Szłam sobie po moich wiejskich ulicach początkiem października. Nagle zaczęło biec za mną coś małego, białego i piskliwego. To coś przytuliło się do nogi, objęło mnie łapami i wydało z siebie tak żałosny dźwięk, że aż serce mnie zabolało.
Wzięła ją w ramiona (ponieważ była to kotka) i nagle przestał płakać. Chwyciła mnie za koszulkę z całych sił, jakby chcąc przywrzeć do mnie na zawsze.
Raczej w pracy nie byłabym mile widziana ze zwierzęciem, dlatego zadzwoniłam do naszego domowego stratega, który akurat był w pracy. Odebrał, a ja powiedziałam: „znalazłam kotkę, przykleiła się do mnie, a ja już się spóźniam do pracy”.
To, co lubię w strategu, to to, że nigdy nie mówi „nie”, ale od razu zaczyna rozwiązywać problem. Chociaż na początku jest trochę zdenerwowanym, ponieważ w domu mamy już dwa koty i psa, ale decyduje się na kolejnego.
Raz chciałam pożartować i powiedziałam przez telefon, że kupiłam samochód, ale teraz nie wiem, co z nim zrobić, ponieważ otworzyłam maskę, a pod nią niczego nie było, pustka.
To był jedyny raz, kiedy milczał przez minutę. Bałam się nawet, czy tam nie zemdlał, a pracuje w pobliżu szyn, pociągów…
Dotarłam do przystanku, strateg zgarnął mnie z niego z kotką i zabrał do pracy, a potem wrócił do domu. Nie miałam więc okazji zobaczyć, jak ta biała, puchata kruszynka dołącza do domowego ZOO.
Koty – Sfinks i Szkot – przez długi czas go ignorowały. Na przykład wykazywały postawę w stylu: “nie ma tutaj dla Ciebie miejsca, kiedy podawane jest jedzenie. Spieprzaj!”.
Wama znów miała załamanie nerwowe: “co za amebę znowu przyniosłaś do domu bez mojej zgody?” i próbowała wepchnąć sobie całe małe stworzenie całkowicie do ust.
Stworzenie syczało demonicznie i próbowało pozostać łapkami na podłodze.
Potem dokładniej się nią zajęliśmy – usunęliśmy mu pchły, robaki, dokładnie go umyliśmy.
Minął miesiąc. Wama pogodziła się z obecną sytuacją. Cóż, to mądre stworzenie.
Sfinks jeszcze się nie oswoił, ciągle stara się ignorować kotkę, poza tym to starszy kot i bardziej leniwy. Z kolei Szkot dopiero co skończył rok i chętnie biega za ptakami, więc trochę towarzyszył naszemu nowemu członkowi rodziny.
A sama Bajka…W życiu nie widziałam takiego aktywnego kotka.
Po pierwsze, jest ciągle czymś zajęta. Kopie kwiaty, przewraca miski, rozrzuca skarpetki po całym domu i próbuje przekładać ciężkie buty zimowe, ale te nie chcą współpracować, więc za karę wyjmuje z nich sznurowadła.
Wszystkie swoje kiepskie maniery pokazuje na podwórku, a także uwielbia bawić się wszystkimi brudnymi rzeczami, sama stając się brudna.
Ostatnio razem ze Szkotem odkleili linoleum i zaczęli spod niego wyciagać jakieś śmieci. Potem razem zdzierali niektóre zasłony, co skłoniło mnie do ich zmiany z tych wieszanych na żabki na te z ciężkimi pierścieniami. Oczywiście próbowali poradzić sobie i z tą przeszkodą, ale niestety, okazało się to dla nich po prostu niemożliwe.
Wszystkie najczęściej używane kosmetyki czy po prostu plastry i maście na otarcia czy stłuczenia jak do tej pory były przechowywane w wazie w kuchni. Obecnie wazy już nie ma, ponieważ została stłuczona, a kosmetyki zostały rozwleczone po całym domu, przez co wciąż nie mogę niczego znaleźć.
Wczoraj złapałam Bajkę z kartą bankową w zębach, którą zostawiłam na komodzie – gdzieś ją już ze sobą niosła. Z zainteresowaniem obserwowałam tę sytuację ponieważ chciałam wiedzieć, gdzie zamierza ją zanieść.
Okazuje się, że chciała zakopać ją w ogrodzie. No tak, pieniądze są niepotrzebne!
W szopie mamy wszelkiego rodzaju niezbędne rzeczy – grabie, widły, torby z nawozami, ziemia na kwiaty i tym podobne. Na noc przez przypadek zostawiłam niedomknięte drzwi, no dosłownie szpara miała 1cm. Kotka bez problemu weszła do środka.
Obudziliśmy się o drugiej w nocy przez huk, który dochodził z podwórza. Widły spadły na okno w szopie i po wyjściu na zewnątrz zobaczyliśmy tylko stos szkła.
Cóż, rozumiesz…
Inną sztuczką jest umieszczenie futrzanej, piszczącej zabawki tuż przy wejściu do jakiegoś pokoju. Tym sposobem idąc w nocy napić się wody, nagle nadeptuje się na zabawkę i jej denerwujący dźwięk zrywa ze snu innych domowników. Jednak kiedy pies chodzi po domu w środku nocy, koty patrzą na niego osądzająco – “ i co tutaj tak łazisz w środku nocy, kiedy śpią wszystkie przyzwoite zwierzęta?”.
Wcześniej wszystkie zwierzaki spały spokojnie dopóki nie wstaliśmy.
Mała wstaje o siódmej, chociaż to i tak wielkie szczęście, że nie o szóstej. Najpierw miauczy, potem zaczyna gryźć w nogi i skakacze po łóżku. Już trochę wiemy, jak ją przechytrzyć – kładziemy się na brzuchu, a wtedy chrapiemy jak jakiś traktor, co ją skutecznie odstrasza.
Co do jedzenia, to jest strasznym żarłokiem – je tyle samo, co Wama, która jest psem i waży od niej cztery razy więcej! No dobra, może przesadzam, ale trzy razy na pewno!
Podczas gdy wszyscy spokojnie podchodzą do swoich misek, Bajka szybko wyjada karmę z własnej, a potem biegnie odpychać innych i zjadać ich porscje. Sfinksa musimy karmić na blacie, bo tam Bajka jeszcze nie doskakuje.
Kiedy wszystkie miski są już puste i wylizane do cna, Bajka wygląda jak okrągła biała kula z puchatą nitką na końcu i na chwilę się uspokaja. Najwyraźniej brakuje jej energii na jednoczesne trawienie jedzenia i ściganie się w z innymi zwierzakami.
Teraz panuje cisza. Wszystkie rzeczy są porozrzucane, właściciel zbiera puste miski i je myje, czując, że życie jest w porządku.
W końcu mam okazję wypić kawę w ciszy, dopóki ta żarłoczna armia nie nadejdzie znowu. Potem zaczną biegać po korytarzu miaucząc i szczekając albo waląc głowami w ściany i drzwi.
Och, mogę wypić drugi kubek!
Albo zdrzemnąć sie?
A nie, już za późno. Gdy próbowałem wysłać zdjęcie, ten potwór już przyszedł i zaczął mi edytować tekst, depcząc po klawiaturze.