Julia była niezadowolona ze swojego mieszkania… A raczej nie do końca z mieszkania ale z okolicy, w której znajdował się dom. Prawie przed samymi oknami przebiegała droga – dość ruchliwa trasa, oddzielona od wejścia nie mniej „ruchliwym”, o każdej porze dnia i nocy, chodnikiem.
Nie tylko przestrzeń w pobliżu domu, pomimo najlepszych starań woźnego, była wiecznie „usiana” opakowaniami cukierków i pogniecionymi opakowaniami, więc dziś Julia odkryła, że ktoś postawił stare krzesło w pobliżu drzwi wejściowych.
Julii podejrzenie padło na nieznanego, lekko nieświeżego mężczyznę w czapce i szerokich spodniach, które przy każdym ruchu groziły ześlizgnięciem się z pasa do kolan. Mężczyzna siedział na krześle, wylegując się jak w domu.
Raptem gwałtownie podskoczył, podciągnął spodnie i prawie natychmiast zniknął, wtapiając się w przechodzący tłum. Julia mogła tylko dokończyć herbatę, stojąc przy oknie i “podziwiać” stare krzesło.
Fotel nie stał długo pusty… Podszedł do niego kot. Pomimo faktu, że Julię i kota dzieliła odległość i szkło, zauważyła w jakim stanie znajdował się kot.
Ogarnęła ją nieśmiała rozkosz, potulna nieufność, jakaś niemożliwa radość. Kotka obejrzała krzesło, potarła się o nie bokiem, nagle wskoczyła i zwinęła się na nierównym siedzeniu w przytulny kłębek.
Kot leżał prawie szczęśliwy, schowany w tapicerce z zakrytym nosem, pilnie unikając dzieci, które podbiegły, natychmiast chcąc pogłaskać kota.
Nie miał spokoju ale kot tak bardzo chciał przedłużyć swoje szczęście – jakby był w domu, że żadna siła nie mogła go wypędzić z tego krzesła. Julia obserwowała… A potem odwróciła się i rzuciła nowe spojrzenie na swój własny „dom”.
Nieskazitelna sofa, dwa nowe fotele, meble tapicerowane w kuchni – czy to sprawiło, że choć na chwilę była szczęśliwa? Ale kot był zachwycony starym rozkładającym się krzesłem.
Ale ta rozkosz jest straszna, przesiąknięta beznadziejnością, którą kot zrozumiał i zaakceptował. I dlatego próbował, choćby na godzinę, zapomnieć o tej ulicy i wyobrazić sobie, że znów jest w domu.
Julia wypiła schłodzoną herbatę, która po prostu utknęła w jej spieczonym z podniecenia gardle. Dlaczego nikt z przechodzących ludzi nie rozumie pragnienia tego kota? Dlaczego wyciągają do niego ręce, nie chcąc zostawić w spokoju maleńkiego, prawie znikającego w tapicerce stworzenia? Pozwólcie mu „pożreć” przynajmniej przez kilka chwil szczęścia!!!
Wściekła na wszystkich a przede wszystkim na siebie, Julia naciągnęła dres i wyskoczyła na ulicę. Kot zmieścił się w jej ramionach, zostało nawet jeszcze trochę miejsca. Nawet powietrze na zewnątrz było cięższe niż ten kot w trzęsących się kobiecych rękach…
Wieczorem kot spał na plecach z rozłożonymi cienkimi łapami. Ze wszystkich stron był otulony miękkim kocem owiniętym na eleganckim krześle. A Julia uśmiechnęła się radośnie… Cóż, kto by pomyślał, że byłaby szczęśliwa, gdyby znalazła zaciągnięcie z boku kanapy.
****
Fotel nie stał długo pusty. Rudy kot z kołtunami na sierści i lekko rozdartym uchem znalazł wreszcie wygodne miejsce do spania. Padał deszcz – nie przerażało to kota. Od bardzo dawna nie leżał na tak miękkim podłożu….już prawie zapomniał, jakie to może być przyjemne.
Kot leżał a deszcz uderzał w niego, jakby celowo próbował wycelować cięższą kroplą. Uszy rozeszły się na boki, oczy były mocno zamknięte ale kot nie spieszył się z odejściem. Po prostu nie mógł już opuścić starego krzesła. Być może było to ostatnie krzesło w jego długim i bezużytecznym życiu.
Przypomnę, że w pobliżu przebiegała droga… Mężczyzna, czekając na” swoją ” sygnalizację świetlną, zatrzymał wzrok na mieszkańcu fotela.
40 sekund… Przez 40 długich sekund nie oderwał wzroku od kota. O czym myślał kierowca? Kto to wie. Ale po 20 minutach wrócił.
Samochód wjechał na chodnik pusty z powodu deszczu. Mężczyzna wyszedł i otworzył drzwi po drugiej stronie. Po prostu milczał i stał obok samochodu. Kot z trudem otworzył przemoczone, kudłate powieki. Nie spieszył się, mężczyzna też się nie spieszył…
Kot zmienił pozycję i usiadł, wnętrze samochodu stało się dla niego widoczne – półprzezroczysta torba a w niej — jedzenie i taca. A co najważniejsze, duże łóżko!!!
Dwa skoki -i kot znalazł się w suchym i ciepłym miejscu.
– No i straszny jesteś, bracie — rudy kot podrapał się za uchem.
– Możesz pomyśleć – sam jesteś, kurde, przystojny! kot mruczał i lizał głaszczącą go dłoń.
Stare krzesło zostało samo. Ale wszyscy już zdaliśmy sobie sprawę, że nie na długo…