Dwa razy wyszłam za mąż za tego samego mężczyznę. Nie była to pomyłka w urzędzie stanu cywilnego ani moje kaprysy, po prostu spotkało nas coś, czego się nie spodziewałam.
Znaliśmy się od szkoły średniej, nawet siedzieliśmy w tej samej ławce na niektórych lekcjach, a potem matura, studia… Chodziliśmy na różne uczelnie, ale były one niedaleko siebie i często jeździliśmy na zajęcia tym samym autobusem albo wpadaliśmy na siebie na ulicy. Potem dostał pracę na pół etatu jako barista w kawiarni niedaleko mojego uniwersytetu, a ja, przyznaję się, celowo chodziłam tam na kawę i ciastko, poświęcając całe swoje stypendium, żeby na niego popatrzeć, zamienić z nim kilka słów i pochwalić się koleżankom z roku, że mam takiego przystojnego kolegę.
Nie potrafię nawet powiedzieć, jak to wszystko się stało i jak zaczął się nasz związek, ale mogę śmiało rzec, że ta relacja jest najlepszą rzeczą, jaka mi się kiedykolwiek przytrafiła. Z natury jestem domatorem i moim przyjaciołom bardzo trudno jest mnie wyciągnąć na miasto, ale Mateusz znajdował tak niesamowite miejsca i rzeczy do zrobienia, że zawsze wychodziliśmy i podróżowaliśmy razem.
Po ukończeniu studiów postanowiliśmy zamieszkać razem. Prawie natychmiast wzięliśmy ślub. Wybraliśmy niezbyt drogą kawalerkę, żeby wygodnie było dojeżdżać do pracy i powoli zaczęliśmy odkładać na własne mieszkanie. Cztery lata zajęło nam, z pomocą jego i moich rodziców, kupienie dwupokojowego mieszkania na obrzeżach miasta. Nieważne, że do centrum było daleko, ważne, że to miejsce było teraz nasze i nie groziła nam eksmisja w nieoczekiwanym momencie.
Budynek był nowy, nie było wielu sąsiadów, ale tuż za ścianą, w mieszkaniu obok, mieszkała dziewczyna, Paulina. Przyszła poznać nowych lokatorów i zakochała się w Mateuszu od pierwszego wejrzenia. Dziewczyna zaczęła przychodzić codziennie z byle powodu, zawsze prosząc o herbatę i próbując dotknąć Mateusza w dyskretny, ale dwuznaczny sposób.
Starałam się to ignorować, bo wiedziałam, że Mateusz kocha tylko mnie. Ale pewnego dnia, gdy wróciłam wcześniej z pracy, zastałam ich w naszej sypialni. Zrobiłam taka awanturę, że słyszeli mnie mieszkańcy niższych pięter. Mateusz i ja rozwiedliśmy się.
Utrzymywaliśmy kontakt, ponieważ nasi rodzice byli dobrymi przyjaciółmi. Od czasu do czasu spotykaliśmy się więc na wakacjach, a pięć lat później ponownie nawiązaliśmy świetny kontakt. Dowiedziałam się, że nigdy więcej nie spotkał się z Pauliną i wcale jej nie kochał, to była chwila szaleństwa, bo ona była bardzo wytrwała w swoich dążeniach.
Znów zaczął mnie uwodzić, a ja pozwoliłam sobie ponownie mu zaufać. Spotykaliśmy się przez długie cztery lata, zanim ponownie pojawiliśmy się w Urzędzie Stanu Cywilnego, ponieważ chciałam mieć pewność, że nie dojdzie do kolejnej zdrady.
Teraz od trzech lat żyjemy w drugim małżeństwie, czekając na narodziny naszej córeczki i staramy się nawet nie myśleć o Paulinie i o tym, co się z nami stało, gdy się pojawiła. Dałam Mateuszowi drugą szansę i nie żałuję.