To był koniec wszystkiego: koniec związku oraz koniec spokojnego i wyważonego życia rodzinnego. A kiedy Beata powiedziała głośno to, o czym od dawna oboje myśleli, Łukasz nie był nawet zaskoczony. Rozumieli, że ich związek jest skończony, więc kiedy Beata poruszyła temat rozwodu, Łukasz przyjął to ze spokojem. Już go to nie obchodziło, tylko wymowna cisza unosząca się w powietrzu ciążyła mu na duszy.
Ta rozmowa była trudna dla nich obojga. Łukasz zrozumiał, że niczego nie da się już cofnąć i że jego żona nie zmieni zdania. Beacie nie było wcale łatwo o tym wszystkim mówić. Każde z nich chciało się rozstać po cichu, pokojowo, w cywilizowany sposób. Kobieta siedziała naprzeciwko męża ze spuszczoną głową. Była zakłopotana. Wstydziła się swojej nieuczciwości, bała się też, że zobaczy ból w jego oczach.
Tak po prostu mieli przekreślić osiem lat wspólnego życia. Nie mieli dzieci i Łukasz miał świadomość, że była to bezpośrednia przyczyna zaistniałej sytuacji. Może gdyby mieli dzieci, sprawy potoczyłyby się inaczej. Beata nie porzuciłaby dzieci i rodziny, starałaby się utrzymać ich razem. Ale teraz nic ich nie łączyło, nie mieli nic, co by ich połączyło.
Małżeństwo przeszło wiele badań lekarskich. Łukasz niejednokrotnie się leczył w klinikach, ale bezskutecznie – lekarze zdiagnozowali u niego bezpłodność. Jak wiele przykrych rzeczy usłyszał od rodziny żony! Że jest niepełnowartościowym mężczyzną i że winę za to ponosi jego rozwiązłe życie w przeszłości.
Para zdała sobie sprawę, że wpływ krewnych odegrał niemałą rolę w ich związku. Małżonkowie mieli wiele konfliktów na tym tle. Łukasz wyobrażał sobie, jak teściowa będzie wniebowzięta, gdy dowie się, że w końcu biorą rozwód, a jej córeczka nareszcie opuści swojego nic nie wartego męża, który nie potrafił dać jej nawet dziecka.
Mężczyzna jako pierwszy przerwał ciszę. Oczywiście było to dla niego trudniejsze niż dla Beaty, ponieważ nie chciał się rozwodzić. Ale nie miał wyboru.
– Odchodzisz do niego, prawda? Do swojego szefa?
– Tak, ale jakie to ma znaczenie? Nie zostawiam cię z jego powodu, wiesz o tym.
– Wiem. I to jest najgorsze. Chciałbym, żebyś się po prostu głupio zakochała, zdała sobie sprawę, że to błąd i żebyś wróciła do mnie.
Kiedy któregoś dnia zauważył zmianę w zachowaniu żony, nie wytrzymał i zapytał ją, czy ma romans. Beata zawahała się, chcąc coś powiedzieć, ale Łukasz już zrozumiał i natychmiast przeniósł rozmowę na inny temat. Bał się poznać prawdę, bo wtedy musiałby coś zrobić, a Beata mogłaby zdecydować się na rozmowę, co z kolei mogłoby być dla niego wyrokiem, a do tego nie chciał dopuścić. Łukasz zamierzał się dowiedzieć, z kim spotyka się jego żona, i udało mu się to.
Następnego dnia poszedł do jej pracy, żeby zobaczyć, z kim wychodzi z biura i z kim spędza popołudnia. Zobaczył, jak Beata wsiada do drogiego mercedesa, jak szarmancko jej szef otwiera przed nią drzwi i już w samochodzie wręcza jej coś małego, zdaje się, że jakieś pudełko. Łukasz zrozumiał, że nie może konkurować z tym człowiekiem, więc milcząco tolerował niewierność żony, żeby tylko nie odeszła.
Mężczyzna wciąż miał nadzieję, że z czasem jego żona się opamięta. Ale z dnia na dzień ta nadzieja gasła. Biżuteria, futra, droga bielizna – już się nawet nie ukrywała, przynosiła to wszystko do domu. Prezenty były coraz droższe, a Beata wracała do domu coraz później. Przez ostatni miesiąc wpadała tylko rano przed pracą, żeby się przebrać. Łukasz czuł na swojej żonie zapach innego mężczyzny, to było nie do pomylenia – jego kobieta nie należała już do niego.
– Beata, czyżbyś zapomniała, co planowaliśmy zrobić po Nowym Roku?
– Oczywiście, że pamiętałem! – kobieta odpowiedziała z irytacją, wyraźnie nie lubiła tego tematu. – Ale jak to sobie wyobrażasz? Zostawię cię samego z dzieckiem, co byłaby ze mnie za matka? Wyobraź sobie, co o mnie powiedzą! A jak masz zamiar zająć się dzieckiem? Nie daj Boże, żeby zachorowało, a Ty będziesz musiał iść do pracy – co wtedy zrobisz?
