Moja żona jest bardzo niewdzięczną osobą, ponieważ nie docenia niczego, co robię dla naszej rodziny.
Zawsze marzyłem o synu, więc kiedy dowiedziałem się, że będziemy mieli córeczkę, byłem trochę zawiedziony. Żona do ostatniej chwili milczała na temat płci dziecka, nie mogłem nic wywnioskować z jej zachowania. Tak się złożyło, że byłem bezrobotny, więc przez pewien czas rodzina utrzymywała się wyłącznie z zasiłku macierzyńskiego mojej żony. Tuż przed porodem poszedłem do pracy jako taksówkarz.
Kiedy moja żona została wypisana ze szpitala i wraz z córką wróciła do domu, nie mieliśmy prawie żadnych oszczędności. Postanowiłem pracować prawie całą dobę i wracać do domu tylko po to, żeby odpocząć, ale nie narzekałem, że w domu jest brudno, dziecko krzyczy, a lodówka jest pusta. Po dwóch tygodniach wszystko się uspokoiło i poprawiło.
Jednak po miesiącu żona zaczęła mnie oskarżać, że jej nie pomagam. Moja córka płakała i była niegrzeczna w dzień i w nocy. W ogóle nie odpoczywałem, przez co ledwo dawałem radę pracować. Nie miałem siły pomagać żonie. Obowiązki domowe należały do niej, a zarabianie pieniędzy do mnie. Co więcej, nadal nie narzekałem na czystość mieszkania ani na brak domowego jedzenia – mogłem się bez tego obejść.
Jakiś czas później moja żona się uspokoiła, a ja zdałem sobie sprawę, że jestem już tym wszystkim zmęczony. Pracowałem na dwa etaty, żeby spłacić długi za dom, który razem z siostrą wzięliśmy na kredyt dla moich rodziców. Chciałem, aby moja matka i ojciec spędzili spokojnie starość w swoim własnym domu.
Razem z żoną zaciągnęliśmy również kredyt samochodowy, abym mógł wozić ją i córkę do lekarza. Moja żona zaczęła mi wypominać, że to ona płaci za samochód, a nie ja. Wspólnie zdecydowaliśmy, że rata za samochód będzie opłacana z pieniędzy z urlopu macierzyńskiego i oszczędności, ponieważ nie stać mnie było na spłatę dwóch kredytów.
Wściekłem się i zawiozłem ją do jej mamy. Od tego momentu było jeszcze gorzej, po rozmowie z matką zaczęła mówić o rozwodzie. Co mogę zrobić? Nie mogę ciągle spełniać jej oczekiwań, bo jestem zbyt zajęty pracą. W końcu żona stwierdziła, że jej matce jest ciasno, więc przywiozłem ją z powrotem. Przyjechała do domu zalana łzami i powiedziała coś, co bardzo mnie zabolało: „Nasza córka ma już sześć miesięcy, a w tym czasie nie usłyszałam od ciebie ani jednego słowa wdzięczności – same skargi”. To zabrzmiało tak, jakbym w ogóle nie był człowiekiem.
Czy ona naprawdę nie zauważa jak ciężko pracuję? Robię wszystko, co w mojej mocy, aby nam niczego nie brakowało. Moja żona nie wychodzi nawet z domu, sam muszę robić zakupy i załatwiać inne sprawy w mieście.
Jestem silnym człowiekiem, ale mam już dość. Codziennie słyszę tylko narzekania i marudzenie, ale zaciskam zęby i się nie skarżę. Praca, awantury, niezadowolona i niewdzięczna kobieta – co to za życie?