– Cześć Renata, jak tam życie? Jak mąż i dzieci?
Telefon od kuzynki Natalii był niespodziewany, ponieważ nie kontaktowała się ze mną od około pół roku.
Rozmawiałyśmy ze sobą ostatni raz zeszłego lata, kiedy jej córka zaczynała studia na Uniwersytecie w naszym mieście i zatrzymała się u nas niby na tydzień, ale trwało to zdecydowanie dłużej.
– Dzwonię do Ciebie w sprawie związanej ze studiami mojej Paulinki. Trudno jej się żyje w akademiku, jakoś nie może dogadać się ze współlokatorkami – cały czas się kłócą, a jak wiesz, w takiej atmosferze ciężko żyć. Cóż, Paulice zdarzyło się zapomnieć wynieść śmieci po sobie i umyć naczynia, ale no nie ma czasu, przecież jest zajęta studiowaniem, zajęcia ma od rana do wieczora! Ciężko jest jej więc zajmować się takimi przyziemnymi rzeczami. Jej współlokatorom nie podoba się to, że Paulinka nie sprząta po sobie i przez to ją atakują i wszczynają kłótnie. Wiesz, wkurzyli się też na nią o to, że zjadła ich jedzenie. Wyobraź sobie, jakie to chcice dziewuchy, skoro żałują jej trochę jedzenia!
Pomyślałam więc sobie, że może Paulina pomieszka u was do końca roku akademickiego, a potem coś zdecydujemy – może wynajmiemy jej mieszkanie albo coś… Przecież i tak gotujesz obiad dla całej swojej rodziny, więc ugotujesz trochę więcej, aby wystarczyło i dla mojej córeczki. Jeden talerz więcej do umycia to też pewnie nie będzie dla Ciebie żaden problem, a ona będzie mogła się spokojnie uczyć.
Oczywiście wyślemy Ci trochę pieniędzy na jedzenie, chociaż moja córka nie je dużo – dba o linię. Jutro dzień wolny więc proszę, pozwól jej wtedy się wprowadzić.
Wszystko to Natalia powiedziała tak szybko, że nie miałam nawet okazji jej przerwać. Co więcej – mówiła to tak jakby uważała, że wszystko jest już ustalone.
Kiedy skończyła swój monolog odpowiedziałam jej, że nie ma mowy o takim rozwiązaniu. Ja też pracuję i nie mam nawet czasu na przygotowywanie posiłków dla mojej rodziny, a co dopiero gdybym musiała to robić dla kolejnej osoby. Poza tym musiałaby chyba zamieszkać w kuchni, ponieważ nie mamy wolnego pokoju.
Na to moja siostra odpowiedziała, że możemy zabrać syna do swojego pokoju, aby Paulina mogła się do niego wprowadzić.
– Nie, i jeszcze raz nie – powiedziałam stanowczo.
Kuzynka obraziła się na mnie, ale wcale mnie to nie interesuje.
Przypomniałam sobie, że kiedy przyjeżdżali do nas w odwiedziny na parę dni, to jej córka zostawiła nieumyte naczynia po sobie i w tym miejscu, gdzie akurat jadła. Poza tym spędzała długie godziny w łazience i nie myślała o tym, że nie jest tutaj sama.
Ponadto w kwestii jedzenia jest bardzo wybredna – tego nie je, tamtego nie zje, a my jemy normalne, domowe obiady.