Moja córka jest niezwykle bystrą dziewczynką, która ma talent aktorski, a w dodatku ma świetną pamięć. Z tego też powodu nauczyciele chętnie biorą ją do publicznych wystąpień na różnych uroczystościach. Problem w tym, że zwykle robią to dzień, maksymalnie dwa przed taką uroczystością, ponieważ córka zwykle zastępuje jakieś inne dziecko, które się rozchorowało. Tym samym ratują program wydarzenia, a mnie przysparzają kolejny problem.
Tym razem niespodziewanie obsadzono ją w roli pora. Oczywiście o wszystkim dowiedziałam się po powrocie z pracy. Na szybko kupiłam zieloną koszulkę i inne tkaniny w tym samym kolorze, tylko o innej tonacji. W domu szybko narysowałam projekt, który miał się dodatkowo składać ze sztywnego kartonu obitego w jaśniejsze, zielone materiały. Potem zaczęłam szyć, aby zdążyć na czas.
Następnego dnia do szkoły miał ją zaprowadzić dziadek. Raczej sam nie zorientowałby się, jak należy ubrać wnuczkę na przedstawienie, dlatego rozpisałam mu wszystko w szczegółowej instrukcji oraz zapakowałam odpowiednio rzeczy.
Niestety, tego samego dnia roztrzęsiona wychowawczyni córki zadzwoniła do mnie informując, że “rudy kot”, czyli bohater tego przedstawienia rozchorował się i dobrze by było, gdyby córka przejęła tę rolę. Jak się niestety okazało, nie było dla tego bohatera kostiumu, więc trzeba było zmienić koncepcję i zrobić kolejne przebranie.
Zadzwoniłam wtedy do mojego taty i opowiedziałam mu o wszystkim. Ten stwierdził, żebym się niczym nie martwiła, bo on sam sobie z tym poradzi, tym bardziej, że jego trzech przyjaciół z klubu seniora mu na pewno pomogą, tym bardziej, że jeden z nich był niegdyś szewcem, więc na pewno potrafi szyć!
Pewna tego, że na pewno sobie poradzi, wróciłam po prostu do pracy – miałam akurat nocną zmianę na stacji benzynowej. Jakiś czas później zadzwoniłam do taty, aby zorientować się, jak sobie radzą, ale odebrała córka i powiedziała, że dziadek poszedł kupić pomarańczową koszulkę, pan Józef wycina coś z kolorowego kartonu, a pan Zdzisiu z panem Heńkiem też coś robią, ale w kuchni i głośno się przy tym śmieją.
Godzinę później córka napisała, że chyba idzie już spać. Dziadek rysuje jakieś krzywe uszka na kartonie, pan Heniek szuka słoika z piklami i pije piwo. Reszta towarzystwa próbuje obszyć pozostały karton pomarańczowym materiałem i robi z puszek ogon.
Chwilę po północy córeczka zadzwoniła i powiedziała, że ma już przebranie, ale ma ono kilka drobnych wad. “Twórcy” kostiumu już zasnęli, a ona została sama z efektami ich pracy. Zaczęła wymieniać te “drobne wady”:
Pan Józek niestety na kartonie krzywo narysował mordkę kota – niestety, ale za bardzo trzęsły mu się ręce. Kiedy próbował jakoś to uratować, przypadkowo zrobił dziurę w koszulce, do której przytwierdzona był koci pyszczek. Był więc zmuszony do ratowania się taśmą klejącą, która nieznośnie szeleszczała przy każdym ruchu.
Tata szedł w zaparte i zapewniał mnie, że nie mam się o co martwić, że strój jest świetnie wykonany! Córka jednak nie podzielała jego entuzjazmu i opowiadała mi o wszystkim, podczas gdy oni spali tam w najlepsze. Wówczas jeszcze bardziej zwątpiłam w powodzenie tego całego przedsięwzięcia.
Prosto z pracy pojechałam do szkoły, aby zobaczyć, jaki strój wymyślili córeczce starsi panowie. Spóźniłam się na nie jakieś 15 minut, ale już z oddali dobiegły mnie salwy śmiechu, których do dzisiaj nie zapomnę. Kiedy weszłam do środka zobaczyłam, jak rudy kot próbuje przeskoczyć przeszkodę.
Kanciasty, bijący po oczach swoim pomarańczowym, rozklejający się strój był do samych stóp mojej córki, a zezowata, krzywa mordka kota naprawdę wzbudzała litość. Taśma klejaca, która została użyta w dużej ilości szeleszczała jak łamane, jesienne liście, co w ogóle nie podkreślało kociej zgrabności i zwinności. Wszystko dopełniał ogon z puszek wsadzony do pomarańczowej pończochy.
Rudy kot przypominał bardziej starego, zaplchlonego kocura, który z wielkiej nienawiści gnębi inne zwierzęta, a nie małą, uroczą istotę. W dodatku dziadek postanowił mu założyć czapkę, którą zrobiłam do stroju pora, co niby miało być uzupełnieniem tego kostiumu.
Córka zaczęła mówić swoją kwestię: “Gdzie jeszcze można znaleźć takich bohaterów?”.
Cała sala słysząc to ryknęła ze śmiechu, a wychowawczyni wyszła z sali.