Babcia nie uznaje swoich wnuków, ponieważ są dziećmi znienawidzonego zięcia.

– Mamo! Dzwonię do Ciebie żeby zapytać czy możesz odebrać dziś dzieci z przedszkola? Muszę dziś zostać dłużej w pracy, a Janek ma dziś drugą zmianę i skończy dopiero o dwudziestej drugiej. – głos Malwiny wyraźnie drżał, zawsze stresowały ją takie rozmowy z matką

– No tak! Znów ten Janek! westchnęła pani Alina – Czy on nie mógłby w końcu zmienić pracy i chodzić tam w normalnych godzinach? Wcale nie myśli o dzieciach

Tak oto rozpoczął się ulubiony temat emerytki. Zięć działał na nią dosłownie jak płachta na byka. Mogła mówić o nim długo i na każdy temat, narzekając oczywiście.

– Mamo, więc jak? Zabierzesz dzieci? – urwała wypowiedź Malwina, coraz bardziej zrozpaczonym tonem

– Nie, oczywiście, że nie! Jestem dziś zajęta! – powiedziała szybko pani Alina i rozłączyła się

Co można było zrobić? Malwina nie miała możliwości zwolnienia się z pracy wcześniej… Postanowiła zadzwonić na prywatny numer jednej z opiekunek z przedszkola – Oli. Wiedziała jednak, że nie jest to zapewne najlepszy wybór, ponieważ Ola, jako, że była bardzo młodą dziewczyną, mogła mieć własne plany na piątkowy wieczór. Już wcześniej zdarzało się, że opiekowała się ona po godzinach pracy dziećmi Malwiny. Dostawała za to drobne pieniądze lub upominki chociaż przyjmowała je niechętnie z uwagi na swoją nieśmiałość.

– Halo, Ola? Wiem, że jest dziś piątek i zapewne masz własne plany, jestem jednak w sytuacji kryzysowej. Pomogłabyś mi dzisiaj i wzięłabyś dzieci do siebie na kilka godzin? Tylko do dwudziestej. Błagam! – zaczęła Malwina

– Och… – Ola wyraźnie zawahała się – No dobrze, mam plany ale przełożę je trochę. Jednak maksymalnie do dwudziestej!

Malwina była gotowa skakać z radości na te wieści. Szkoda tylko, że babcia dzieci nie była gotowa na takie gesty, mimo, że mieszkała zaledwie jeden przystanek od przedszkola. I to wszystko dlatego, że nie lubiła ich ojca…

Dodatkowo, Malwina miała starszego brata Artura, który mieszkał w innym mieście. Miał żonę i syna. Nastawienie pani Aliny do tego wnuka było zupełnie inne – wręcz go uwielbiała. Być może spowodowane było to tym, że widują się zaledwie raz w roku – kiedy to Artur z rodziną przyjeżdżają w odwiedziny, przywożąc ze sobą różne przysmaki. W pozostałe dni mama Malwiny rozmawia z wnukiem jedynie za pośrednictwem kamerki internetowej. Pewnie to dlatego nie stroni od rozmów z nim i nie szuka wymówek…

Niestety, dla sześcioletniej Kasi i czteroletniej Igi – dzieci Malwiny i Janka – pani Alina nie miała tyle serca i czułości. „Dzieci biedaka” – takimi słowami pani Alina określała dziewczynki… Wszystko dlatego, że Janek nie pochodził z tak zwanego „dobrego domu”. Był półsierotą, wychowywanym jedynie przez ojca i jakiś czas również macochę (do momentu aż para nie rozstała się). Potem, kiedy Janek odbywał służbę wojskową, jego ojciec zmarł więc młody mężczyzna został sam, wrócił do pustego domu, ponieważ wszyscy jego krewni mieszkali bardzo daleko. Poszedł wtedy do pracy w fabryce, by móc się jakoś utrzymać. Zresztą do tej samej w której pracował jego ojciec.

Pani Alina widziała przyszłość Malwiny inaczej. Najlepiej u boku bogatego biznesmena. Nie miało dla niej znaczenia czy byłby gruby, chudy, młody czy stary lub czy Malwina by go kochała. Liczyły się jedynie pieniądze i prestiż. Zresztą dowiódł tego obraz, który Malwina zastała, wracając pewnego dnia do domu po zajęciach na uczelni.

