Wujek Michał był zabawny. Niezgrabny jak miś. Niski, pulchny, kędzierzawy, z małymi, niebieskimi oczkami. Nosił okulary i miał dziecinny wyraz twarzy – taki naiwny i radosny.
Stasiu bał się mężczyzn. Drżał słysząc męskie głosy albo głośny śmiech. Kiedy na ulicy jakiś dorosły mężczyzna wyciągał w jego kierunku rękę, chłopiec, w wieku sześciu lat, chował się za matką.
– Sandra, ale masz tchórzliwego obrońcę! – śmiali się z niego dorośli.
Stasiu nie był tchórzliwy. Obronił przed trzema nastolatkami małą sąsiadkę, gdy na ulicy zabrali jej piłkę. Wyszedł przed nią i stanowczo powiedział:
– Nie dokuczajcie jej! To dziewczynka. Będziecie mieć ze mną do czynienia!
I chłopaki odeszli.
– No, mały dzielny obrońca! – tylko powiedzieli.
Po tym Lucynka wzięła go za rękę ze słowami: „bądźmy przyjaciółmi!”.
A kiedy kotek wspiął się na drzewo, Staś wszedł za nim, żeby go ściągnąć. Mama zobaczyła to przez okno i zadzwoniła do sąsiadów. Ci zdjęli zarówno chłopca, jak i kotka. Mama zgodziła się przygarnąć małe zwierzątko.
A w przedszkolu Stasiu był najodważniejszy, najbardziej zdolny. Był dla innych przykładem. Ale i tak bał się mężczyzn.
Zaczęło się to w wieku dwóch lat, kiedy ojciec krzyczał na mamę i wymachiwał rękami. Ojciec był wysoki i przystojny. Czarnowłosy, czarnooki, silny. Kiedy szedł ulicą ludzie się za nim oglądali. Sebastian był piękny z wyglądu ale nie z duszy. Stasiu nie pamiętał, żeby tata chociaż raz wziął go w ramiona, przytulił, pocieszył.
– Przestań jęczeć! Nie jesteś babą. Chłopcy nie płaczą! Nie maż się! Masz spać sam, po ciemku. Żadnych bajek na dobranoc. Wyjmij zabawkę z łóżka, nie jesteś dziewczyną, nie będziesz się tulił jak baba do jakiejś miękkiej maskotki. Nieumyślnie złamałeś łódkę? Nie dostaniesz więcej zabawek! Wynoś się stąd. Idź na dwór. Nie przeszkadzaj. Zamknij się – Stasiu ciągle słyszał takie słowa od osoby, która powinna go kochać.
Dużo później dowiedział się, że był niechcianym dzieckiem. Ojciec nie chciał poślubić matki, jednak rodzice nalegali.
– Kocha cię, Stasiu. Może po jakimś czasie zrozumie. Po prostu taki jest – głaskała chłopca po głowie mama.
Czas mijał. Postawa ojca niestety się nie zmieniała.
– Trzeba było poczekać, aż sam będę chciał dziecka! Proponowałem ci aborcję, do cholery! No i urodziło się, wiecznie tylko marudzi – krzyczał ojciec.
Krytykował wszystko w swoim synku. I chłopiec stopniowo się do tego przyzwyczaił. Taty często nie było w domu. A potem całkowicie odszedł. Powiedział, że będzie pomagał finansowo ale dziecka nie chce widzieć. Nie chciał go.
Sandra była ładną kobietą. Miała długie, miodowe włosy i duże oczy. Dla Stasia wydawała się syreną. Mama ciężko pracowała.
Pewnego dnia wróciła do domu z wujkiem Michałem. Był jej szefem w pracy. Mama szła po ulicy z zakupami i zaproponował, że ją podwiezie. Tak to się zaczęło.
– Cześć, dzieciaku. Jestem wujek Michał. Przyjechałem do ciebie. Jeśli nie będziesz miał dla mnie czasu to wyjdę. Przyniosłem ci ciastka. I samolot. Dostałem go od swojego dziadka Twoja mama powiedziała, że kochasz technikę. A tu, zobacz jaki świetny królik, puszysty, wygląda jak prawdziwy – mówił wujek Michał.
Głos miał miękki, cichy. spokojny. Stasiu stał i milczał. Znów się bał.
– Nic, Sandruś. Idę. Dziecko chce być z tobą – i wujek Michał, kładąc prezenty, szedł niezdarnie w stronę drzwi.
