Urszula jest cudowną dziewczyną. To córka mojej przyjaciółki. Studiowała na bardzo przyszłościowym kierunku, po którym poszła od razu do pracy, a następnie założyła własną firmę zajmującą się projektowaniem ogrodu. Obecnie jest już także właścicielką małego, wiejskiego domu oraz mieszkania w centrum naszego miasta. Ogólnie rzecz biorąc to cud, a nie dziewczyna!
Niestety, zawsze pojawia się jakieś “ale”. Tym “ale” jest druga połówka Uli. Związała się ona z Leszkiem pochodzącym z biednej, po PGR-owskiej wsi, który każdemu, kto ma lepiej zazdrości i ogólnie to niezwykle bezczelny facet. To nie tylko historia mojej przyjaciółki, ale i przestroga przed innymi, bo takich sytuacji jest na pewno więcej.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobił ten bezczelny facet, było pozbycie się wszystkich przyjaciół i bliskich znajomych swojej żony. „Po co oni Ci są potrzebni? Łazisz tylko z nimi na drinki czy spacery i tracisz bezsensownie pieniądze, jeszcze pewnie im stawiasz. Jaki to ma sens?”.
Potem przyszła kolej na krewnych. Rodzina mojej przyjaciółki jest ze sobą bardzo zżyta – chętnie się spotykają, dzwonią do siebie, spędzają razem święta lub inne okoliczności. Cóż, zachowują się po prostu jak rodzina.
Na początku Leszek okazywał straszne niezadowolenie z każdego z telefonów od lub do krewnych, a następnie zaczął podejmować bardziej zdecydowane działania. Za każdym razem, gdy ktoś z krewnych Urszuli miał ich akurat odwiedzić, mężczyzna zaczynał bardzo źle się czuł. Narzekał na ból głowy, brzucha czy inne dolegliwości.
Przez to po jakimś czasie ze wszystkich krewnych dziewczyny odwiedzała ich tylko jej matka i to także bardzo rzadko. Przydawała się jednak, bo od czasu do czasu mogła zaopiekować się wnukami.
Podczas każdej wizyty Leszek był zdolny do wywołania karczemnej awantury.
Nie, nie myślcie sobie, że tak po prostu zaczynał krzyczeć i wyzywać, robił to delikatniej, o ile można to tak określić – kpiąco zwracał się do matki Urszuli, szydząc z jej wyglądu, umiejętności cukierniczych czy w kwestii opieki nad dziećmi. Zdarzało się także iż mówił, że nie potrzebują jej pomocy w wychowaniu dzieci, bo ona i tak nie potrafi tego robić. Często także wypominał, że prezenty, które przynosi są za biedne, a oni są przecież ludźmi na poziomie.
Urszula w tym czasie stała obok i tylko przytakiwała mężowi.
Przykład tej całej absurdalnej sytuacji widziałam na własne oczy nawet wczoraj. Postanowiłyśmy się spotkać: ja, przyjaciółka i jeszcze jedna nasza koleżanka. Siedziałyśmy sobie, popijając pachnącą indyjską herbatę z naszych ulubionych filiżanek. Nagle przyjaciółka zaczyna płakać, podaje mi telefon, a ręce jej się trzęsą. Pokazuje mi jakąś wiadomość, w której Leszek napisał, że z Urszulą zadecydowali, że nie chcą jej w ich życiu.
Potem ze łzami w oczach zadzwoniła do córki, a ta jej powiedziała: „nie przyjeżdżaj lepiej do nas domu, bo strasznie denerwujesz Leszka swoim zachowaniem”.
Ogólnie siedziałam z nią tak i płakałam razem z nią, a potem zorientowałam się, że zapomniałyśmy, że siedzi z nami jeszcze nasza koleżanka.
– A co tak się uczepiłaś tego Leszka? – nagle wyraziła swoją opinię koleżanka – Czy to nie Ty sama wychowałaś sobie tak okrutną córkę?
W tym momencie obie krzyknęłyśmy na nią mówiąc, że pewnie tego nie zrozumie, bo sama nie ma rodziny, a w domu czeka na nią tylko gruby kot. Ech, to Leszek jest takim wstrętnym manipulatorem, gdyby nie on, wszystko byłoby w porządku…
Wtedy koleżanka w milczeniu wyszła, chyba się obraziła. W tym momencie jakbyśmy nagle zdały sobie sprawę z powagi tej sytuacji:
Człowiek zachowuje się jak bez serca, bo go nie ma, a nie dlatego, bo ktoś go do takiego zachowania zmusił czy namówił.