Jej matka siedziała wtedy przy stole w salonie wraz ze swoją przyjaciółką i jakimś mężczyzną – Pawłem. Malwina znała go jedynie z opowieści – pani Alina lubiła mawiać, że znalazła idealnego narzeczonego dla córki. Dziewczyna podejrzewała, że to jedynie żarty lecz rzeczywistość okazała się inna… Paweł był drobnym mężczyzną ze staroświecką fryzurą i drobnym wąsikiem. Siedział tam, przy stole, wijąc się niezręcznie i bojąc się choćby spojrzeć na potencjalną przyszłą „narzeczoną”. Taki pokorny!

– Oo, jesteś już! To jest właśnie moja córka Malwina. – zaczęła radośnie pani Alina – Malwinko, to jest Paweł o którym tyle Ci opowiadałam! Jestem pewna, że świetnie się dogadacie. Zresztą, Paweł przyszedł bo chciałby zaprosić Cię do kina! Chodź szybko, pomogę Ci się przebrać i będziecie mogli iść.

W tamtym momencie Malwinę dopadł bardzo silny atak śmiechu, którego nie była w stanie powstrzymać. Wyobraziła sobie swoją „randkę” z milczącym, zawstydzonym Pawłem, z którym nie ma nic wspólnego. Po chwili jednak opanowała się nieco, wyjaśniła, że jest zmęczona i udała się do swojego pokoju by nieco odpocząć. Jej matka, oburzona, ruszyła za nią. W kłótni powiedziała wtedy córce, że chce by znalazła sobie w końcu obiecującego męża. Paweł, co prawda, pracuje obecnie w biurze ale ma duże szanse na awans.

– Mamo, ale ja nie muszę nikogo szukać. Mówiłam Ci już, że spotykam się z kimś.

– Z tym robotnikiem i sierotą? – zapytała zniesmaczona pani Alina

– Tak, dokładnie. I nie jest on kimś, kim powinnaś gardzić. Janek świetnie sobie radzi – pracuje, ma własne mieszkanie. Kocham go. I nie pochodzi z nizin społecznych, a po prostu z „przeciętnej rodziny” – odparła Malwina

Pani Alina nie była zadowolona z tego jak potoczyło się życie jej córki. Gdy dowiedziała się o ślubie Malwiny i Janka długo groziła, że nie przyjdzie na uroczystość. Była to skromna uroczystość. Prawdziwy konflikt rozpoczął się jednak w momencie kiedy pani Alina usłyszała o pierwszej ciąży swojej córki, powiedziała wtedy:

– Och, biedna, zaczęliście więc się rozmnażać. – w jej głosie wybrzmiewała udawana troska – Myślałam, że jesteś mądrzejsza. Teraz już się od niego nie uwolnisz.

Kiedy Kasia przyszła na świat pani Alina postanowiła sporządzić spadek w którym nie uzgodniła Malwiny i jej rodziny. Zrobiła także awanturę Jankowi krzycząc, że przyrósł do fabryki i nie chce niczego więcej osiągnąć. Nie odwiedzała także Malwiny, brzydziła się mieszkaniem zięcia. Malwina postanowiła pokazać Kasię jej babci za pomocą kamerki internetowej, pani Alina nie była tym jednak szczególnie zainteresowana. Ta sama sytuacja ponowiła się gdy Jankowi i Malwinie urodziło się drugie dziecko. Mimo starań kobiety, babcia traktowała dzieci jak małe szkodniki.

– Okropne, całe szczęście, że dzieci dostały choć kroplę z Twojego wyglądu, Malwino! – powiedziała kiedyś

W ciągu wszystkich lat pani Alina jedynie dwa razy zgodziła się zaopiekować wnuczkami. Raz kiedy Malwina złamała rękę w pracy i drugi – gdy zemdlała w pracy podczas silnych upałów. Jednak długo potem wypominała swoje poświęcenie.

Ola mieszkała na tym samym osiedlu co pani Alina więc gdy Malwina odbierała dzieci pozostała jeszcze z nimi chwilę na najbliższym placu zabaw. Dzieci nawet nie zareagowały mimo, że wiedziały, że obok mieszka babcia. Malwina zerknęła w okna swojej matki i dostrzegła ruch firanki zatem kobieta musiała być w domu i obserwować ją.

– „A więc śledzisz nas i obserwujesz ale nie chcesz pomóc? – pomyślała ze smutkiem Malwina – Dobrze, zatem już nigdy więcej nie poproszę Cię o wsparcie!”

Oceń artykuł

;-) :| :x :twisted: :smile: :shock: :sad: :roll: :razz: :oops: :o :mrgreen: :lol: :idea: :grin: :evil: :cry: :cool: :arrow: :???: :?: :!:

Babcia nie uznaje swoich wnuków, ponieważ są dziećmi znienawidzonego zięcia.