To był tylko anioł…

Obcy ludzie, których spotykamy w niebezpiecznych sytuacjach czy ciężkich chwilach, to nasi aniołowie – to mój punkt widzenia. 

Aniołowie stróżowie tylko małym dzieciom kojarzą się ze świętymi postaciami ze lśniącymi skrzydłami, a dla dorosłych ludzi aniołowie mogą objawiać się w postaci zwykłych ludzi, którzy pomagają i znikają.

Na początku człowiek nie rozumie, że to anioł mu pomógł, a potem wyraźnie zdaje sobie sprawę, że to nie przypadek i że to faktycznie mógł być anioł stróż, chociaż nie miał skrzydeł, aureoli ani nie emanował jakimś nieziemskim blaskiem. Mimo tego w głębi duszy czuje, że ten nieznajomy był aniołem, który przyszedł mu na ratunek.

Pewna kobieta jechała z piętnastoletnim synem i mężem po śliskiej drodze, dodatkowo przy złej pogodzie. Doszło do z pozoru niegroźnego wypadku, jednak jak się potem okazało, w wyniku nieszczęśliwego incydentu mąż złamał sobie kręgosłup. Wysiadał z samochodu i upadł, a potem zaczął jęczeć z okropnego bólu pleców. Żona chciała zabrać go do szpitala i gdy wciągała męża do samochodu, on nagle przez silny wiatr przetoczył się w ogromną zaspę i utknął w śniegu. Była noc i nie było nikogo, kto mógłby pomóc.

Chłopiec zaczął pchać samochód, a kobieta próbowała odjechać, jednak był to daremny trud. Mężczyzna w tym czasie już krzyczał z bólu. W pobliżu nagle zatrzymał się samochód, z którego wyszedł mężczyzna w ciemnej kurtce i zaczął pomagać chłopcu w wypchnięciu samochodu. Kobieta w międzyczasie starała się wyjechać, patrząc w lusterku na to, co dzieje sie z tyłu. Nagle cud – udało jej się wyjechać!

Syn wskoczył szybko do samochodu i pojechali do szpitala. Tam pomogli mężczyźnie. Potem mama zapytała nastolatka, czy podziękował temu mężczyźnie w ciemnej kurtce? W końcu nie mogła nawet powiedzieć „dziękuję”, ponieważ siedziała w samochodzie…

Syn powiedział ze zdziwieniem, że sam wypchnął ostatecznie samochód, a pod koniec już nikogo nie było.  Kobieta jednak wyraźnie widziała tego człowieka – był to zupełnie zwyczajny mężczyzna w ciemnej kurtce… Wierzy, że to jej anioł stróż.

Z kolei pewien wielki przedsiębiorca, który w przeszłości był związany z grupą przestępczą powiedział mi, że na początku lat dziewięćdziesiątych spędzał dużo czasu w kasynie. Było to miejsce spotkań biznesowych i towarzyskich. Pewnego razu do kasyna przyszedł człowiek z zespołem Downa, w czapce z pomponem i w dziecięcym płaszczu z kolorową klapą. Po prostu siedział w holu ogrzewał się.

Ochroniarze chcieli go wyrzucić, ale ten człowiek się nie dał i poczęstował ich czymś słodkim, nie był zły. Mężczyzna spojrzał na to wszystko, uśmiechnął się i jakby żartobliwie pogroził biznesmenowi wskazującym palcem, a potem odszedł.

Kilka lat później w innym kraju, który można zaliczyć do tych “egozytycznych”, ten sam biznesmen znalazł się w kasynie. Tam też odbywało się jakieś kolejne „spotkanie w interesach” przestępczego półświatka. I nagle pojawił się przed nim ten sam człowiek w czapce z pomponem i w kolorowym płaszczu. Może to nie był ten sam, w końcu twarze osób z zespołem Downa są do siebie podobne. Ale ten płaszcz! Ta czapka! A na zewnątrz panował straszny upał. 

I ten mały człowiek skinął palcem, a przedsiębiorca z jakiegoś nieznanego sobie powodu poszedł za nim i wyszli razem z budynku. W tym samym momencie doszło do zamachu na tych, którzy pozostali na sali. Prawie wszyscy zginęli od kul. On przeżył, a ten mały człowiek w czapce z pomponem zniknął bez śladu i nikt go nigdy już nie widział.

Albo o, historia zagubionego chłopca przywiezionego przez jakąś piękną starszą piękną kobietę w białej garsonce. Rodzice nie wiedzieli, że ich chłopiec uciekł z przedszkola, wspinając się po siatce ogrodzenia i wychodząc poza obszar placówki. 

Kobieta w białej garsonce przyprowadziła go prosto do domu i powiedziała, że jest babcią jednej z dziewczynek, która chodzi z chłopcem do przedszkola, nawet wymieniła jakieś imię. Przypadkiem zobaczyła dziecko samo na ulicy, więc postanowiła przyprowadzić go do domu. Podczas gdy rodzice obejmowali syna z radością i ulgą, kobieta po cichu odeszła. Jak się okazało, dziewczynka o tym imieniu nie miała takiej babci. Ale skąd kobieta znała adres? Trzylatek, choć zwinny, mówił jeszcze nie za dobrze i na pewno nie znał adresu na pamięć! 

Wiele jest historii o nieznajomych, całkiem zwykłych ludziach, których spotkaliśmy w ciężkich sytuacjach, a którzy pomogli słowem lub czynem, uratowali nas od najgorszego a potem zniknęli, jakby rozpływając się w powietrzu…

Każdy, kto tego doświadczył, mówi, ze to było szczególne uczucie, ale uświadomił sobie to później, gdy niebezpieczeństwo ustąpiło i problem został rozwiązany, a nieznajomych już nie było… Wszyscy ci ludzie są przekonani – to był anioł stróż!

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

To był tylko anioł…