Pożyjemy jeszcze

Przez całe życie dziadek Władysław pił tylko z tej filiżanki. Herbatę, mleko czy coś innego, ale tylko pod warunkiem, że z tej filiżanki. Faktycznie, była piękna.

To duża, szeroka filiżanka, w sam raz dla dziadka. Niektóre z kwiatów ją zdobiących zostały ręcznie namalowane – jaskry, a może to nie jaskry, ciężko się zorientować…

Filiżankę tę jeszcze przed ślubem podarowała mu Eleonora mówiąc z przebiegłym uśmieszkiem, że kiedy go stłucze, tym samym zapomni o niej…

Jutro akurat mają złotą rocznicę ślubu. Przygotowali się, jak nie wiadomo co… Wszystkie dzieci przyjdą ale nie same, a ze swoimi rodzinami – partnerami oraz dziećmi. Starszy syn Piotrek ma już wnuczkę, a więc Władysław i Eleonora mają prawnuczkę, która ma półtora roku. Postanowili nakryć stoły na podwórku – przyjaciele z tamtych lat wciąż żyją, są zdrowi i również przyjdą. Nie wszyscy dotarli do złotej rocznicy, więc byli zdumieni tym, że im się udało i gruchają wciąż jak dwa gołąbki.

Pozostały już tylko ostatnie przygotowania, między innymi zrobienie deserów w pucharkach. Eleonora wspięła się po nie i… machając nieporadnie rękami zbiła filiżankę! Tyle lat stała, była używana i nic jej nie było, a tutaj bach, w jednym momencie jej nie było. 

Eleonora tylko sapnęła:

– To chyba na nieszczęście, jak to mówią…

A Władysław… Władysław był zły po prostu do granic możliwości.

– Co tak machałaś tymi swoimi grabiami? Czego tam potrzebowałeś? Pieprzu? Gdzie pieprz, a gdzie filiżanka! Ile lat stała! Z czego teraz będę pić?

Trzasnął drzwiami tak, że aż zadrżały.

Teraz nie pojawi się wkrótce, skoro tak się wściekł…

Eleonora próbowała do siebie jakoś dopasować rozbite fragmenty:

 – Nie, nie uda się tego skleić.

No nic, musiała się wziąć do dalszej roboty. Wszystko było już zrobione, a jej małżonka wciąż nie było. 

– Gdzie go poniosło? Może w karczmie jest? Ale on nie pije… Zdrowie już nie to, nie może pić… .

Chwilę odpoczęła, ale też wyszła, aby kupić chleb i słodycze dla dzieci. To dzieciaki wychowywujące się w mieście, więc dżem może im nie wystarczyć. 

Teraz w ich wiosce jest kilka sklepów, sporo niedawno otworzyli. Kiedyś był tylko jeden i głównie był tam tylko chleb, śledzie i nafta.

Weszła do jednego ze sklepów, w którym sprzedawano porcelanowe naczynia. Przez długi czas oglądała filiżanki i zobaczyła jedną. Piękna! Czy przez całe życie mieli okazję chociaż raz napić się z takiej zjawiskowej filiżanki? Była granatowa ze złotym wykończeniem, aż błyszczała… Tylko była trochę droga. Cóż, skoro sama jest winna…

– To kobalt – powiedziała młoda ekspedientka, w zasadzie jeszcze nastolatka. Czyja to córka, Eleonora  już nie pamiętała. Twarz miała ładną, jakaś znajoma.

– Było ich tylko kilka, proszę ją wziąć, na pewno Pani nie pożałuje. To ostatnia sztuka…

Cóż, skoro to ostatnia sztuka… I w dodatku kobaltowa. Eleonora wyjęła portfel. 

W domu rozłożyła się na kanapie, sapnęła i zobaczyła mieniące się kolory filiżanki… samo piękno! 

“ Będzie w zamian za stłuczoną. Spojrzy na nią, był zdenerwowany, ale może mu przejdzie. Wtedy, jeszcze przed ślubem, chyba zwariowałam mówiąc mu o tym, że o mnie zapomni, kiedy filiżanki już nie będzie… To przesądy, przecież tyle lat się nawet nie kłóciliśmy, nawet o poważne sprawy…”.

Tak, podziwiała filiżankę że nie zauważyła, jak drzwi się otworzyły, a buty Władysława pojawiły się w sieni.

Chciała przykryć kubek ręcznikiem, ale nie zdążyła.

Władysław wszedł i jakby osłupiał na widok filiżanki.

– Władziu, kupiłam Ci, żebyś się nie smucił. Przeżyjemy jeszcze pięćdziesiąt lat, co?

– Przeżyjemy… – odpowiedział spokojnie staruszek – Przeżyjemy, jeśli nie będziesz tak machała tymi swoimi rękami… Ja też coś mam…

Ostrożnie wyjął coś z plastikowej torby sklepowej, rozpakował i…

Tutaj z kolei Eleonora zaniemówiła – filiżanka bya dokładnie taka sama, jak ta, którą ona kupiła…

– Kupiłem ją dla Ciebie. Byłem zdenerwowany, bo pomyślałem sobie, że miałem żonę, z którą żyłem tylko pięćdziesiąt lat… Za krótko! – Władysław zaśmiał się zawstydzony.

Ostrożnie postawił zakupiony kubek obok pierwszego. Zachodzące słońce oświetliło oba kubki – oba błyszczały i mieniły się złotem w jego ostatnich promieniach…

Władysław ostrożnie chwycił Elonorę za ramiona.

– Pożyjemy więcej, żonko, jak myślisz? – spytał czule.

– Pożyjemy, mężu… – odpowiedziała echem, uśmiechając się…

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Pożyjemy jeszcze