Jestem już po pięćdziesiątce i patrzę na życie zupełnie inaczej niż jeszcze dziesięć lat temu. Mam zupełnie inne wartości – to co wydawało mi się ważne dekadę temu, teraz uważam za nic nieznaczące. Kiedyś myślałem, że mam przed sobą długie życie i jeszcze zdążę zrealizować moje plany i marzenia. Teraz widzę jakie życie jest kruche i żałuję, że nie czerpałem z niego pełnymi garściami, kiedy miałem jeszcze na to siłę.
Kiedy byłem młody, bardzo dbałem o swój wygląd – treningi pięć razy w tygodniu, restrykcyjne diety – wszystko dla idealnej sylwetki. Schlebiały mi spojrzenia kobiet na ulicy, a i mężczyźni patrzyli z zazdrością. I co mi z tego teraz? Cierpię na chorobę serca, tzw. migotanie przedsionków, a o ćwiczeniach musiałem zapomnieć dawno temu i moje idealne mięśnie zastąpił tłuszcz. Moje dawne myślenie było głupotą, niepotrzebnie traciłem tyle czasu na siłowni, wystarczyłaby zbilansowana dieta i dwa treningi w tygodniu. Resztę czasu powinienem poświęcić rodzinie, którą zdecydowanie zaniedbywałem. Najpierw unikałem rodziców, potem ciężko było mi zbudować solidną relację z żoną, bo aktywność fizyczna była na pierwszym miejscu.
Teraz już tego nie naprawię, bo rodzice nie żyją, a żona zostawiła mnie dla innego mężczyzny dziesięć lat temu. Wtedy jeszcze nie rozumiałem, że to ja jestem przyczyną, dla której szukała szczęścia u boku innego mężczyzny. To ją obwiniałem za rozpad małżeństwa. Teraz wiem, że winę ponosimy oboje – ona, bo nie dała mi znać, że potrzebuje więcej uwagi z mojej strony i ja, ponieważ nie doceniłem, że rodzina jest najważniejsza. Cóż, niestety czasu nie cofnę.z
Odkąd żona odeszła i zabrała dzieci, żyję samotnie. Nigdy już z nikim się nie związałem, a dzieci nie chciały mieć ze mną kontaktu. I wcale się im teraz nie dziwię. Przyzwyczaiłem się, nawet mi dobrze z samotnością, żyję na własny rachunek, robię to co chcę… a że przeważnie mi się nie chce, to odkładałem swoje plany i marzenia nigdy ich nie realizując. I żałuję tego. Powinienem zawalczyć o dzieci, o żonę i wspólnie z nimi realizować marzenia.
I tak sobie teraz myślę, że gdybym to wszystko wiedział w młodości, to moje życie byłoby inne – dużo prostsze i spokojniejsze. Niestety życie jest tak skonstruowane, że najwięcej uczymy się na własnym doświadczeniu, szczególnie tym bolesnym, powodującym smutek i cierpienie. A dopiero z upływem lat stajemy się skarbnicą wiedzy dla młodszych pokoleń, by oni nie musieli powielać naszych błędów.