Prezenty w zamian za…

– Babciulu, co Ty tam masz? – moja trzyletnia córeczka ledwo nie włożyła głowy do torby teściowej, tak bardzo była zainteresowana tym, co jest w środku.  

Jeszcze tydzień temu ten etap spotkania z ukochaną babcią był trzeci i następował po powitaniu i „przytulaniu”, ale w ciągu tych siedmiu dni stało się to dla małej już “niewygodne”, bo po co to odkładać w nieskończoność? Co przyniosła dla ukochanej wnuczki? Dlaczego z tym  tak zwleka?

Pewna znana mi osoba ma “cenną radę, która zaczyna się od słów: 

“Jeśli podszedłeś pod choinkę, zabierz swój prezent od razu…”.

Moja córka nigdy tego nie słyszała, ale może sama doszła do tej niezwykłej „mądrości”. Nie ma w sumie o co jej obwiniać. Jeśli babcia za każdym razem po przekroczeniu progu naszego mieszkania – czy to po wizycie u stomatologa, czy wyjściu z piekarni – daje jej jakiś prezent, to ona będzie myślała, że jakiś miły podarunek to nieodłączny atrybut babci, jak jej płaszcz czy okulary.

– Książeczkę – odpowiedziała babcia ciesząc się, że może uszczęśliwić wnuczkę.

– Lalkę! – innym razem wyjmuje zabawkę z torby.

– Spinki do włosów! – przekazuje je wnuczce.

– Jajko niespodziankę! – rozpływała się z miłością patrząc na wnuczkę, szukającą jajka w torebce. 

– Misia – przyniosła jej go w dużej siatce.

– Kredeczki, lubisz rysować? – zapytała, chociaż znała odpowiedź. W końcu dawała jej to w tym samym tygodniu, w którym podarowała jej pisaki, a dosłownie dwa dni wcześniej akwarele i małe płótna… A tydzień wcześniej podarowała jej woskowe kredki.

– Nowa spódnica, taka w sam raz dla księżniczki! – babcia zaprasza wnuczkę do przymierzenia nowego ciuszka, chociaż jeszcze wczoraj dała jej bezrękawnik, a jeszcze wcześniej kapcie z różową, futrzaną obwódką.

Wnuczka posłusznie demonstrowała za każdym razem przydatność prezentów. Kredki? Siada i rysuje. Spinki do włosów? Spina sobie nimi grzywkę. Książka? Siada przed babcią na podłodze i ją ogląda strona po stronie. Cukierki? Je natychmiast mimo tego, że w kuchni czeka na nią jeszcze na wpół niezjedzona zupa. Bańki mydlane? Zacznie je puszczać w pokoju pod sufitem i w korytarzu! Nowe rajstopy? Zdejmuje stare i wyrzuca gdzieś w kąt. 

– I to tyle? – po raz kolejny widząc tylko małe opakowanie plasteliny od babci chwilę się namyśla: czy to już moment na to, aby dziękować i zacząć coś lepić, czy może babcia ma dla niej coś ciekawszego? 

– To wszystko – przeprasza babcia – Przyniosę Ci więcej, dobrze?

– Dobrze – wnuczka kiwa głową na potwierdzenie. Babcia przytula ją – zostało jej wybaczone. Jak widać, w jednym momencie nie stała się niekochana, niepotrzebna i odtrącona. 

– Nie pomyślałam, że ona już z tego wyrosła i ja jej wciąż jakieś drobnostki przynoszę. Pójdę jutro do sklepu i kupię dla niej coś lepszego – Teściowa sama przede mną się usprawiedliwiała i była chyba zadowolona z tego, że zobaczyła, gdzie popełniła błąd.  

– Może lepiej spróbować przyjść bez prezentu? – staram się delikatnie poruszyć bolesny temat, którego mąż radził nie tykać – a to “mama się obrazi, rozpłacze, będzie przeżywać!”. 

– Jak to? – przez grube okulary patrzyły na mnie zaskoczone oczy. Teściowa próbuje zrozumieć, o czym mówię, ale nie potrafi.

– Chciałabym, żeby Ewa kochała Cię tak po prostu. Cieszyła się z Twoich wizyt i z faktu, że Ty, jej babcia, ją odwiedziłaś. Aby doceniała czas spędzony z Tobą, rozmowy. Ona ma do Ciebie inne podeście, nauczyła się, że dostaje od Ciebie prezenty i tego oczekuje. A można to zmienić. Na przykład wczoraj kiedy już poszłaś, dopóki nie zasnęła śpiewała piosenkę, którą jej zaśpiewałaś.To jest ważne…

Słowa o piosence poruszyły teściową, ale nie przekonały.

– Czy nie mogę jej przynosić chociaż cukierków?

– Nie.

– A jabłuszka? Z mojej działki! 

– A jabłuszka oczywiście, można! – już sama zaczęłam się martwić, że może faktycznie uraziłam jakoś teściową. Cały wieczór była milcząca i wyszła jakaś zadufana! 

– Mamo, babcia plineset mi jutlo wiele zecy! – oznajmiła córka, gdy tylko zamknęły się za nią drzwi.

– A może zrobimy na odwrót? Może zrobimy jakiś prezent dla babci? I poprosimy, aby nic nie przynosiła w swojej torbie, aby miała miejsce na zebranie podarku od nas, co? 

Wydawało mi się, że pozbawiłam córkę codziennej radości, ale z drugiej strony chciałam zaszczepić w niej nawyk do robienia niespodzianek innym, tym samym zapełniając jej “pustkę” po otrzymywanych prezentach. Okazało się, że wcale nie była tym zasmucona – nie było płaczu czy tupania nóżką ani krzyczenia “daj!”, “ja chcę” czy “to moje!”. Możliwość podarowania prezentu babci ucieszyła ją bardziej, niż którykolwiek z prezentów od babci, jaki otrzymała w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.

Kiedy babcia pojawiła się u nas następnego dnia, na korytarzach powitałyśmy ją ciastem które razem upiekłyśmy, dałyśmy jej portret, który również narysowała z moją pomocą i wręczyłyśmy jej pudełko czekoladowych cukierków. Babcia się śmiała, ale widziałam w jej oczach łzy wzruszenia.

– No, to obdarowałyście starą babkę! – powiedziała zamiast “dziękuję”, ewidentnie nie mogąc przywyknąć do tego, że w końcu to jej ktoś coś podarował. I to tak po prostu, bez okazji. Nagle nie ma pytań o to, co ma w torbie, co dzisiaj da i czy to wszystko!.

– Wyjdź! – wnuczka przejawiła wielką prostolinijność w zachowaniu, gdy babcia zbyt długo u nich siedziała. Można by pomyśleć, że jest niegrzeczna, jednak dalsza część jej wypowiedzi pokazała, że dziewczynka nie miała zamiaru taka być:

– Musimy już wziąć się do loboty, zeby zlobić plezent dla Ciebie na jutlo. Potem możesz tu pzyjść!

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Prezenty w zamian za…