W zeszłym roku rozwiodłam się z mężem i wynajęłam mieszkanie. Nadal utrzymujemy kontakty, ponieważ mamy kilka wspólnych spraw i pracujemy w jednej branży.
Niedawno Daniel wpadł do mnie z rana i jeszcze zanim otworzyłam drzwi krzyczał, że pilnie potrzebuje skorzystać z mojego komputera. Okazało się, że był w drodze do klienta, któremu zapomniał przesłać ważnej prezentacji, a jego laptop się rozładował. Czułam się skrępowana, ale otworzyłam mu i udostępniłam komputer.
Akurat trafił na moment, kiedy mój nowy partner wychodził z łazienki w samym ręczniku. Cóż, Tomasz był dobrze zbudowany i był znacznie młodszy od Daniela, ale nie chciałam wzbudzać zazdrości w byłym mężu. Mężczyźni poznali się jeszcze przed rozwodem, nie ukrywam, że Tomek był jego główną przyczyną.
Mój obecny partner przeszedł obok Daniela i zmierzyli się wzrokiem.
– Cześć Tomek.
– Cześć Daniel.
Potem zamilkli, a Daniel po chwili oznajmił z zakłopotaniem:
– Nie wierzę w przesądy, ale ponoć spotkanie nowego partnera byłej żony przynosi pecha. Właśnie wysłałem tę nieszczęsną prezentację, nie chciałbym stracić tego klienta.
Gdy tylko to powiedział, wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
Wieczorem Daniel wysłał mi sms z wiadomością, że dostał zlecenie. Oddzwoniłam do niego z gratulacjami i pytając o szczegóły. Powiedział tylko z radością w głosie:
– Spotkanie z Tomkiem przyniosło mi jednak szczęście, zastanawiam się czy nie wpadać do was częściej.
Potem serdecznie się roześmiał i rozłączył rozmowę.
Nie wiem czy to na pewno był żart, czy powinnam się martwić, że mój były i obecny partner mogliby być przyjaciółmi.