Syn przywiózł chorego wnuka na weekend, dał mi siatkę z lekami i kartkę z dawkowaniem. Odesłałam ich do domu

Ostatnio doszło do takiej sytuacji: syn zadzwonił do mnie w dzień wolny i poprosił mnie, abym zajęła się wnukiem przez jakieś dwa dni. On z żoną chciałby wyjść do kina, zamówić jakieś pyszne jedzenie czy po prostu by mogli zostać w końcu sami. 

Ucieszyłam się, bo lubię opiekować się Dominikiem i zawsze cieszę się, gdy go widzę. Zwłaszcza, że tym razem nie muszę jechać do dziecka – syn rzadko sam przywozi do mnie wnuka, więc grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji.

Syn zadzwonił do mnie w piątek, aby poinformować mnie, że plany się nie zmieniły. Wyszłam z domu, żeby kupić różne rzeczy, które Dominik lubi – bardzo chciałam go poczęstować czymś dobrym, kiedy tylko u mnie się zjawi.

Sama nie kupuję dużo jedzenia. Mieszkam sama, więc nie potrzebuję niczego więcej oprócz kilku produktów. Ryba lub kurczak, rano jakaś owsianka i to wystarczy mi na kilka dni. Lodówka jest najczęściej w połowie pusta. Nie mam w domu żadnych przekąsek – nigdy ich nie kupuję, bo sama ich nie lubię i ze względu na wiek dbam o zdrowie i odpowiednie odżywianie. 

Teraz kupiłam różne jogurty, sery, soki, słodkie mleko, słodycze – wiele z nich w większej ilości są szkodliwe, ale za to tak smaczne, że dziecko od czasu do czasu może je zjeść, tym bardziej mój wnuk, który kocha takie jedzenie. Kupiłam mu też zabawkę i tak mnie to ucieszyło, że nie mogłam przestać się uśmiechać.

Syn przyjechał wieczorem. Ja przygotowałam już kolację, aby Dominik mógł natychmiast zjeść smaczny posiłek. Gdy wnuk się rozbierał, syn wsadził mi do ręki jakąś reklamówkę.

Okazało się, że Dominik jest chory. “To nic poważnego, nie martw się, był już u lekarza. Tutaj masz wszystkie potrzebne leki, a do nich dołączyliśmy Ci kartkę z dawkowaniem. Masz tutaj też nasz termometr, żebyś mogła – w razie potrzeby – zmierzyć mu temperaturę. Jeśli nagle bardzo wzrośnie i nie spadnie, to zadzwoń do mnie, szybko przyjadę”.

Przestraszyłam się. Teraz bardzo łatwo się zarazić i to czymś gorszym, niż grypa, a dziecko tutaj tak okropnie kaszle. A jeśli coś mu się stanie? Będę nienawidziła siebie do końca życia. Moje łóżko jest małe, nie mogę położyć Dominika obok siebie. A jeśli będzie potrzebował pomocy w nocy? Wychowałam moje dzieci już dawno temu i nie pamiętam, jak sobie z nimi radzić, gdy są chore.

Powiedziałam, że się boję i kazałam synowi zabrać wnuka do domu.

– Mówiłem żonie, że lepiej będzie zostawić go w domu, ale lekarz powiedział, że to zwykłe przeziębienie, więc w końcu go przywiozłem.

– A jeśli będzie gorzej? Nie, zabierz go do domu. Przyniosę Ci zaraz jedzenie, które dla niego kupiłam i ugotowałam – jest go tyle, że wystarczy na miesiąc.

Spakowałam całe jedzenie i dałam je mojemu synowi, aby później nakarmił tym Dominika, gdy ten poczuje się lepiej.

Było mi bardzo głupio, że tak sytuacja się potoczyła i przeprosiłam syna za to kilka razy, nim jeszcze wyszedł z mojego mieszkania. No ale co zrobić – tak będzie lepiej. 

Potem zadzwoniła do mnie Irena, żona mojego syna. Najwyraźniej ten powiedział jej, że wraca do domu z dzieckiem. Okazało się, że już wcześniej kupili bilety do kina i kobieta była wściekła. Od razu zapytała mnie, że skoro to tylko przeziębienie, to dlaczego nie zostałam z Dominikiem i czy tak trudno mi się nim zająć chociaż przez chwilę.

Spokojnie wytłumaczyłam jej, że zawsze cieszę się, gdy mogę zobaczyć wnuka, ale lepiej gdy chore dziecko jest z rodzicami. W końcu to oni są za niego odpowiedzialni, a ja boję się wziąć na siebie taką odpowiedzialność.

– Cały weekend nam popsułaś, dzięki! – wycedziła Irena, zanim rzuciła słuchawkę.

Wtedy poczułam się urażona. Czy zrobiłam coś złego? Dlaczego jest tak obojętna na własnego syna? Dałam im jedzenie, nawet ugotowaną kolację i wcześniej obiad, nie musi nawet w weekend gotować. Po południu Dominik pewnie będzie spał, będą mogli więc posiedzieć razem. Może niekoniecznie gdzieś iść, skoro taka jest sytuacja, ale będą mieli trochę czasu dla siebie. Nie widzę w tym nic strasznego. Po co przenosić swoją odpowiedzialność na inną osobę? Tylko po to, żeby móc się bawić?

A jaka w tym jest moja wina? Plany im pokrzyżowałam, też mi coś! Chore dziecko ma prawo być w domu! O jakich planach w ogóle można mówić w takiej sytuacji?

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Syn przywiózł chorego wnuka na weekend, dał mi siatkę z lekami i kartkę z dawkowaniem. Odesłałam ich do domu