Spotkanie z aniołem

Nina była w świetnym nastroju. Trudny poród zakończył się szczęśliwie. Dziś pomogła urodzić się kolejnemu nowemu mieszkańcowi naszej planety. Nina pracowała jako położna w prywatnej klinice. Po trudnej zmianie jak zwykle planowała wrócić do domu i spieszyła na autobus.

Dźwigała na ramieniu torbę z ciuchami roboczymi, a w rękach niosła torby z zakupami. Jej mąż próbował przekonać ją do jeżdżenia samochodem, nawet wysłał ją na kilka lekcji jazdy, ale nie potrafiła. Bała się… bała się przeraźliwie kierowania samochodu!

Faktem jest, że jako dziecko Nina cudem nie wpadła pod samochód. Wciąż pamięta ten zbliżający się do niej z niesamowitą prędkością samochód! Szczerze mówiąc, Nina czuje się nieswojo w samochodzie jako pasażer, a co dopiero za kierownicą.
Jutro jest dzień wolny i akurat również jutro Nina będzie obchodziła swoje 40-te urodziny. Wierząc w znaki, postanowiła nie świętować hucznie swoich urodzin. Jedynie całą rodziną zbiorą się w domu i spędzi ten dzień w kręgu rodzinnym.
Do przystanku miała już naprawdę niedaleko. Nina poczuła, że mimo wszystko jest bardzo zmęczona. Niespodziewanie poślizgnęła się (zawsze zdarza się to nieoczekiwanie), noga zjechała na bok, a Nina wpadła w zaspę! Po ucieszeniu się z tego, że chociaż miękko wylądowała zaczęła się zastanawiać – jak ma się teraz stąd wydostać?
– Halo, nic Ci nie jest?
Głos rozległ się zza jej prawego ramienia.
– Nie mogę wstać! Podaj mi swoją rękę!
A kto oferuje tę rękę? Jakiś miły mężczyzna, mniej więcej w tym samym wieku co Nina, życzliwy ze spokojnym wyrazem twarzy i łagodnym uśmiechem…
Z łatwością wyciągnął Ninę z zaspy śnieżnej, pomógł jej także strząsnąć śnieg z ubrania.
– Jak zawsze się spieszysz – jego głos był taki miły, że wydawało jej się, że już kiedyś go słyszała… ale nie, wcześniej się nie spotkali. Podziękowała mu i zaczęła iść w stronę przystanku.
– Jesteś bardzo zmęczona, Nina – powiedział już bez uśmiechu. Zostało to powiedziane z taką troską, że tylko najbliższy człowiek mógł to powiedzieć w taki sposób.
– Jesteś bardzo zmęczona, nie możesz tego zrobić – powtórzył cicho nieznajomy.
– Odpocznę w weekend. Poza tym mam jutro urodziny – powiedziała Nina.
Nieznajomy znów się uśmiechnął.
– Oto, czego Ci życzę – dziś w nocy powiedz: „niech jutro moje życie zmieni się na lepsze!” Tylko nie zapomnij!.
– Nie zapomnę – uśmiechnęła się Nina.
Nieznajomy pożegnał się i zniknął za rogiem najbliższego bloku, a na przystanek w końcu nadjechał wyczekiwany przez Ninę autobus.

Dom, jak zawsze, czekał na nią w nienajlepszym stanie. W przedpokoju walały się buty, w zlewie kuchennym góra niemytych naczyń. Piesek Denis jęczał przy swojej pustej misce i patrzył z wyrzutem na kobietę.

Przede wszystkim trzeba nakarmić Denisa i wyjść z nim na zewnątrz. Dwa lata temu córka znalazła na ulicy na wpół zamarzniętego szczeniaka. Zabrała go do domu i namówiła matkę, by u nich został, przysięgając, że sama się nim zaopiekuje. Tak, opiekowała się… Dwa tygodnie, a potem opieka nad znalezionym psem płynnie przeszła na Ninę.

Ile czasu minęło, kiedy w końcu zakończyła wszystkie prace domowe? Dobrze, że nikt nie rozpraszał uwagi ani nie rzucał uwag w związku z tym, że kolacja była nieprzygotowana. Mąż był w podróży służbowej w pobliskim mieście, a córka nocowała u babci. Jutro obie tutaj przyjadą, a mąż z kolei już wcześniej ostrzegł, że nie będzie mógł przyjechać. Mimo tego wciąż musiała przygotować coś na jutro, jednak póki co musiała trochę odpocząć.

Samotność to dla niej luksus – w końcu nikt nie zawraca jej głowy swoimi problemami, nie wyżywa się na nią przez swój zły nastrój. Mogłaby cieszyć się samotnością, ale nie chciała niczego innego, jak tylko spać.
Zasypiała już, gdy przypomniała sobie radę nieznajomego i sama nie rozumiejąc dlaczego szepnęła:
– Niech jutro moje życie zmieni się na lepsze.
Wczesnym rankiem zaskoczył ją dzwonek do drzwi. Na progu stał jej mąż. Najbardziej niebywałe w tym wszystkim było to, że był rozpromieniony jak słońce, a nie pomarszczony i gburowaty jak zwykle.
– Cześć, moje słońce – powiedział delikatnie mąż.

