a ją zaniedbuję. Zupełnie nie wiem o co chodzi Justynie, tata praktycznie nie wychodzi ze swojego pokoju, więc nie jest możliwe, żeby codziennie siedział przed telewizorem w salonie. Rano pomagam mu wstać z łóżka, prowadzę do kuchni na śniadanie, a później tata wraca do swojego pokoju i siedzi tam aż wrócę z pracy. Mówiłem mu, że cały dom jest do jego dyspozycji, ale on nie czuje się jeszcze swobodnie i woli posłuchać radia i poleżeć zamknięty u siebie.

Kiedy moja żona powiedziała, że tata musi się wyprowadzić, myślałem, że zwariowała! Przecież niedawno sprzedał mieszkanie, gdzie niby miałby się udać? Justyna zasugerowała dom opieki, a ja zamarłem. Nie pozwolę, by mój ojciec trafił w takie miejsce, póki żyję i mogę sam się nim zająć. Nie chcę rozwodzić się z żoną, ale nie wyobrażam sobie teraz powiedzieć tacie, że ma kupić mieszkanie albo wynieść się do domu starców, tylko dlatego, że Justyna tak chce. Wiem, że tata zrozumiałby decyzję mojej żony, ale sumienie nie pozwoliłoby mi się tak zachować. Możecie mi coś doradzić? Do Justyny nie docierają żadne argumenty.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Mój tata coraz gorzej sobie radził, więc zdecydowałem, by się do nas wprowadził, ale moja żona miała na ten temat własne zdanie