Sylwester Pietczyński po raz pierwszy poczuł, jak źle mu może być bez żony.

Sylwester Pietczyński wrócił do domu przed żoną. Ciągle marudził, że nic nie robi w domu – nie sprząta, nie gotuje, a on biedny wszystko musi robić sam. Sylwester otworzył lodówkę, która była pusta. Domowe naleśniki, zimne kotlety i garnek z barszczem czerwonym stały na kuchence. Musiał więc zjeść to, co było, bo nie mógł spodziewać się lepszego jedzenia. Potem zrobił sobie jeszcze kanapkę i popił wszystko kompotem, który przygotowała jego żona Maria. W kuchni zaczął panować brud – podłoga była lepka od rozlanego kompotu, a okruchy po chlebie były porozrzucane na stole.

Sylwester Pietczyński znów zaczął narzekać na żonę – nie sprząta, wszędzie jest brudno. “Jestem zmęczony takim życiem, nawet na starość spokojnie nie mogę odpocząć”. Uważał, że wszystko jest na jego głowie, w końcu utrzymuje dom, a to ważna rola. Maria mimo tego, że pracuje, nic nie przynosi do domu. W rzeczywistości Maria pracowała na dwóch etatach i płaciła za media, kupowała artykuły spożywcze oraz wydawała pieniądze na prezenty dla wnuków.

Kobieta pomimo dwóch prac musiała znaleźć czas na gotowanie, pranie i prasowanie rzeczy męża, który mimo tego i tak zawsze był niezadowolony. Kiedy Sylwester już spał, Maria dopiero wracała do domu. Posprzątała po mężu, podgrzała jedzenie i zaczęło gotować obiad na kolejny dzień.

 – Nic nie robisz, tylko ja zajmuję się tym domem. Marnujesz całe dnie w pracy, a i tak nie przynosisz żadnych pieniędzy do domu.

I takie rzeczy słyszała każdego dnia. Wszystko się zmieniło, kiedy Maria złamała nogę. 

Leżała w szpitalu przez dwa tygodnie. Wszystko, co Maria przygotowała z zapasem do jedzenia, zostało przez jej męża już zjedzone, a mieszkanie zamieniło się w wysypisko śmieci. Wtedy Sylwester po raz pierwszy poczuł, jak źle żyje mu się bez żony. Kiedy sam poszedł do sklepu na widok cen zrobiło mu się słabo.Teraz zaczął rozumieć, na co idą pieniądze Marii. Było mu wstyd, że przez tyle lat oskarżał żonę o to, że nie przynosi żadnych korzyści. Zadzwonił do żony:

–  Marysiu kochana moja, jak się czujesz? Gotuję Ci rosół, niebawem przyjadę Cię odwiedzić. Wybacz mi, że byłem takim starym głupcem i że przez tyle lat Cię niesłusznie karciłem. Teraz zdaję sobie sprawę, że nasza rodzina nie opiera się na mnie, ale na Tobie.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Sylwester Pietczyński po raz pierwszy poczuł, jak źle mu może być bez żony.