Jestem roztrzęsiona! Nie wiem, czy można w ogóle na to jakkolwiek spokojnie zareagować. Ciężko mi zrozumieć to, jak tak w ogóle można traktować swoją rodzinę, a tym bardziej wnuki?! Teściowa jednak uważa, że to rodzice są od zapewniania dzieciom opieki i edukacji, a ona nie jest nam nic winna i tym samym nic nie może sobie zarzucić.
Matka męża była nauczycielką matematyki i po wielu latach pracy w szkole podstawowej przeszła na wcześniejszą emeryturę. W tym czasie żona jej najmłodszego syna urodziła trojaczki i wtedy postanowiła, że pomoże jej w opiece nad dziećmi. Gdy dziewczynki poszły do przedszkola, teściowa postanowiła, że chce jeszcze trochę popracować i znalazła pracę dorywczą, jaką były korepetycje z przedmiotów ścisłych.
Przyjmuje uczniów w swoim domu, ale ciągle jest zajęta, dlatego w weekendy sprząta, gotuje i odpoczywa. Wtedy też znajduje czas na spotkanie z koleżankami. Na tej swojej dodatkowej pracy też nieźle zarabia i wszystko byłoby świetnie, gdyby nie to, że w ogóle nie ma czasu dla moich dzieci!
Nieraz prosiłam ją, aby trochę pomogła przy dzieciach. Ze względu na kredyt hipoteczny musiałam dość szybko wrócić do pracy. Nasze pociechy miały małą odporność i ciągle chorowały, więc wtedy ktoś musiał się nimi opiekować. Moi rodzice mieszkają 400 km ode mnie, więc wtedy tylko teściowa mogła nas uratować. Zwykle odmawiała i radziła, żebyśmy wynajęli sobie opiekunkę. Tak też robiliśmy, marnując zaoszczędzone pieniądze.
Kiedy dzieci podrosły i miały problem z matematyką, pojawiła się z naszej strony kolejna prośba. Przecież teściowa uczy obce dzieci, więc czy nie mogłaby pomóc własnym wnukom?
Niestety, matka męża nie ma czasu pomagać za darmo, ponieważ zbiera na swoje kolejne, zagraniczne i ekskluzywne wakacje, a nam proponuje wynająć innego korepetytora, bo ona nawet, gdyby chciała, nie znajdzie dla swoich wnuków czasu. Jak dla mnie, to zachowuje się jak totalna egoistka.!
Czy pieniądze są dla niej więcej warte niż wnuki? Co o tym myślicie?