Pierwszy raz zobaczyłam Małgosię, gdy przekroczyłam próg mojego uniwersytetu, na którym zamierzałam studiować. Od razu sie polubiłyśmy. Gośka była wesoła, otwarta i towarzyska. Dzięki niej, czas studiów był jednym, z najlepszych w moim życiu. Moje stiudiowanie wypadło w latach 90-tych, kiedy ciężko było o pieniądze, ubrania, biżuterię i rzeczy codziennego użytku, które były niezbędne studentce. Mimo tych braków, tamte młodzieńcze lata wspominam jako czas zabawy, radości, nowych relacji i szczęścia.
Pięć lat później ukończyłam studia i wyszłam za mąż. Drogi Małgosi i moje naturalnie się rozeszły i przestałyśmy utrzymywać ze swobą kontakt. W tamtych czasach nie było telefonów komórkowych, a na listy żadna z nas nie miała czasu. Oczywiście pamiętałam o mojej dawnej przyjaciółce, ale moje małżeńskie życie mocno mnie pochłonęło i nie miałam za dużo czasu na wspominki.
Spotkałyśmy się przypadkiem po sześciu latach od zakończenia studiów. Byłam bardzo szczęśliwa i Małgosia też. Uściskałyśmy się, wymieniłyśmy kontakty i zaczęłyśmy kontaktować się tak często, jak to możliwe. Gosia również miała rodzinę. Mieszkała w małym dwupokojowym mieszkaniu z teściową i mężem. Ich mieszkanko było na prawdę maleńkie, stanowczo zbyt ciasne dla młodego małżeństwa i starszej kobiety.
Zbliżały się urodziny Małgosi i poprosiła, czy mogłyby się odbyć w naszym domu, który był przestronniejszy od jej ciasnego mieszkania. Zgodziłam się bez wahania, jednak szybko pożałowałam tej decyzji. Na urodzinach mieli zjawić się tylko najbliżsi, jednak ostatecznie Gośka naliczyła trzydzieści osób. Obliczyła, ze każdy zje nie więcej niż trzy łyżki sałatki i kawałek tortu. Zaproponowałam, że przygotuję dodatkowo jakies przekąski, na co Gosia przytaknęła z aprobatą.
Umówiłyśmy w się w piątek wieczorem, aby wszystko przygotować na sobotnie popołudnie, jednak moja przyjaciółka zadzwoniła i oznajmiła, że wypadła jej bardzo ważna sprawa i trochę sie spóźni, zaczęłam, więc sama gotować potrawy na przyjęcie. Gosia nie pojawiła się, ani tego dnia, ani w sobotę rano. Przyszła dopiero pół godziny przed przybyciem gości. Widząc potrawy, które przygotowałam otworzyła szeroko oczy, ale nawet nie podziękowała.
Gdy przyszli jej goście, zaprosiła ich do środka, po czym oznajmiła:
– Kochani czujcie się jak u siebie w domu i częstujcie się! Specjalnie sama dla Was wszystko przygotowałam!
Patrzyłam na przyjaciółkę zupełnie jej nie poznając. To nie była ta sama dziewczyna, którą polubiłam na studiach. Małgorzata okazała się chciwą wyzyskiwaczką. Po zakończeniu imprezy nawet nie podziękowała mi za okazana pomoc, tylko zapytała, kiedy urządzamy następną imprezę.
Nigdy więcej się z nią nie spotkałam. Jak widać dorosłe życie, zmienia niektórych nie do poznania.