Miałam okazję przekonać się osobiście jak wiele w życiu zmienia pojawienie się dziecka, to nowy wymiar odpowiedzialności. Razem z Rafałem planowaliśmy dziecko jeszcze przed ślubem, wiedzieliśmy, że chcemy mieć w przyszłości trójkę maluchów, ale po urodzeniu Milenki, okazało się, że mój mąż nie był na to gotowy. Kiedy nasza córka skończyła dwa lata, odeszłam od niego, a powodów było wiele. Rafał zarzucał mi, że bardzo przytyłam po ciąży i nie było to miłe zwrócenie uwagi, ale chamskie docinki z jego strony i wyśmiewanie się. Nie czułam od niego szacunku… Z czasem zaczął coraz więcej pić, a potem stawał się nie do zniesienia. Miał wobec mnie ogromne wymagania, ale nigdy w niczym mi nie pomógł! Odnosiłam wrażenie, że ani ja, ani dziecko, nic dla niego nie znaczymy.
Postanowiłam spakować się i wynieść do rodziców. Niestety nie miałam pensji, ponieważ bardzo młodo wyszłam za mąż i zanim podjęłam zatrudnienie, okazało się, że jestem w ciąży. Dlatego, gdy Rafał powiedział mi, że nie ma zamiaru łożyć na mnie i dziecko, nie mogłam postąpić inaczej, jak tylko złożyć pozew o rozwód i się od niego wynieść. Niestety moi rodzice nie byli zadowoleni, kiedy mnie zobaczyli z walizkami pod drzwiami. Szczególnie moja mama, która zaczęła mnie obarczać winą za rozpad małżeństwa i namawiała bym wróciła do Rafała i wszystko naprawiła. Już wtedy nie wyobrażałam sobie życia u jego boku, więc nie miałam zamiaru słuchać mamy, ale nie miałam się gdzie podziać.
Wielokrotnie próbowałam przemówić do rozsądku Rafałowi, ale nic nie działało – ani prośba, ani groźba. Nie miałam ochoty dawać mu już więcej szans. Pamiętam jak się cieszył przez kilka dni po narodzinach Milenki, jak na nią czekał… przygotował dla niej pokoik, przyjechał po nas do szpitala. Nie rozumiem dlaczego tak się zmienił. Nasza córeczka jest wymagającym i marudnym dzieckiem, więc spędzałam z nią bardzo dużo czasu, zaniedbując męża, ale to chyba logiczne! Gdyby chciał, mógł przecież dzielić ze mną opiekę nad nią, mogliśmy to robić wspólnie, ale on wolał pić. Dlatego nie mam sobie nic do zarzucenia.
Niestety nie mogę liczyć na pomoc rodziców, mieszkam u nich dopiero tydzień, starając się o miejsce w żłobku dla Milenki i usiłując znaleźć sobie pracę. Jednak oni nie doceniają moich starań. Są przyzwyczajeni do życia w spokoju, a głośne i wymagające uwagi dziecko im bardzo przeszkadza. Jestem na skraju załamania, nie mam pojęcia dokąd udać się po wsparcie. Nie chcę ciągle wysłuchiwać wyrzutów moich rodziców, mam wystarczająco dużo problemów, ale nie mam się gdzie podziać. Nie czuję się tu mile widziana, macie jakieś pomysły co mogłabym zrobić?