Mój ojciec jest mężczyzną o okropnym temperamencie. Jest nieustępliwy i uwielbia, kiedy wszystko jest zrobione tak, jak on tego chce i w ogóle nie bierze pod uwagę tego, że mogłoby być inaczej. Kiedy jest w dobrym nastroju, potrafi być miły dla wszystkich, jest w stanie nawet wyznać, że kocha zarówno mnie, jak i swoją wnuczkę, jednak kiedy jest w złym humorze, to lepiej się oddalić i mu po prostu nie przeszkadzać.
Kiedy Madzia przyszła na świat, tata nie mógł posiąść się ze szczęścia i naprawdę cieszył się z tego, że ma wnuczkę. Tak ogólnie to tata lubi dzieci i bardzo chciał mieć dwójkę dzieci, ale niestety, los obdarzył go tylko mną.
Ta miłość trwała do czasu, kiedy córeczka nasikała na jego drogą, jedwabną koszulę.
– Jezu, jaka ohyda! Justyna, jak mogłaś nie nauczyć jej korzystać z nocnika? Weź to ode mnie i wypierz, to Twoje dziecko nasikało!
Po tym incydencie tata długo nie chciał widzieć Madzi. Było mi przykro, bo przecież nic takiego wielkiego się nie stało, a on przez jakąś głupią koszulę migał się od widywania z moją córeczką, która za nim tęsniła. Ojciec jednak nie odpuszczał i powtarzał, że jak Magda dorośnie, to jej opowie o tym, jakim krnąbrnym i niedobrym dzieckiem kiedyś była. Nieustannie mnie pouczał i mówił, jak powinnam wychowywać swoją własną córkę. Miałam dość jego ciągłych uwag i uznałam, że najlepszym rozwiązaniem będzie tymczasowe zerwanie kontaktu.
Mój ojciec nie widział własnej wnuczki od prawie czterech lat, a muszę wspomnieć, że nie mieszka daleko, bo dwie ulice od nas. Czasami tylko dzwoni i mówi, że oczywiście, kocha Madzię, ale po prostu nie ma czasu, by do nas przyjechać.
Jakiś czas później zadzwonił z niespodziewaną prośbą – chciał, abym przyprowadziła córeczkę i zostawiła ją u niego na cały dzień. Byłam szczęśliwa, bo myślałam, że tata sobie przemyślał pewne sprawy i stwierdził, że nie chce marnować już więcej czasu, a nawet może i nadrobić te kilka lat, kiedy nie miał z nią kontaktu. Z samego rana przywiozłam do niego córeczkę, a potem zadowolona pojechałam do pracy. Już około jedenastej przeszkodził mi telefon od ojca, który krzyczał do telefonu:
– Justyna, to potwór, a nie dziecko! Pozrzucała mi z komody zdjęcia, doniczkowe kwiaty i figurki z Egiptu! Jak Ty ją wychowałaś niby, co?! Teraz muszę po niej sprzątać i wyrzucić swoje ulubione rzeczy, bo są po prostu potłuczone. Natychmiast tutaj przyjedź i zabierz ją ode mnie, nie chcę u siebie takiej niewychowanej dziewuchy!
– Jak mam niby to teraz zrobić? Wiesz przecież, że jestem w pracy!
Jakoś udało mi się ubłagałać szefową, żeby pozwoliła mi wyjątkowo tego dnia wcześniej wyjść z biura, dzięki czemu mogłam zabrać córkę do domu. Wolałam, żeby nie zostawała tam już dłużej. Wiem, że Madzia czasami jest niegrzeczna i zdarza się, że nabałagani, ale kilka ramek czy tandetna figurka z Egiptu nie powinny być powodem do urządzania takiego dramatu! Przecież to jeszcze dziecko!
Od tamtego spotkania minęły dwa lata, zanim tata znowu chciał zobaczyć wnuczkę. Znowu zadzwonił i zaprosiłanas do siebie na herbatę mając nadzieję, że udało mi się już odpowiednio wychować wnuczkę, czyli na grzeczną i ułożoną dziewczynkę. Moja córka miała wciąż tylko sześć lat i jest niezwykle energicznym dzieckiem, które czasami, nawet niechcący, strąca coś albo psuje, więc postanowiłam, że nie zabiorę jej do taty.
Poszłam do niego sama ze zdjęciem córki, aby wiedział, jak teraz wygląda. Za dobrze znam mojego ojca, żeby nie wiedzieć, że sytuacja powtórzyłaby się, a potem tylko słuchałabym, jak to źle wychowałam córkę, dlatego wolę sobie tego oszczędzić. Zdaję sobie sprawę, że jest tą całą sytuacją urażony, ale musi zrozumieć, że nikt nie jest ideałem, a tym bardziej żywe dziecko, które chce się bawić i odkrywać świat.