Któregoś razu idąc w stronę drzwi zaczął przysiadywać jak misiek i Stasiu mimowolnie się uśmiechnął. W końcu rzucił się na niego i zawołał:
– Nie odchodź, wujku!
Wujek Michał wziął go na ręce. Pachniał wodą kolońską, bułeczkami i domem.
– Jaki jesteś przystojny! Och, jaki ładny! Dorastasz, wszystkie dziewczyny będą twoje!
Od tego czasu zaczął ich coraz częściej odwiedzać. Potrafił usiąść w garniturze na podłodze i bawić się ze Stasiem. Często mu czytał i przynosił książki. Kiedy mama była zmęczona, sam gotował. Potrafił zrobić wiele rzeczy. Gotował zupy, smażył kotlety, a jego ciasta były doskonałe. Ojciec Stasia nigdy nie stał przy kuchence. I nawet nie nalał sobie sam herbaty. Mówił, że to nie męska sprawa.
– Dlaczego gotujesz, wujku? – spytał nieśmiało chłopiec.
– Uwielbiam to robić, Stasiu. Pochodzę z dużej rodziny, byłem najstarszy. Mama i tata zawsze byli zajęci, trzeba było nakarmić resztę rodzeństwa. A tak w ogóle to jest bardzo przyjemne! Zrobić coś z miłości do innych. Twoja mama jest zmęczona po pracy, pozwólmy jej odpocząć – odpowiedział wujek Michał.
– Ty też jesteś zmęczony. Też byłeś w pracy – wzruszył ramionami Stasiu.
– Jestem twardy, nic mi się nie stanie, jak coś zrobię w domu. Latem pojedziemy do mojego domu, tam jest pięknie. W studni mieszka żaba, pokażę ci. Połowimy ryby, nazbieramy dla mamy stokrotek – wujek Michał przytulił do siebie Stasia.
Chłopiec objął go rączkami. Bardziej niż cokolwiek innego chciał, aby wujek Michał nigdzie nie zniknął.
Miesiąc później, gdy szli wszyscy razem ulicą, spotkali się przypadkowo z ojcem chłopca. Szedł z jakąś kobietą, która ledwo trzymała się na nogach.
– Kto to jest? Znalazłaś zastępstwo, Sandro? Szybka jesteś! Nie było nikogo lepszego, tylko ten cudak? – roześmiał się ojciec a zaraz po nim jego towarzyszka.
Wujek Michał milczał.
– Tato, to wujek Michał. Nie nazywaj go tak! – powiedział Stasiu.
– Co? Powtórz, szczeniaku! Kto ci się pozwolił odezwać, co? Popatrz sobie, jaki jest ten twój wujek! – ojciec złapał wujka Michała za poły koszuli..
– Nie! Tato! Nie, proszę -krzyknął Staś, łapiąc ojca za nogi.
Od tego czasu dziadkowie ze strony taty zaczęli częściej odwiedzać Stasia. Skarcili mamę za związek z wujkiem Michałem. Mówili, że tata może być tylko jeden. Że wujek zajmuje tylko puste miejsce.
Stasiu próbował porozmawiać z wujkiem Michałem.
– Mają rację, synu. To twój tata, szanuj go i kochaj. Przykro mi, synu, że tu jestem… Może, gdyby nie ja, wszystko by się ułożyło – potrząsnął głową wujek Michał.
– Nie! Nie byłoby lepiej! Tylko nie odchodź, wujku Michale! – krzyknął Stasiu.
Dorastał. Jego dom był cichy i przytulny. Wujek Michał był ciągle w ruchu. Pracował, uprawiał coś w ogrodzie, gotował, naprawiał sprzęty, czytał książki. Nauczył go majsterkować, kupił samochód i trzymał małego na kolanach, żeby mógł kierować. Stasiek często słyszał, jak wujek mówi do mamy::
– Odpocznij, kochanie! Jestem tutaj.
Sąsiedzi na ulicy, widząc, jak Stasiu i wujek Michał idą do domu, zatrzymali się i rozmawiali:
– Jaki przystojny chłopak! Ciekawe w kogo się wrodził? Ojciec jest taki sobie, szczerze mówiąc!
– To nie jego ojciec. Jego prawdziwy ojciec jest bardzo przystojny. Że też po takim przystojniaku Sandra sobie wzięła takiego brzydala!
– Nieprawda! Wujek Michał jest najlepszy! Nie mów tak na niego! – podbiegł do nich Stasiu.