Nina była w szoku, ponieważ od dawna nie słyszała od niego takich słów. Kiedyś była bardzo zdenerwowana tym, że stał się niegrzeczny, ale potem przyzwyczaiła się. A teraz, kiedy już całkowicie do tego przywykła… No no, coś nowego! Wydawalo jej się też, że jest zupełnie trzeźwy, a w rękach trzymał ogromny bukiet.
– Wszystkiego najlepszego! Tak bardzo tęskniłem, że załatwiłem sobie zastępstwo i wróciłem wcześniej do domu – a wszystko to powiedział tym samym delikatnym głosem.

Nina cofnęła się, nie mogąc w to uwierzyć. Mikołaj wszedł, odłożył kwiaty, przytulił ją i pocałował, mamrocząc jakieś słodkie czułości w jej kierunku. Gdzie jego narzekanie? Nina była coraz mocniej zdezorientowana tym bardziej, że już dawno zapomniane uczucie szczęścia zalało ją jak fala.

Nagle zadzwonił telefon.
– Wszystkiego najlepszego mamusiu! Najmilsza, najbardziej ukochana, najpiękniejsza! Przyjadę na obiad i babcia też. Mamy dla Ciebie taki wspaniały prezent – powiedziała córka.

Następnie ordynator kliniki zlożył jej życzenia i powiedział, że może wziąć trzy dni zaległego wolnego z zeszłego roku, z czego bardzo się ucieszyła. Potem przyjaciel, ciotka, kolega z klasy, wdzięczni pacjenci…

Człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego, u Niny zawsze tak było, dlatego w tej obfitości nie widziała niczego dziwnego.
Wieczorem, po odprowadzeniu gości, Nina poszła na spacer z psem do pobliskiego parku.

Wczorajszy nieznajomy pojawił się zupełnie nieoczekiwanie na jej drodze i zagaił:
– Czy to był dobry dzień, Nina? Wszystkiego najlepszego!
– Czekaj, skąd znasz moje imię? Nigdy się nie poznaliśmy, o ile pamięć mnie nie myli – zapytała Nina.
– Znamy się od 40 lat, Nina. Trudno Ci to będzie pewnie zrozumieć, ale spróbuj. Jestem z Tobą od pierwszego dnia Twojego życia. Jestem Twoim aniołem stróżem.

Pamiętasz, jak miałaś 5 lat i wybiegłaś po piłkę na drogę? Wtedy nikt nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że nie przejechała Cię ciężarówka. Nie miałeś szans na ucieczkę. Nikt nie widział, jak przeniosłem Cię przez ulicę, ale to była sprawa między nami. A kiedy poszłaś popływać do nieznanej rzeki i skręciłeś nogę, a potem musiałaś zostać w akademiku? Na uczelni wówczas doszło do niebezpiecznego wypadku, któremu mogłaś ulec, ale na szczęście nie miałaś okazji. A wczoraj, kto Cię wsadził w zaspę? Gdybyś upadła minutę wcześniej, na pewno złamałabyś nogę. Pomagam ci stale, dyskretnie i po cichu. Zawsze będę tam, gdzie Ty, to taka moja praca. Ale… Jest mi ciężko z Tobą. Kochasz męża, córkę, mamę, dziewczyny, pacjentów, a siebie? Nie kochasz siebie!

Dźwigasz na swoich barkach przytłaczający ładunek, bierzesz na siebie za dużo. Absolutnie nie kochasz siebie i naiwnie oczekujesz miłości od innych, ale tak się nie dzieje! Jeśli nie kochasz siebie, nikt Cię nie pokocha, tylko Cię wykorzysta!
Złamałem zasadę i zmaterializowałem się, aby przekazać Ci tę myśl, jaką jest to, że musisz zacząć siebie kochać!
– Naprawdę wiesz o mnie wszystko… ale anioły muszą mieć skrzydła – wątpiła Nina.
– A kim Wy jesteście, ludzie? We wszystkim szukacie jakiegoś haczyka. Zauważyłaś, że mam szeroki płaszcz? – rozpiął go, odwrócił się bokiem i Nina zobaczyła złożone skrzydła.
– A teraz Żegnaj! Muszę iść – powiedział jej i rozpłynął się w zasłonie padającego śniegu.
P.S Drodzy czytelnicy, to oczywiście opowieść lekko podkoloryzowana, bliższa bajce, ale pamiętajcie, że każda bajka zawiera w sobie jakąś podpowiedź i morał.
Kochajcie siebie i bądźcie szczęśliwi! Życzę Wam tego z całego serca!

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Spotkanie z aniołem