Nie daję sobie sama rady z dzieckiem, a mąż domaga się, żebym codziennie przygotowywała świeże obiady

Z jakiegoś powodu mężczyźni uważają, że kobiety na urlopie macierzyńskim tak naprawdę całymi dniami leżą na kanapie i nic nie robią. Przez lata małżeństwa rozpieściłam chyba męża i niestety, teraz chyba ponoszę za to konsekwencje.

Niedawno urodził nam się synek i oczywiście wraz z jego przyjściem na świat nasze życie się zmieniło. Teraz nie mogę nawet normalnie zjeść ani się wyspać, a o wypełnianiu obowiązków domowych jak dawniej też nie ma mowy. Mój mąż zdał sobie sprawę, że nie jestem w stanie gotować codziennie innego obiadu, więc po pracy zaczął chodzić na obiadki do mamusi. Nie mam nic przeciwko, ale z tego powodu praktycznie się nie widujemy.
Czasami mąż stwierdza, że będzie nocował u matki, bo nie opłaca mu się już wracać do domu. Przez to ciągle zajmuję się sama dzieckiem, a on żyje sobie bezstresowo. Jednocześnie oskarża mnie o wszystko, co złe i twierdzi, że to moja wina, że go nie ma w domu, bo gdybym gotowała codziennie jak wcześniej, to nie musiałby jeździć do mamy. Owszem, gdyby tylko zająć się przez chwilę synem, to mogłabym mu gotować, ale niestety, on nawet przez chwilę nie chce zająć się własnym dzieckiem!
Przed narodzinami nigdy nie było z tym problemu. Gotuję bardzo dobrze i mój mąż o tym wie. Na początku związku przytył nawet 10 kilogramów, tak go rozpieściłam różnymi pysznościami. Kiedy jednak byłam w ciąży, wszystko się zmieniło, bo nie zawsze czułam się na tyle dobrze, by gotować, a po narodzinach syna brakuje mi często po prostu czasu i czasami gotuję na parę dni, co nie podoba się mężowi.
Rozumiem, że mąż ma taką pracę, która wymaga od niego siły i wysiłku fizycznego, więc zbilansowana dieta jest dla niego ważna, ale bez przesady. Zresztą, wszystko dałoby się łatwo rozwiązać, gdyby zechciał mi tylko pomóc. Mój syn jest kapryśny i ciągle chce być noszony na rękach, więc jest mi po prostu ciężko spełnić kulinarne zachcianki męża. Mam nie tylko obowiązki rodzicielskie, ale także poza tym takie obowiązki jak sprzątanie, pranie, gotowanie oraz robienie zakupów.
– Nie będę jadł gotowego jedzenia! Dlaczego nie zrobiłaś sałatki? Nie kupiłaś warzyw?
W sumie codziennie słucham pretensji męża: a to coś mu nie pasuje, a to coś dla niego jest zbyt mdłe albo mało zróżnicowane. Gdyby chociaż raz sam coś ugotował, to może doceniłby moje wysiłki. Zamiast mi jednak pomóc, zaczął stołować się u teściowej, a jej to pasuje, bo dzięki temu spędza dużo czasu ze swoim ukochanym synkiem. Ja w tym czasie sama muszę zajmować się synkiem i nie mam od nikogo żadnej pomocy, ponieważ ani moja matka, ani teściowa nie spieszą się, by mi jakkolwiek pomóc. O mężu, jak już wcześniej wspomniałam, w ogóle nie ma co robić. Czy w ogóle można nazwać ich rodziną?
Nie wiem, co robić. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jest mi ciężko. Mąż uważa, że to on ma rację i gdybym normalnie gotowała, to nie musiałby jeździć do matki.
Nieraz mówiłam, że potrzebuję pomocy, ale z jakiegoś powodu krewni puszczają to mimo uszu. Nie proszę o to, by zajmowali się moim synem całymi dniami. Chciałabym po prostu mieć swobodną chwilę na to, by w spokoju posprzątać, ugotować i pójść pod prysznic.
Teściowa tylko się cieszy i czuje, że wygrała tę bitwę. Z mężem praktycznie się nie widuję, ponieważ cały wolny czas spędza z mamą. Czuję, że to wszystko może skończyć się rozwodem.
Jak wytłumaczyć mężowi, że tak nie powinno być? Czy uda mi się jakoś do niego dotrzeć?

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Nie daję sobie sama rady z dzieckiem, a mąż domaga się, żebym codziennie przygotowywała świeże obiady