Stasiu dziwił się, że wujek nic nie mówił, nie bronił się, tylko milczał. A ten milczał, bo uważał, że to prawda, więc nie ma się o co na sąsiadów obrażać. Taki jest i koniec.
Dziadkowie ze strony matki również nie zaakceptowali wujka Michała. Nie podobało im się, że związała się z takim przeciętnym mężczyzną, wciąż jej przypominali, jaki przystojny jest ojciec jej syna. Nie interesował ich wcale fakt, że wujek Michał był człowiekiem opiekuńczym, troskliwym, inteligentnym i zaradnym. Liczył się dla nich tylko wygląd.
Stasiek rósł. Pewnego dnia idąc ze swoją dziewczyną powiedział:
– Ojczyma kocham bardziej niż ojca. Mój ojciec jest złym człowiekiem, nie znoszę go. Rodzina nigdy mi tego nie wybaczyła.
– Stasiek, ty im wybacz. A wujek Michał też bardzo mi się podoba!
Kiedy Stasiu obronił dyplom, starał się zostać kapitanem pierwszej rangi, związać swoje życie z morzem. Żeby wujek Michał i mama byli z niego dumni.
A potem przyszedł telegram od matki – wujek Michał zachorował.
Stasiek jak najszybciej przyjechał do domu. Był wysokim, silnym, bardzo przystojnym mężczyzną ale stał w progu i płakał.
– Byleby nic się nie stało. Tylko żyj, słyszysz? – szeptał.
Cicho i niepostrzeżenie wszedł do ich życia z matką, brzydki wujek Michał. Obdarzając ich miłością. Mały, zabawny, zawsze dbający o swoją rodzinę. On był ich życiem.
Biegł po szpitalnych schodach, pokonując trzy na raz. Nie mógł zrozumieć, kogo widzi na szpitalnym łóżku. Czy to wujek Michał? Był taki mięciutki. Czy ten całkowicie wysuszony starszy człowiek to on?
Cienka ręka uniosła się nad kocem. Oczy się otworzyły, wylało się z nich światło, w którym przez całe życie kąpał się chłopiec. Upadł na kolana, obejmując najdroższego mu człowieka i nagle krzyknął po raz pierwszy:
– Tato! Tatusiu, tylko żyj! Tak bardzo cię potrzebuję! Potem będę pływał na statku, tak jak obiecałem jako dziecko!
Wujek Michał zawsze mówił mu, że Stasiu ma tylko jednego ojca. I nigdy nie nalegał, żeby chłopiec go tak nazywał. Patrząc na radość wypisaną na jego wyczerpanej twarzy, Stasiek zrozumiał – wujek czekał cały czas na te słowa.
– Pogódź się z ojcem, Stasiu. Bez względu na to, jak bardzo cię skrzywdził, masz w sobie jego krew. Obiecaj mi. Obiecaj, że spróbujesz mu wybaczyć. I obiecaj, że będziesz dbał o swoją mamę, jest taka krucha. Stasiu, przy was poznałem co to jest szczęście. Jesteście moimi gwiazdkami. Bardzo was kocham. Dziękuję, że pozwoliłeś mi być przy tobie – słabym głosem powiedział wujek Michał.
– To ja ci dziękuję! Za wszystko! – odparł łamiącym się głosem Stasiek.
Dotrzymując obietnicy chłopak pogodził się z ojcem. A ten, patrząc z podziwem na syna, przepraszał go za wszystkie zło, jakie mu wyrządził, przyznał, że się mylił co do niego i poprosił, by syn częściej go odwiedzał.
– Przyjadę, tato. Nadrabiamy zaległości – powiedział Staś na pożegnanie.
Wracając z rejsu najpierw bierze naręcze stokrotek i idzie tam, gdzie leży wujek Michał. Patrzy na pędzące chmury. Przypomina sobie polanę, żabę w studni. I trzyma w rękach latarkę, którą zrobili z wujkiem.
– Ty, synu, nawet jeśli mnie nie będzie, zapal latarkę! I na ten błysk przyjdę, nawet jeśli mnie nie zobaczysz! Usiądę obok ciebie, przytulę cię, mojego kochanego chłopca! – mówił mu kiedyś wujek Michał.
– Zapaliłem latarkę, tato. Przyjdź! Czekam na ciebie – szepnął Stasiu, patrząc w ciemne wieczorne niebo.