Wynajęłam mieszkanie za 2 tysiące złotych, a mój mąż pozwolił swojej siostrze zamieszkać za darmo. Nie byłam z tego zadowolona.

Mam 35 lat, pochodzę z Warszawy i nadal tu mieszkam. Moi rodzice również pochodzą ze stolicy. Kiedy byłam młoda, mama mówiła mi, żebym uważała przy wyborze przyszłego męża. Dlatego umawiałam się tylko z chłopakami z dobrych rodzin, a najważniejsze, żeby byli z Warszawy.

Ale w wieku 27 lat poznałam Mateusza. Nie pochodził stąd, dopiero co przyjechał do stolicy ze wsi spod Radomia. Oczywiście nie miał ani mieszkania, ani pieniędzy, ale to mnie nie powstrzymało. Był pewny siebie i ambitny, a ja uznałam, że wszystko możemy osiągnąć sami, od zera.

Miałam własną kawalerkę, którą odziedziczyłam po ciotce, co było dobrym początkiem zakładania nowej rodziny.

Byliśmy razem od ośmiu lat i przez cały ten czas ciężko pracowaliśmy. Po urlopie macierzyńskim znów zaczęłam pracować, a Mateusz piął się po szczeblach kariery. Zaoszczędziliśmy więc trochę pieniędzy i mogliśmy się przenieść z naszego małego mieszkania do dwupokojowego.
Wynajmowaliśmy kawalerkę za 2 tysiące złotych miesięcznie, co znacznie ułatwiło nam spłatę rat kredytu hipotecznego. Lokatorka mieszkała u nas przez półtora roku, a potem się wyprowadziła.
Mój mąż był odpowiedzialny za wynajem mieszkania, więc zajął się poszukiwaniem nowych lokatorów. Bardzo się ucieszyłam, gdy kogoś znalazł; była to jego siostra. Nie była obca i nie musiałam się martwić o mieszkanie.

Ale zbyt pochopnie się ucieszyłam, okazało się, że będzie mieszkać w mieszkaniu za darmo. Na pytanie „Dlaczego?” mój mąż odpowiedział coś w stylu: „Ona dopiero przyjechała ze wsi, nie ma tu nic i nikogo. Co pomyślą sobie krewni we wsi, gdy wezmę od siostry pieniądze za wynajem? Niech na razie tak żyje, z kredytem hipotecznym poradzimy sobie sami”.

Cóż, nie jestem takim złym człowiekiem, więc od razu zgodziłam się na tę opcję. Rozmawialiśmy z jego siostrą i doszliśmy do wniosku, że będzie nam pomagać w domu, odbierać dziecko z przedszkola, jeździć do sklepu po zakupy, a w mieszkaniu będzie mieszkać za darmo. Zgodziła się na naszą propozycję i przez pewien czas nam pomagała.

Jednak warunki naszej niepisanej umowy po pewnym czasie nie były wypełniane. Po pewnym czasie zaczęła mieć wymówki – była zajęta, nie mogła, albo jeszcze coś innego.

Na co mi taki lokator? Nie mam ani pieniędzy, ani żadnej pomocy. Muszę pracować po 10 godzin dziennie i w weekendy, żeby dać radę z kredytem, a ktoś mieszka w moim mieszkaniu na mój koszt i myśli, że to jest w porządku. Zresztą, ta opcja coraz mniej mi się podobała, więc musiałam podjąć decyzję, na którą mój mąż nie chciał się zgodzić.

Postanowiłam pojechać i wymienić zamki w mieszkaniu. Tak też zrobiłam, ale nie wyszło tak jak myślałam. Wieczorem odwiedziła nas siostra męża, z którą przeprowadziłyśmy trudną i długą rozmowę.

Naturalnie, moje działanie zaskoczyło i zdenerwowało mojego męża. Udało nam się jednak osiągnąć kompromis. Jego siostra miała zostać w kawalerce, ale tylko na miesiąc, co byłoby wystarczającym czasem, żeby podjęła pracę i mogła się sama utrzymać. Ona jednak postanowiła wrócić do wioski. Najwyraźniej nie tak wyobrażała sobie życie w stolicy.

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Wynajęłam mieszkanie za 2 tysiące złotych, a mój mąż pozwolił swojej siostrze zamieszkać za darmo. Nie byłam z tego zadowolona.