– Rozumiesz, że nikt nie pozwoli samotnemu mężczyźnie na adopcję dziecka, a ja nigdy nie będę miał własnych. Chcesz mnie teraz zostawić? Nie musisz się przyznawać, że się rozwodzimy. Załatwimy opiekę nad dzieckiem, załatwimy formalności, a potem spokojnie się rozstaniemy, pomóż mi, proszę!
Oczywiście Łukasz rozumiał, dlaczego Beata absolutnie nie chciała tego teraz robić. Co innego, gdyby po prostu się rozstali, nie informując nikogo o powodach – tak się po prostu stało i tyle, a co innego, jeśli po adopcji zostawi jego i dziecko dla swojego kochanka.
Małżonkowie od dawna rozmawiali o adopcji. Łukasz bardzo chciał mieć dziecko, a Beata nie była temu przeciwna, ale szczerze powiedziała, że nie byłaby w stanie kochać cudzego dziecka jak własnego. Dlatego cała opieka nad dzieckiem miała spocząć na Łukaszu. Oczywiście kobieta planowała czasem pomagać przy dziecku, ale wiedziała, że nigdy nie będzie w stanie poczuć ciepła, troski i prawdziwej miłości do niego. Beata postawiła swojemu małżonkowi szereg warunków przed adopcją dziecka: chciała mieszkać w przestronnym mieszkaniu oraz mieć własne konto bankowe na wypadek, gdyby jemu coś się stało i została sama z dzieckiem. Kiedy już prawie spełnił wszystkie jej wymagania, postanowiła od niego odejść. I po co jej to wszystko teraz, skoro nowy wybranek może jej dać o wiele więcej?
– Beata, rozumiem, że nie chcesz adoptować dziecka. Jest to dla Ciebie dużo papierkowej roboty i prawdopodobnie będziesz miała własne dzieci, które będziesz mogła kochać. Ale daj mi szansę, bym ja też mógł być rodzicem, a potem zrobisz co będziesz chciała. Postaram się sam wychować to dziecko.
I kobieta uległa, nie wiedziała, co ją do tego przekonało. W tym momencie targały nią dwa uczucia – poczucie winy za zdradę męża i litość wobec niego, bo wiedziała, że łamie mu serce.
Dwa dni później para udała się do sierocińca. Łukasz od razu poczuł sympatię do rudowłosego chłopca o imieniu Marcel. Widać było, że chłopiec jest bardzo ruchliwy i niesforny. W jego oczach była radość, której nie zobaczył u większości dzieci, choć chłopiec prawie w ogóle się nie uśmiechał.
Marcel został podrzucony do okna życia jako niemowlę, nie wiadomo, kim byli jego rodzice. Dziecko było jednak zdrowe i miało niezwykły wygląd, być może dlatego zostało wybrane.
Opieka nad dzieckiem została zorganizowana bardzo szybko. Jednak pomimo tego, że chłopczyka otoczono uwagą i troską, był bardzo wycofany. Bał się zostać sam w pokoju, więc spał z Łukaszem, obawiał się też, że zrobi coś złego i ciągle przepraszał, bo nie chciał stracić rodziców. Mały chłopiec miał zaledwie cztery lata, ale instynktownie czuł, że wszystko na tym świecie jest niestabilne, a relacje między jego rodzicami napięte. Często pytał, dlaczego mama nie wraca wieczorem do domu, ale Łukasz starał się przekonać chłopca, że matka po prostu ciężko pracuje. Pewnego dnia Beata postanowiła wyjechać na dwa tygodnie. Powiedziała mężowi, że wyjeżdża na wakacje ze swoim szefem. Marcel bardzo się tym przejął, nie chciał na długo rozstawać się z nową mamą i kiedy była już na korytarzu, z walizkami, nagle zadał pytanie:
– Mamo, czy wrócisz?
To pytanie sprawiło, że wszyscy zamarli. Łukasz spojrzał z nadzieją na Beatę, sam nie był pewien, czy żona do niego wróci. Ale jak można złamać serce małemu chłopcu?
– Oczywiście, że tak, tylko muszę iść do pracy. Lubisz nowe zabawki, prawda? Muszę zarobić na nie trochę pieniędzy.
I po raz pierwszy od miesiąca chłopczyk się uśmiechnął.
– Kocham cię, mamo!
W ciągu dwóch tygodni Marcel ani razu nie zapytał Łukasza o mamę. Cieszyli się każdą chwilą spędzoną razem, chodzili na długie spacery, wspólnie przygotowywali posiłki i oglądali bajki.
