„Moją działkę też skosisz” – sąsiadka raz podwiozła mnie do miasta i teraz myśli, że ciągle jestem jej coś winna

Cześć wszystkim! Jestem Eliza i mam 37 lat. Mieszkam w Warszawie z matką i córką. Pracuję na produkcji jako kierownik w jednej z większych fabryk. Życie w stolicy spowodowało, że musiałam znaleźć dla siebie spokojny zakątek, którym jest domek letniskowy. Jeśli jest to tylko możliwe, to spędzamy tam wszystkie dni wolne od pracy. Znajduje się tam mały ogród, w którym staram się z córką i mamą uprawiać warzywa. Jak to mówią – najlepsze są własne produkty bo na pewno wiadomo, że są w 100 procentach naturalne.

Wieś w której mam działkę znajduje się dość daleko od miasta, więc zwykle jedziemy tam samochodem.

Jeśli chodzi o sąsiadów, to wszyscy są w zasadzie emerytami i rzadko jeżdżą do miasta. Wszystkie niezbędne do życia produkty mogą kupić na lokalnym targu, który odbywa się co czwartek.

W tym artykule chciałabym poruszyć jedną trudną kwestię, która dotyczy relacji z sąsiadami. Ja najtrudniejszą i chyba najbardziej problematyczną relację miałam właśnie z sąsiadką, która swoją działkę ma tuż obok mojego domku letniskowego. Oddziela nas ogrodzenie ze wspólną furtką, więc w każdej chwili może wejść na nasze podwórko przez tę furtkę i na odwrót. Sąsiadka ma wiele kotów, które uwielbiają się wspinać po ogrodzeniu i biegać po naszym podwórku. Jednak najbardziej denerwują mnie jej pytania na temat mojego życia miłosnego.

„To jaką masz pracę?”, „kiedy zamierzasz sobie znaleźć jakiegoś normalnego faceta i wyjść za maż?” – takie i podobnego rodzaju pytania sprawiają, że omijam ją szerokim łukiem, byleby tylko nie zaczęła ze mną rozmawiać. Mama też ciągle mi powtarza, żebym nie wdawała się z nią w dyskusje, szczególnie te o moim życiu osobistym. Ale to niczego nie zmienia, bo sąsiadka potrafi nawet cały dzień zadawać pytania i wyrażać swoje opinie, nawet jeżeli jej nie odpowiadam jej ani jednym słowem. 

Niedawno zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Zepsuł mi się samochód, kiedy akurat byłam na działce, a musiałam tego dnia pilnie jechać do miasta załatwić coś w pracy. Zwróciłam się wtedy o pomoc do sąsiadki, bo wybierała się właśnie do miasta. Zgodziła się i podrzuciła mnie aż do centrum. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że tę jej “pomoc” będę musiała spłacać przez całe życie.

Nie prosiła od razu o nic, ale pewnego wieczoru chciała pożyczyć patelnię grillową. Pożyczyłam jej, bo nie zamierzałam żałować jej rzeczy. Niestety potem musiałam ją umyć za sąsiadkę, ponieważ nie pomyślała o  tym, że pożyczone rzeczy należy oddawać w tym samym stanie, w jakim się je wzięło.  

Najciekawsze jednak nastąpiło kilka dni później, kiedy postanowiłam skosić trawę na działce. Sąsiadka bez zaproszenia przyszła wtedy na moje podwórko i zaczęła pokazywać palcem, gdzie mam dokładnie skosić jej trawę. Powiedziała: „dokosisz swoją stronę i pozbędziesz się trawy także na mojej działce, bo tam już wszystko potwornie zarosło”. Pokazała też miejsca, gdzie powinnam wyrywać trawę rękami, ponieważ tam nie można używać kosiarki ze względu na delikatne ogrodzenie. W emocjach powiedziałam jej, że jak chce, to niech sama skosi tę trawę, bo mnie ona nie przeszkadza – w końcu nie znajduje się na moim terenie. 

Wtedy zaczęła mi wypominać, że ona mi pomogła, kiedy tego potrzebowałam. Tak, chodziło o tę sytuację, kiedy podwiozła mnie do miasta.

Wówczas zdałam sobie sprawę, jak bardzo człowiek może być interesowny i próbować wyciągnąć długofalowe korzyści z jednorazowej pomocy. Cóż, jeśli uważała, że tylko w ten sposób spłacę swój “dług wdzięczności”, to mogła od razu powiedzieć, wtedy nie skorzystałabym z jej pomocy, bo teraz próbuje zrobić ze mnie swoją niewolnicę. 

Poszłam do domu, wyjęłam z portfela 300 złotych i dałam sąsiadce. Na jej miejscu nie wzięłabym tych pieniędzy, bo sumienie by mi na to po prostu nie pozwoliło. Ona początkowo udawała urażoną, ale potem bez wahania sięgnęła po banknoty. Podziękowałam za pomoc, ale nie pozwolę więcej siebie tak traktować.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

„Moją działkę też skosisz” – sąsiadka raz podwiozła mnie do miasta i teraz myśli, że ciągle jestem jej coś winna