Żył sobie pewien pies. Mieszkał obok przystanku autobusowego, pod sklepem. Przechodnie go zawsze karcili:
– Położy się tutaj i aż strach podejść. Nigdy nie wiadomo, co takiemu psu przyjdzie do głowy – mówili, ale pies tylko wciskał się głębiej pod ławkę, bojąc się utraty tego jego „domu”.
Ktoś go skarcił, ktoś inny po prostu kopnął, ale byli też tacy, którzy go głaskali i częstowali czymś smacznym. Pies akceptował już wszystko: zarówno ludzką dobroć i jak i podłość. Nie narzekał na nic.
Widząc ludzi spacerujących rano ze swoimi psami, marzył o znalezieniu dobrego opiekuńczego domu, ale uliczne kundle, nawet najmądrzejsze i najmilsze, rzadko się podobają…
Tak myślał, a jego oddane psie serce jeszcze bardziej tęskniło i bolało.
Pewnego ranka, obserwując ludzi pędzących do pracy, zobaczył pewną dziewczynę.
Bardzo się spieszyła i rozmawiała przez telefon, chciała przejść przez ulicę. Widząc pędzącego w jej kierunku psa najpierw się przestraszyła, a potem oburzyła:
– Zostaw mnie! Spóźnię się na zajęcia!
– Nie da się z nimi żyć, z tymi przybłędami – z oburzeniem zacisnęła usta starsza pani, która czekała na autobus – Gdzie są władze miasta, czemu nie zrobią z tym porządku?!
Pies wciąż za nią podążał. Chwycił dziewczynę za krawędź modnego płaszcza i spojrzał jej wiernie w oczy, wydając żałosne dźwięki.
– Co Ty tak z nim się cackasz?! – co? – oburzył się mężczyzna nadzorujący porządek jednej z kamienic, rzucając miotłą w mokre od deszczu liście.
Po zrobieniu już kilku kroków i przekroczeniu jezdni, dziewczyna zrobiła kolejny krok, jednak tym razem w tył, próbując uwolnić się od nudnego kundla. W tej chwili samochód pędzący z pełną prędkością prawie ją powalił…
Oburzeni przechodnie ucichli, a pies powoli wrócił na swoje miejsce pod sklepem. Zasłonił zmęczone oczy łapką, a kiedy je ponownie otworzył, zobaczył przed sobą tę samą dziewczynę. Uśmiechała się, opierając dłoń o policzek i kucając przed nim, czule podrapała go za uchem.
– Ech, powiedziałam Ci, że spóźnię się na zajęcia – powiedziała – No i trudno, muszę Ci pokazać Twój nowy dom. Przystanek czy sklep nie jest najlepszym miejscem dla psa, prawda? Hej, leniu, obudź się, idziemy do domu, słyszysz, odważny?
Pies nie mógł uwierzyć w swoje szczęście: teraz ma swój dom i dobrą kochankę właścicielkę. Przez całą drogę trzymał zęby na krawędzi jej płaszcza, bojąc się, że ją zgubi, a przechodnie potrząsali głową z wyrzutem lub po prostu uśmiechali się, widząc piękną dziewczynę i umazanego błotem psa, który po prostu się w końcu odnalazł…