Zimno przenikało aż do kości. Dziecko przycisnęło chude kolana do klatki piersiowej i objęło je rękami. Było już grubo po północy, ale rodzice wciąż nie przychodzili. Bardzo chciała jeść. Sen pomógłby jej zapomnieć, ale nie mogła zasnąć.
– Krzysiek, zamknij okna, jaki tu ziąb – usłyszała głos matki, ale nie miała siły wstać.
– Po co je otwierałaś? – ojciec zatrzasnął okno – Znowu paliłaś w mieszkaniu? A gdzie Patrycja?
Ojciec chodził po mieszkaniu, szukając córki. Znalazł ją w rogu pokoju, w pobliżu zimnego grzejnika. Siedziała z podwiniętymi kolanami i zamkniętymi oczami.
– Czemu nie śpisz? – Ojciec podszedł, ale nawet się do nad nią nie pochylił – A, znowu się zlałaś. Nic nowego.
Podał jej obwarzanek, który został już przez kogoś nadgryziony. Patrycja powoli wyciągnęła rękę, czekając na podstęp. Ojciec włożył jej obwarzanek do dłoni.
– Jedz, czego się boisz – i wyszedł z pokoju.
Patrycja miała prawie pięć lat, ale wyglądała jak trzylatka. Urodziła się jako wcześniak, w 36 tygodniu ciąży. Długo leżała w szpitalu. Dlaczego od razu nie została porzucona – nie wie. Żadne z rodziców nie angażowało się w jej w wychowanie – najwyraźniej była zbędna w tej rodzinie. Już mając 3 lata samotnie chodziła po ulicach i podwórkach. Nigdy nie poszła za to do przedszkola.
Patrycja powoli jadła obwarzanka i nawet nie zauważyła, jak zapadła w głęboki sen. Obudził ją uporczywy dzwonek i pukanie do drzwi.
– Krzysiek, idź otwórz – matka warknęła sennie na ojca.
– Dzień dobry! Czy Krzysztof Mazurski? – Patrycja usłyszała energiczny kobiecy głos z korytarza i tupot kilku osób.
Potem została zabrana z mieszkania, czego praktycznie nie pamiętała. W ogóle jakoś mgliście pamiętała tamten okres swojego życia – rodzice pozostali gdzieś daleko w przeszłości, a nowe życie było tak pełne różnych wydarzeń, że jej świadomość nie miała czasu na przetrawienie i przeanalizowanie wszystkiego.
Rok później znalazła się w nowej rodzinie, w której kobieta o bardzo przyjemnym głosie i ciepłych dłoniach otoczyła ją troską, za to jej mąż był cichy i zawsze poważny.
Patrycja w końcu miała piękne sukienki, różne zabawki i książki, teraz codziennie kąpała się w wannie z pachnącą pianą, spała w miękkim i ciepłym łóżku. W końcu poszła do przedszkola i powoli przygotowywała się do pójścia do szkoły, co miało nastąpić w następnym roku. Jej nowa mama uczyła ją wszystkiego, czego do tej pory nie miała okazji się nauczyć.
Wszystko w jej życiu było teraz w jak najlepszym porządku i czasami wspominała poprzednie życie, chociaż nie było wiele do wspominania. Wszystko, co było wcześniej, stopniowo traciło kolory, zamazywało się i odchodziło w niepamięć. Tylko czasami poważna twarz jej obecnego ojca przypominała, jak jej ojciec marszczył brwi i karcił ją za jakąś drobiazg.
Nadeszło lato, a Patrycja wesoło biegała po podwórku z nowymi przyjaciółmi. Była bardzo towarzyskim dzieckiem.
– Patrycja – usłyszała męski głos. Odwróciła się w stronę, z której dochodził i zobaczyła ojca, a obok niego stał rower w jasnoróżowym kolorze – Chodź, nauczę Cię jeździć.
Podbiegła do niego, nie wierząc własnym oczom, ponieważ bardzo marzyła o takim rowerze.
Jeździli do wieczora, nowy tata cierpliwie jej wszystko tłumaczył, wspierał, aż w końcu pojechała sama. Co prawda niepewnie, ale to nic.
– Mamo! – oboje wrócili zadowoleni do domu i Patrycja, przepełniona szczęściem, chciała się z nimi wszystkim podzielić. Kobieta wzdrygnęła się, kiedy dziewczynka po raz pierwszy zwróciła się do niej w ten sposób. Bardzo długo na to czekała! – Tata nauczył mnie jeździć na rowerze, spójrz, jaki mam teraz piękny rower!
Bez wahania opowiadała o swoich doświadczeniach i z dumą okazywała otarcia. Mama delikatnie potraktowała każde zadrapanie. Potem usiedli do kolacji, a po niej długo rozmawiali, pili herbatę i jedli ciasta, które upiekła mama.
– Jakże długo Cię szukaliśmy! mama delikatnie pogłaskała Patrycję po blond włosach i przykryła ją kocem.
– Jak dobrze, że mnie odnaleźliście – ziewnęła i sennymi oczami spojrzała na mamę.
Patrycja wymamrotała coś jeszcze pod nosem, ale już nie dało się tego zrozumieć – szybko zasnęła mocnym snem.
– A przecież prawie się poddaliśmy – powiedziała cicho, patrząc na śpiącą dziewczynkę, po czym pocałowała ją w policzek i wyszła. Teraz wszystko będzie dobrze, bo źle już było.