Beata wróciła do domu wypoczęta i opalona, nie mówiła o wyjeździe, a Łukasz był zadowolony. Czuł szczęście, mimo tej udawanej idylli. Wiedział, że to wszystko jest tymczasowe i prędzej czy później się skończy, ale teraz był szczęśliwy. Wymyślił już nawet, co powiedzieć synowi, gdy Beata ich opuści. Postanowił nie narażać chłopca na traumę i powiedzieć mu, że matka znowu wyjechała do pracy, ale tym razem na dłużej i pewnego dnia na pewno wróci, trzeba tylko poczekać. Chciał, aby chłopiec uwierzył, że ma pełną rodzinę. W swoim życiu wycierpiał już wystarczająco dużo i Łukasz nie zamierzał zadawać mu więcej bólu.
Po powrocie Beata zdawała się interesować swoim synem, zaczęła spędzać z nim więcej czasu, uczyć go. Zapisała Marcela do klubu sportowego, sama go tam zawoziła, a po treningu często chodzili do kina lub kawiarni na lody. Wyglądało na to, że Beata stawała się szczęśliwsza w towarzystwie chłopca.
Łukasz nie pytał już o szefa Beaty, bał się, że bańka szczęśliwego życia pęknie, kiedy usłyszy odpowiedź, że wszystko jest z nimi w porządku, albo, co gorsza, że postanowiła odejść. Pewnego dnia Beata wróciła z pracy wcześniej niż zwykle. Powiedziała, że chce porozmawiać z mężem i wysłała Marcela, żeby pooglądał bajki. „To już koniec, ona odchodzi” – takie myśli wirowały w głowie mężczyzny.
I miał rację, Beata oznajmiła, że szef zaproponował jej wspólne zamieszkanie, a ona wyjeżdża. Łukasz bardzo martwił się o chłopca, Widział, że przywiązał się do Beaty i jej odejście złamie mu serce. Najprawdopodobniej wpłynęłoby to też na jego stosunek do Łukasza. Jak chłopiec mógł po tym wszystkim zaufać dorosłym? Po raz drugi zostaje zdradzony, znowu opuszcza go matka.
– Nie dramatyzuj, nie zostaniesz sam. Masz teraz Marcela.
Łukasz nie wiedział, co odpowiedzieć. W tym momencie podbiegł do nich chłopiec i uściskał oboje. Okazało się, że stał za drzwiami i wszystko słyszał. Może ze względu na wiek nie wszystko rozumiał, ale wiedział jedno: mama odchodzi na zawsze.
Lato minęło niepostrzeżenie. Łukasz zabrał syna nad morze i spędził z nim cały dzień na spacerach po parkach i placach zabaw. Na szczęście konto bankowe, które Łukasz otworzył dla żony, pozostało w jego posiadaniu. Na razie mógł więc pozwolić sobie, żeby nie pracować, dopóki chłopiec nie pójdzie do przedszkola.
We wrześniu Marcel rozpoczął naukę w przedszkolu. Beata przyjechała specjalnie, aby go odwieźć – to był bardzo ważny dzień dla chłopca. Po raz pierwszy od czasu ustanowienia opieki nad dzieckiem miał zostać sam, bez mamy i taty, wejdzie do innego środowiska, gdzie będzie mógł się socjalizować wśród rówieśników. W rzeczywistości dzieci w grupie były nieco młodsze od Marcela, ale różnica była ledwo zauważalna – chłopiec nie miał praktycznie żadnych zajęć w domu dziecka i był nieco opóźniony w stosunku do pięciolatków, ale był niewielkiego wzrostu, nawet niektóre czterolatki były od niego wyższe.
Marcel od razu się odnalazł w grupie, z łatwością nawiązując rozmowę. Był przepełniony dumą, bo nie był już sierotą – teraz miał mamę i tatę! I oboje stali tutaj, obok siebie, razem zaprowadzili go do przedszkola. Czego jeszcze potrzebuje dziecko, aby być szczęśliwym?
Nauczyciel zwrócił się do rodziców chłopca:
– Wiem, że Marcel jest z domu dziecka. Jak się zachowuje? Nie chcę, aby uczył inne dzieci złych nawyków lub dawał im zły przykład.
– Pani Szczepańska, Marcel jest naszym synem! Jesteśmy w trakcie adopcji i wychowujemy go jak najlepiej umiemy!
– W porządku, rozumiem. Mam nadzieję, że nie będzie z nim żadnych problemów. Ale też nie będę go traktować wyjątkowo.
Gdy tylko przedszkolanka wyszła, Beata zwróciła się do swojego, jeszcze aktualnego, męża i zapytała:
– Jakie są formalności związane z adopcją? Podpiszę wszystko, nie marnujmy już więcej czasu.
Czy uważasz, że można kochać dziecko, które nie jest biologicznym potomstwem?