Nikt nie czekał na nas w domu.

Pielęgniarka powiedziała nam rano, że jutro wszystkie możemy wyjść do domu. Widziałam radość w oczach innych kobiet, ale mnie osobiście było wszystko jedno.
W sali leżałyśmy we trzy, tak się złożyło, że urodziłyśmy tego samego dnia, bez komplikacji. Wszystkie noworodki były okazami zdrowia, więc nie było potrzeby trzymać nas dłużej na oddziale. Moje dwie nowe koleżanki od razu chwyciły za telefony i poinformowały chyba pół swojej rodziny o tym, że jutro będą już w domu. Ja wykonałam tylko jeden telefon, ale mój mąż Wiktor nie odebrał połączenia.

Kiedy dziewczyny skończyły rozmawiać rodzinami, zaczęły się chwalić co je czeka w domu. Justyna mówiła, że mąż z pozostałymi dziećmi przygotowali małe przyjęcie, by powitać nowego braciszka. Kamila niemal krzyknęła podekscytowana, że do niej przyjeżdża siostra zza granicy, by powitać małą siostrzenicę i na pewno będą też jej rodzice i teściowie, bo to było pierwsze dziecko w ich rodzinie.

Po ich uśmiechach było widać, że nie mogą doczekać się jutra. Na mnie nikt nie czekał w domu, mąż wyjechał za lepszą pracą, żeby było nas stać na wychowanie dziecka, miał tyle obowiązków, że nawet nie mógł odebrać telefonu. Moi rodzice nie żyją, nie mam rodzeństwa, a najbliżsi męża jakoś nie kwapią się do pomocy czy przywitania nowego członka rodziny. Na szczęście Wiktor wraca do Polski za kilka dni na dłuższy urlop i na pewno niedługo wszystko się ułoży. Ostatnio jak rozmawialiśmy, to wspominał coś o możliwości pracy bliżej domu.

Tymczasem musiałam z uśmiechem patrzeć jak dziewczyny szykowały się jutrzejszego wypisu i mieć nadzieję, że poradzę sobie sama te kilka następnych dni. Wiele przeszłam w życiu i wiem, że teraz też sobie dam radę, ale przykro mi, że w tak ważnym momencie jestem zdana na samą siebie.

A Wy jak wspominacie pierwsze dni po porodzie?

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Nikt nie czekał na nas w domu.